Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Lwowie

Zofia Gołubiew
Szanowni Państwo, podzielę się kilkoma wrażeniami ze Lwowa, który odwiedziłam w połowie listopada. Po pierwsze - podróż. Jechaliśmy pociągiem z przesiadką w Przemyślu.

Wygodnie, ale ostrzegam wszystkich, którzy się tam wybierają: nie liczcie na jakąkolwiek informację czy inne cywilizowane urządzenia na dworcu w Przemyślu. Pięknie wyremontowany budynek oferuje jedynie dwie kasy, do nich około stumetrowe kolejki oraz…obietnice, że wkrótce będą tam wszelkie udogodnienia. Ale te obietnice mamią podróżnych już od trzech lat!

A Lwów? - to miasto pełne wspaniałych zabytków: kościołów, pałaców, secesyjnych kamienic. Ale wyraźnie nie ma tam naszego SKOZK, dzięki któremu Kraków tak pięknie jest odnawiany. Niektóre zabytki są restaurowane z pieniędzy polskiego Ministerstwa Kultury, ale to kropla w morzu. Tam po prostu jest bieda. Wspaniała pałacowa sala, w której miałam wykład, jest zupełnie nieogrzewana, więc publiczność siedziała w płaszczach.

Charakterystyczny jest bardzo duży ruch samochodowy, który odbywa się na ulicach o nawierzchni z pięknej starej kostki, ale tak zniszczonej, że auta ciągle wpadają w dziury. Wiele tam zresztą starych aut, jakich już u nas się nie widuje. Kierowcy w nikłym stopniu stosują się do przepisów, raczej jeżdżąc par force.

I jeszcze dwa wrażenia ocierające się o politykę. Jak wiadomo, ostatnio „iskrzy” pomiędzy naszymi państwami, obawiałam się więc, że napotkam objawy niechęci, może nawet wrogości. Nic podobnego. W kawiarniach, restauracjach, sklepach, gdzie mówiliśmy po polsku, obsługiwano nas uprzejmie, wręcz przyjaźnie. Wprawdzie podczas dyskusji po wykładzie padły pytania o tzw. trudne tematy, ale z ust urzędników. Na ulicach wrogości nie czułam. To politycy zdecydowali, że lwy na Cmentarzu Orląt są obudowane paździerzowymi płytami - notabene wrażenie okropne.

Drugie spostrzeżenie, które napawa mnie zdziwieniem, to fakt, iż zupełnie się tam nie odczuwa tego, że przecież w tym kraju toczy się wojna. Na ulicach, w kawiarniach, barach widzi się spokojnych ludzi, roześmianą młodzież, podczas gdy obok trwają walki, giną ich znajomi, krewni. Mam wobec tego uczucia mieszane: z jednej strony to smutne, gdyż trąci znieczulicą, ale z drugiej - czyż nie można tego rozumieć jako wyraz nie poddawania się, zwycięstwo życia mimo wszystko?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski