Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wcześniej był tylko strach, tym razem wirus rzeczywiście zaatakował

PLIN
Na początku maja opisywaliśmy zamieszanie i obawy związane z powrotem do Kęt "żywych bomb biologicznych", jak ich ochrzcili niektórzy, czyli uczestników wycieczki do Meksyku. Polacy przebywali w tym kraju akurat wtedy, gdy wybuchła tam epidemia świńskiej grypy. Przypomnijmy, że 19 turystów pochodziło z okolic powiatu oświęcimskiego, głównie Kęt. Wśród nich m.in. trzech lekarzy z kęckiego Gminnego Zakładu Opieki Zdrowotnej.

POWIAT OŚWIĘCIMSKI. Małżeństwo z Kęt zachorowało na tzw. świńską grypę, ale nie ma powodów do paniki

W owym czasie informacja o powrocie grupy zelektryzowała całe miasto. - Do przychodni zaczęli wydzwaniać zaniepokojeni mieszkańcy - opowiadał Jerzy Kmiecik, dyrektor GZOZ w Kętach.
- Dyrektor poprosił nas więc, żebyśmy, tak dla uspokojenia nastrojów, wzięli na kilka dni urlop. Żeby nie drażnić swym widokiem ludzi. W internecie pojawiły się niewybredne komentarze. Miałam wrażenie, że ludzie traktują nas nie jak Bogu ducha winnych turystów, ale grupę terrorystów! Jak chodzącą bombę biologiczną, która lada moment zabije ich dzieci - relacjonowała na gorąco jedna z lekarek.
Z jej relacji wynikało, że zarówno na lotnisku w Amsterdamie, jak i na Okęciu, potraktowano ich jak zwykłych pasażerów. Dopiero po kilku dniach na poszukiwania całej 19. wyruszyli pracownicy oświęcimskiego sanepidu. Jednak w oświęcimskim szpitalu uspokajano, że wszystko odbywa się zgodnie z procedurą, a szczegółowe badania wykonuje się, gdy wystąpią objawy choroby. Wtedy nie było takiej konieczności. Wszyscy byli zdrowi. Chyba jednak "wykrakano"...
Mniej szczęścia miała bowiem 23-letnia mieszkanka Kęt, u której wykryto wirusa "nowej" grypy. 8 lipca lekarz kęckiego GZOZ, do którego się zgłosiła, poinformował o swoich podejrzeniach Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Oświęcimiu. Pacjentka trafiła do szpitala w Wadowicach. Następnie została, zgodnie z procedurą, skierowana do krakowskiego szpitala im. Żeromskiego. - Wszystko wskazuje na to, że kobieta zaraziła się od Kanadyjczyka, który przyjechał do Polski 25 czerwca i zatrzymał się u rodziny w Międzybrodziu. 3 lipca wystąpiły u niego objawy grypopodobne - informuje Dorota Kram z oświęcimskiego sanepidu.
W niedzielę okazało się, że wirusem A/H1N1 zarażony jest także mąż kęczanki. Jednak u niego objawy choroby były bardzo słabe. Lekarze zdecydowali, że może pozostać w domu. - Będzie na lekach do jutra. Jego żona, z tego co wiemy od rodziny, czuje się dobrze, natomiast ich dziecko jest zdrowe - mówiła nam wczoraj Dorota Kram.
- Wiemy, że ludzie są zaniepokojeni. Ale nie ma powodów do paniki. W tym przypadku udało się postawić właściwą diagnozę na czas i procedura zadziałała - zapewniają w sanepidzie.
(PLIN)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski