Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Flocie nie jest tak, jak sobie wyobrażałem

Rozmawiał Paweł Panuś
Przemysław Lech był kapitanem mistrzowskiej drużyny juniorów
Przemysław Lech był kapitanem mistrzowskiej drużyny juniorów FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. Przemysław Lech nie wie, czy zadebiutuje w klubie ze Świnoujścia.

Jak doszło do tego, że trafił Pan do klubu ze Świnoujścia?

W rundzie jesiennej mało grałem w Wiśle, choć bardzo często trener Franciszek Smuda powoływał mnie do kadry meczowej.

Dano mi w klubie do zrozumienia, że lepiej dla mojego piłkarskiego rozwoju będzie, gdy pójdę na wypożyczenie, najlepiej do pierwszoligowego klubu. Mój menedżer zaczął szukać dla mnie nowego zespołu i tak trafiłem do Floty. Idąc na wypożyczenie z Wisły, liczyłem przede wszystkim na to, że będę regularnie grał.

W pierwszej lidze obowiązuje przepis o młodzieżowcu, miałbym więc o wiele większe szanse na sportowy rozwój niż w Krakowie, gdzie konkurencja, zwłaszcza w środku pola, jest ogromna. Początkowo wszystko układało się bardzo dobrze, ale teraz sytuacja Floty jest trudna.

Kłopoty klubu ze Świnoujścia sprawiły chyba, że żałuje Pan akurat tego wyboru?

W drużynie była naprawdę świetna atmosfera i nagle wszystko się skończyło. Wprawdzie my piłkarze trzymamy się razem, ale nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Ja mam ten komfort, że wciąż jestem zawodnikiem Wisły i zawsze mogę wrócić do Krakowa.

Większość kolegów nie wie, na czym stoi, a to nie wpływa dobrze na zespół, zwłaszcza tuż przed startem rundy rewanżowej w pierwszej lidze. Wiadomo, większość z nas trenuje w klubie, a myślami jest gdzie indziej.

Zapytam więc wprost, czy ustawialiście wyniki meczów kontrolnych?

Wierzę chłopakom, którzy twierdzą, że nie mieli z tym nic wspólnego. Mnie się nie mieści w głowie, aby do czegoś takiego mogło dojść. Ja w meczach, które są najbardziej podejrzane, nie grałem.

Byłem po lekkim urazie i gdy koledzy walczyli na boisku, tylko biegałem wokół niego i wykonywałem inne ćwiczenia, zalecane przez sztab trenerski. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko zostanie wyjaśnione. Najgorsze jest to, że pewnych ludzi i zawodników w klubie ze Świnoujścia już nie ma, a my możemy zapłacić za czyjąś głupotę.

Gdy w minionym sezonie Pan i koledzy zdobywaliście mistrzostwo Polski juniorów, wydawało się, że macie ogromne szanse zaistnieć w ekstraklasie. Dlaczego teraz większość z was gra na zapleczu ekstraklasy?

Część z nas nie dostała szansy, a lider naszego zespołu Tomek Zając miał pecha, bo gdy zaczynał grać coraz lepiej, do Wisły dołączył Mariusz Stępiński i to on częściej pojawiał się na murawie. Ja zagrałem raptem trzy minuty w ekstraklasie, choć chyba tylko w derbach z Cracovią nie byłem w meczowej kadrze. Kilku zawodników zostało w krakowskim klubie, zwłaszcza Piotrek Żemło ma spore możliwości, aby już teraz grać w pierwszej drużynie. Jesienią grał mało, sporo przegadaliśmy na ławce rezerwowych.

Czuje Pan żal do Wisły?

Nie. Mam nadzieję, że grając na zapleczu ekstraklasy, zdobędę potrzebne doświadczenie, wrócę do Wisły i będę mógł dać klubowi więcej niż ostatnio. Jestem wychowankiem klubu z ul. Reymonta, moim marzeniem od dziecka było grać w pierwszym składzie. Nie zrezygnuję z tego tak łatwo. Mam nadzieję, że także moi koledzy z drużyny juniorów, którzy występują w innych pierwszoligowych klubach, wrócą do „Białej Gwiazdy” jako lepsi zawodnicy i wzorem Michała Chrapka pomożemy Wiśle odnosić sukcesy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski