Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wdzięczny Fornalikowi

Redakcja
- Cztery asysty w jednym meczu. To rekord holenderskiej ekstraklasy, który w niedzielnym spotkaniu z ADO Den Haag (6:1) Pan wyrównał...

Mateusz Klich (nr 11) jest zadowolony ze swego występu na Wembley FOT. AP PHOTO/KIRSTY WIGGLESWORTH

Rozmowa z 23-letnim MATEUSZEM KLICHEM, byłym zawodnikiem Cracovii, obecnie piłkarzem reprezentacji Polski i holenderskiego PEC Zwolle

- Koledzy dobrze wychodzili na pozycje i wystarczyło im dograć. Ktoś powiedział mi, że takie zagrania to mój znak rozpoznawczy - oby tak było. To nie były moje takie pierwsze podania w tym sezonie, ale nie zawsze koledzy zamieniali te poprzednie na bramki.

- Jeden z działaczy Zwolle powiedział, że przywiózł Pan do Holandii formę z Wembley.

- W Zwolle wszyscy są zadowoleni, że zagrałem na Wembley, bo jestem pierwszym zawodnikiem w historii klubu, który wystąpił na tym stadionie. Na Wembley nie grałem tak dobrze jak z ADO, ale też nie zagrałem chyba tak źle.

- Po meczach z Danią i Czarnogórą był Pan kreowany na lidera pomocy w kadrze. Ale przed Ukrainą i Anglią Waldemar Fornalik odkurzył Mariusza Lewandowskiego. To zachwiało Pana pewnością siebie co do pozycji w zespole?

- Kiedy zobaczyłem powołanie dla Mariusza, to byłem pewny, że zagra z Ukrainą. Jakby to powiedzieć... Wiadomo, że lepiej gra mi się na pozycji "8", ale jeśli dostałem szansę jako "10", to chciałem zagrać jak najlepiej. Wyszło słabo.

- Fornalik uznał Pana winnym porażki?

- Nie czułem, że trener zrobił ze mnie winnego. Zagrałem słabiej, więc z Anglią usiadłem na ławce. Od mojej straty zaczęła się bramkowa akcja rywali, ale straciłem piłkę daleko od bramki, a potem był jeszcze ciąg zdarzeń.

- Na Wembley wszedł Pan do gry w przerwie i nie miał nóg z waty...

- Psychicznie dobrze się czułem. Zagrać na Wembley to świetne uczucie. Długo czekałem na ten mecz, a takie spotkania gra się może kilka razy w życiu. Mam wrażenie, że dałem dobrą zmianę.

- Selekcjoner mówił, że kadra zmierza w dobrą stronę. Podziela Pan tę opinię?

- Tak. Z meczu na mecz było coraz lepiej. Momentami naprawdę graliśmy w piłkę, stwarzaliśmy wiele sytuacji, ale brakowało skuteczności. Nie tylko Robertowi Lewandowskiemu, bo wszystkim - ja też miałem okazje na Wembley.

- Ale pożegnanie selekcjonera Pana nie zaskoczyło?

- Były znaki, ale konkretów nie było, a znakami się nie przejmowałem. Ja jestem wdzięczny trenerowi za szansę w kadrze.

- Nowym selekcjonerem ma być Adam Nawałka...

- Tak się mówi, padają też inne nazwiska. Nie wiem wiele o trenerze Nawałce. Wiem, że rządzi w szatni twardą ręką. Widzę, że Górnik jest bardzo zdyscyplinowany taktycznie.

- Pan dobrze wspomina trenerów ceniących dyscyplinę? Taką osobą jest też Orest Lenczyk.

- Jak trener Lenczyk przychodził do Cracovii, to wszyscy mówili, że nie będę miał u niego szans, bo jestem... trochę inny. A wyszło trochę inaczej (śmiech).

- Kadra potrzebuje przebudowy?

- Rewolucja nie jest potrzebna. Brakowało nam zgrania, przede wszystkim w defensywie, bo co mecz, była inna obrona.

- Reprezentacja powinna grać ofensywniej? Potencjał z przodu jest większy niż w obronie.

- Ja lubię grę do przodu, ale to trener podejmuje decyzje. Ja lubię grać atakiem pozycyjnym, utrzymywać się przy piłce, ale to nigdy nie było domeną kadry, więc ciężko, żeby z dnia na dzień tak się stało.
- To Pana ostatnia runda w Zwolle?

- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Dochodzą do mnie różne informacje. Że Ajax, że PSV... Konkretów nie ma. Nie ukrywam, że Zwolle to przystanek w mojej karierze i bardzo chciałbym zagrać jeszcze w wielkim klubie, ale w Zwolle czuję się naprawdę dobrze, fajnie mi się gra i na pewno nie będę się "grzał" na wyjazd za wszelką cenę.

- Największa różnica między "Klichem 2011" a "Klichem 2013" polega na grze defensywnej. Tu zrobił Pan największy postęp.

- Na pewno pomógł mi w tym pobyt w Niemczech. Trener Magath zwracał na to uwagę, kazał mi grać agresywnie i się przepychać. Żeby odbierać piłkę, nie trzeba być wielkim i silnym. Wystarczy dobrze czuć to, co się dzieje na boisku i podejmować odpowiednie decyzje.

- Kiedy nie grał Pan w Wolfsburgu, prezes Cracovii Janusz Filipiak stwierdził o Panu i o Pana tacie, że odchodząc do Niemiec, zrobiliście "skok na kasę". Minęło kilkanaście miesięcy i widać, że to była dobra decyzja.

- Prezes Filipiak jest specyficzną osobą i wiele rzeczy mówi... Cracovia niby mnie chciała zatrzymać, ale nie zrobiła nic w tym kierunku. Jak zobaczyła pieniądze, które może za mnie dostać, to mnie po prostu sprzedała. Kto tu zrobił skok na kasę? (śmiech).

Rozmawiał Maciej Kmita

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski