Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wdzięczni za przyjęcie

Katarzyna Hołuj
Rodzina Antoniny Smereczyńskiej (druga z lewej) kultywuje polskie tradycje i wyznaje katolickie wartości
Rodzina Antoniny Smereczyńskiej (druga z lewej) kultywuje polskie tradycje i wyznaje katolickie wartości Fot. ARCHIWUM PRYWATNE
Krzywaczka. Stary, nieużywany budynek po przedszkolu stanie się domem dla kilku rodzin polskiego pochodzenia, które jeszcze do niedawna mieszkały w Donbasie. Były zmuszone uciec przed ostrzałami i wrogością, jaką zaczęli okazywać koledzy i współpracownicy.

Ich przodkowie mieszkali w Polsce, na Kresach. Byli Polakami. Sytuacja polityczna sprawiła, że nie z własnej woli znaleźli się w granicach ZSRR, a potem Ukrainy.

Oni – potomkowie, jeszcze do niedawna prowadzili tam normalne życie. Życie, o które nie musieli się bać. To się zmieniło w ubiegłym roku, kiedy w Donbasie rozpoczęła się ofensywa separatystów.

Poczucie, że nie są tam mile widziani to jedno, ale im przyszło chować się do piwnic przed ostrzałami. Bać się o życie. To wszystko sprawiło, że podjęli chyba najtrudniejszą z decyzji – o pozostawieniu dorobku całego życia i wyjeździe do Polski.

Stanisław Oniszczuk, lekarz–ginekolog z Doniecka przyjechał do Polski 13 stycznia. Z żoną i dwoma synami. Razem z prawie 200 innymi osobami ewakuowanymi przez polski rząd.

– Donieck to było piękne miasto, w którym żyło około miliona ludzi, wykształconych ludzi. Rozwinięte, z infrastrukturą, wyższymi uczelniami. Na samym uniwersytecie medycznym studiowało 7000 studentów. I coś się nagle zmieniło. Wszyscy… jakby zwariowali. W pracy słyszałem od kolegów, którzy tam zostali i popierają separatystów, że Ukraina jest wrogiem, że Polska jest wrogiem, że cała zachodnia Europa nim jest. Zmiana nastąpiła w ciągu kilku miesięcy. Przedtem ci sami ludzie przyjaźnili się, chodzili do siebie w gości, a potem zapanowała dziwna nienawiść – mówi doskonałą polszczyzną.

Zabrali tyle ile można było, czyli 30–kilogramowy bagaż. Niemożliwe było zebranie sprzętu medycznego z gabinetu, który prowadził pan Stanisław. Mężczyzna nie traci jednak nadziei, że jeszcze uda mu się sprowadzić go tu, do Polski. Dziś mieszkają w ośrodku Caritas w Rybakach na Warmii.

Są też tacy, którzy przyjechali na własną rękę, dlatego o mieszkanie też musieli zatroszczyć się sami. Antonina Smereczyńska z mężem wynajęła mieszkanie w Warszawie. Jej wspomnienia z Ukrainy są tak dramatyczne, że jest wdzięczna kiedy o nie nie pytam. Docenia, że mieszkańcy Krzywaczki też nie domagali się od nich przywoływania tych wspomnień, kiedy przyjechali tu w ubiegłym tygodniu na zebranie wiejskie.

– Bałam się tych pytań. Tutejsi ludzie zrozumieli mnie. To świadczy o ich dużej wrażliwości – mówi po polsku niegorzej od pana Stanisława. Jej dziadek pochodził z Polski, z Kamienia Podolskiego. Podobnie rodzina jej męża.

– Co dzień śmierć. Co dzień rujnowanie kolejnych budynków. Nie spałam w nocy, słychać było wybuchy – wspomina. – Bardzo przeżywałam szczególnie okres, kiedy syn był już tu w Polsce, a my jeszcze tam.

Dla niej każdy powrót myślami na Ukrainę jest tym bardziej bolesny, że zostali tam jej rodzice. – Chwała Bogu, że sami dają sobie radę. Żeby tylko sił im starczyło – mówi kobieta.Został też cały ich dorobek. Ona prowadziła tam firmę. Mąż – Igor Buczek przez ponad 20 lat pracował jako zastępca głównego architekta Doniecka i główny artysta–malarz miasta. – Dużo zrobił, żeby nasze miasto było piękne i współczesne. Teraz szuka pracy – mówi pani Antonina.

– Nasz największy skarb – syn Stefan uczy się w liceum katolickim w Warszawie, mieszka w internacie. Tęskni za dziadkami, za przyjaciółmi, choć tu też ma już przyjaciół – dodaje. W polskiej szkole uczy się już także młodszy syn pana Stanisława. Ma 7 lat. Starszy, 20–letni, w Doniecku studiował medycynę.

Ojciec ma nadzieję, że w Polsce uda mu się podjąć przerwane studia. Marzy, że zostanie przyjęty na krakowską uczelnię i będą mogli razem mieszkać w Krzywaczce. Sam chce nostryfikować swój dyplom i pracować w zawodzie. Mówi, że oferty są, ale na razie z innych stron kraju, a że pojawiła się przed nimi perspektywa zamieszkania w Krzywaczce, bardzo chciałby znaleźć pracę w Krakowie, albo okolicy. Ma doświadczenie.

Pracował jako ginekolog i w szpitalach, gdzie m.in. przeprowadzał operacje, i prowadząc prywatną praktykę. Decyzję o wyjeździe z Doniecka podjęli w grudniu.

– Wcześniej przez całe lato mieliśmy nadzieję, że przyjdzie ukraińskie wojsko i uwolni nas. Ale nikt nie przyszedł. Co dzień było gorzej. Z mediów i dzwoniąc do bliskich, którzy tam zostali dowiadujemy się, że jest jeszcze gorzej niż kiedy wyjeżdżaliśmy. Ostrzały są codziennie. Przybyło też dużo dobrze uzbrojonego i wyszkolonego wojska – mówi pan Stanisław. Nie myśli o powrocie. – Tam jest już inny kraj. Coś podobnego do Rosji. Inni ludzie, z którymi nie można rozmawiać, jeśli ma się inną opinię, a co dopiero mieszkać obok – mówi.

On i pozostali mają nadzieję ułożyć sobie życie tu, w Polsce. Szansę na to dała im właśnie gmina Sułkowice i mieszkańcy Krzywaczki. Na zorganizowane tydzień temu zebranie wiejskie przyszło kilkadziesiąt osób. Zagłosowali za wydzierżawieniem budynku byłego przedszkola, który stoi pusty, polskim rodzinom z Donbasu.

Nie było w tym gronie nikogo, kto opowiedziałby się przeciwko temu. Polacy z Donbasu nie kryją wzruszenia taką postawą mieszkańców wsi. Mówią, że Krzywaczka okazała się nie tylko piękna ze względu na położenie, ale ma też dobrych mieszkańców. – Jesteśmy wdzięczni im za ciepłe przyjęcie i okazane współczucie. Na Ukarainie w żadnym wypadku nie moglismy liczyć na takie wspracie jak okazują nam Polacy i państwo polskie – mówi pan Stanisław.

Budynek wymaga remontu, ale fundacja Wolność i Demokracja już szuka sponsorów, którzy pomogą w jego sfinansowaniu. Część środków już mają.

Oprócz pana Stanisława i pani Antoniny z rodzinami, zamieszka tu także pani Irena z bliskimi, która wynajmuje teraz mieszkanie w Krakowie. Jej 10–letni syn uwielbia jeździć na rowerze i chce w przyszłości wygrać dla Polski Tour de France. Krzywaczkę wybrała też emerytowana nauczycielka i prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu – pani Walentyna.

Na niedzielnym zebraniu w Krzy­waczce obecny był były konsul Polski w Doniecku Jakub Wołąsiewicz. To jak mówią Polacy ich dobry duch, który pomaga im odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

PRACA POMOŻE IM ZAPOMNIEĆ
Wiktoria Charczenko jest przedstawicielką fundacji Wolność i Demokracja. Do lipca ubiegłego roku sama mieszkała w Donbasie.

Dziś pomaga tym, którzy stamtąd uciekli i chcą rozpocząć nowe życie w Polsce. Ich sytaucja jest specyficzna, bo to ani repatrianci, ani uchodźcy.

– Pozostaje pytanie co z nimi dalej? Nie mają dokąd wracać. Domy, które tam zostawili są albo już zajęte, albo wkrótce będą. Ich prawni właściciele nie mają żadnej możliwości ich sprzedać.

Zresztą, jak pyta retorycznie pani Wiktoria, kto kupi dziś mieszkanie w Doniecku, jeśli niewiadomo, czy jutro jeszcze będzie w ogóle istniało. Najważniejsze jest teraz żeby znaleźli zatrudnienie. To będzie dla nich pierwszy krok ku normalności i znalezieniu na nowo sensu życia.

(KAR)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski