Jak doszło do tego, że trafił Pan do klubu ze Świnoujścia?
W rundzie jesiennej mało grałem w Wiśle, choć bardzo często trener Franciszek Smuda powoływał mnie do kadry meczowej.
Dano mi w klubie do zrozumienia, że lepiej dla mojego piłkarskiego rozwoju będzie, gdy pójdę na wypożyczenie, najlepiej do pierwszoligowego klubu. Mój menedżer zaczął szukać dla mnie nowego zespołu i tak trafiłem do Floty. Idąc na wypożyczenie z Wisły, liczyłem przede wszystkim na to, że będę regularnie grał.
W pierwszej lidze obowiązuje przepis o młodzieżowcu, miałbym więc o wiele większe szanse na sportowy rozwój niż w Krakowie, gdzie konkurencja, zwłaszcza w środku pola, jest ogromna. Początkowo wszystko układało się bardzo dobrze, ale teraz sytuacja Floty jest trudna.
Kłopoty klubu ze Świnoujścia sprawiły chyba, że żałuje Pan akurat tego wyboru?
W drużynie była naprawdę świetna atmosfera i nagle wszystko się skończyło. Wprawdzie my piłkarze trzymamy się razem, ale nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Ja mam ten komfort, że wciąż jestem zawodnikiem Wisły i zawsze mogę wrócić do Krakowa.
Większość kolegów nie wie, na czym stoi, a to nie wpływa dobrze na zespół, zwłaszcza tuż przed startem rundy rewanżowej w pierwszej lidze. Wiadomo, większość z nas trenuje w klubie, a myślami jest gdzie indziej.
Zapytam więc wprost, czy ustawialiście wyniki meczów kontrolnych?
Wierzę chłopakom, którzy twierdzą, że nie mieli z tym nic wspólnego. Mnie się nie mieści w głowie, aby do czegoś takiego mogło dojść. Ja w meczach, które są najbardziej podejrzane, nie grałem.
Byłem po lekkim urazie i gdy koledzy walczyli na boisku, tylko biegałem wokół niego i wykonywałem inne ćwiczenia, zalecane przez sztab trenerski. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko zostanie wyjaśnione. Najgorsze jest to, że pewnych ludzi i zawodników w klubie ze Świnoujścia już nie ma, a my możemy zapłacić za czyjąś głupotę.
Gdy w minionym sezonie Pan i koledzy zdobywaliście mistrzostwo Polski juniorów, wydawało się, że macie ogromne szanse zaistnieć w ekstraklasie. Dlaczego teraz większość z was gra na zapleczu ekstraklasy?
Część z nas nie dostała szansy, a lider naszego zespołu Tomek Zając miał pecha, bo gdy zaczynał grać coraz lepiej, do Wisły dołączył Mariusz Stępiński i to on częściej pojawiał się na murawie. Ja zagrałem raptem trzy minuty w ekstraklasie, choć chyba tylko w derbach z Cracovią nie byłem w meczowej kadrze. Kilku zawodników zostało w krakowskim klubie, zwłaszcza Piotrek Żemło ma spore możliwości, aby już teraz grać w pierwszej drużynie. Jesienią grał mało, sporo przegadaliśmy na ławce rezerwowych.
Czuje Pan żal do Wisły?
Nie. Mam nadzieję, że grając na zapleczu ekstraklasy, zdobędę potrzebne doświadczenie, wrócę do Wisły i będę mógł dać klubowi więcej niż ostatnio. Jestem wychowankiem klubu z ul. Reymonta, moim marzeniem od dziecka było grać w pierwszym składzie. Nie zrezygnuję z tego tak łatwo. Mam nadzieję, że także moi koledzy z drużyny juniorów, którzy występują w innych pierwszoligowych klubach, wrócą do „Białej Gwiazdy” jako lepsi zawodnicy i wzorem Michała Chrapka pomożemy Wiśle odnosić sukcesy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?