Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We współczesnej depresji nie smutek dominuje, tylko zmęczenie

Liliana Sonik
Kiedy starzy ludzie mówią, że dawniej było lepiej, nie zawsze się mylą. Moim zdaniem żyje nam się nieporównanie lepiej niż kiedyś, ale w niektórych dziedzinach obserwujemy zapaść. Czy tak być musiało?

Pamiętam otwarte drzwi domów i kościołów. Nie zamykano drzwi, bo kradzieże należały do rzadkości. Teraz co drugi dom jest strzeżony systemem alarmowym, a kościoły zamyka się po nabożeństwach na cztery spusty, bo regularnie były okradane. Coś się nam po drodze w nowoczesność przydarzyło i to „coś” nie zawsze jest dobre. Nie jesteśmy wyjątkiem: identyczna prawidłowość występuje we wszystkich krajach Zachodu.

Podobnie jest z depresją i innymi zaburzeniami nastroju. Niesforne dzieci zawsze istniały, lecz nagminność ADHD jest czymś kompletnie nowym. Gdy o tym mówię, słyszę w odpowiedzi, że rozwój medycyny umożliwił nazwanie choroby, której kiedyś nie rozumiano. Ale takim wytrychem wiele wyjaśnić się nie da, bo fakty są nieubłagane. Znajoma lekarka opowiada, że rodzice potrafią przywieźć dziecko na ostry dyżur, żeby lekarz dał maluchowi łyżeczkę syropu, bo sami nie radzą sobie z czterolatkiem. Coś poszło nie tak.

Autorzy „Psychopatologii”, David Rosenhan i Martin Seligman, dowodzą że jesteśmy dziesięć razy bardziej narażeni na depresję niż nasi dziadkowie. W dodatku depresja ewoluowała. Kiedyś przypominała melancholię, ponieważ cechował ją głównie smutek. Znana była już ojcom pustyni, czyli mnichom z IV wieku, którzy nazywali ją acedią i uznawali za chorobę duszy objawiającą się przygnębieniem, dekoncentracją, niezdolnością bycia „tu i teraz” i skupienia na tym, co właśnie jest. We współczesnej depresji jednak nie smutek dominuje, tylko zmęczenie. Skąd to zmęczenie? Pracujemy przecież mniej, niż nasi dziadkowie, a niemal cała kultura nastawiona jest na zabawę. Dlaczego psychozy - i ADHD - rzadko zdarzają się w Trzecim Świecie, choć tam panuje bieda i niepewność jutra?

Specjaliści zgodnym chórem mówią, że płacimy za konieczność nieustannych wyborów. Depresja druzgocze ludzi w społecznościach opartych na nowej dla ludzkości normie - odpowiedzialności tylko przed samym sobą. Gdy źródło reguł znajdowało się poza nami - w Bogu, czy w obyczaju - przekroczenie zakazu pociągało za sobą groźbę kary, ale dawało możliwość przebaczenia. Teraz, gdy postulat samorealizacji głoszą już dzieci, każdy musi wybrać siebie, swój styl, swój los, swój proszek do prania, a nawet płeć. Ludzie czują się więc nieskończenie zmęczeni. Są samotni i udręczeni wątpliwościami. Słyszymy w mediach, że ani inni ludzie, ani Bóg, nie mają prawa oceniać naszego postępowania. Oceniamy więc samych siebie. Wedle jakiego kryterium? W samoocenie miarą jest sukces. Nieuchronnie więc wielu ludzi uznaje siebie za towar wybrakowany, niepełnowartościowy. Bo gdy każdy jest własnym sędzią, to taki sędzia nie przebacza. A gdy znika poczucie winy, pojawia się wstyd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski