Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weronika Nowakowska: Mam inny świat poza biathlonem. To daje mi luz [ROZMOWA]

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Weronika Nowakowska
Weronika Nowakowska Facebook/Weronika Nowakowska
W marcu 2015 roku Weronika Nowakowska zdobyła srebro i brąz mistrzostw świata, w sierpniu 2016 urodziła bliźniaki - Kubę i Kacpra. Wróciła do biathlonu, aby walczyć o medal na igrzyskach w PjongCzang. I rok 2018 zaczęła bardzo obiecująco, zajmując podczas zawodów Pucharu Świata w Oberhofie szóste miejsce w sprincie i czwarte w biegu na dochodzenie.

- "Po raz pierwszy w dziesięcioletniej karierze przy czterokrotnym strzelaniu byłam bezbłędna" - stwierdziła Pani zaraz po sobotnim biegu...
- Tak. Wiele razy miałam jedną rundę karną, nie wytrzymywałam do końca strzelania. Nigdy dotąd nie miałam czterech zer.

- Biorąc pod uwagę wszystkie zawody, jakiejkolwiek rangi?
- Wszystkie. Wiem, że aż się nie chce w to wierzyć. Nawet jak tutaj rozmawiałam z Francuzkami, też mówiły, że to niemożliwe...

- Patrząc na cały ten sezon, Pani strzelanie jest bardziej stabilne. A w zasadzie inaczej: poprawiła Pani strzelanie.
- Na pewno jest poprawa, nie mam jakichś ogromnych wpadek. Nawet w moim najlepszym sezonie 2014/2015 często zdarzało się, że strzelałam bez błędu, po czym trzy kary. W tym sezonie moje strzelanie może nie jest bezbłędne, ale taki standard w sprincie to jedna kara (przy 10 oddanych strzałach - przyp.), a w pozostałych biegach popełniam jeden, czasami dwa błędy. Pomijam sztafetę w Hochfilzen, bo tam były po prostu tragiczne warunki... A tak, jest to strzelanie stabilne. Brakuje częściej strzelań bezbłędnych, dzięki którym mogłabym zajmować supermiejsca. Bo stać mnie na te najwyższe lokaty. Jeden niecelny strzał od razu jednak przesuwa mnie z pierwszej dziesiątki - czasami pierwszej trójki - na początek drugiej dziesiątki. Miejmy nadzieję, że będzie to szło nadal w dobrą stronę i będę w stanie częściej uzyskiwać takie rezultaty jak w Oberhofie.

- Jakie są przyczyny tego postępu w strzelaniu: sprzęt, inny rodzaj treningu, może przerwa w karierze?
- Myślę, że wszystko po troszku. Na pewno trening wprowadzony przez Tobiasa Torgersena ma znaczenie. Podczas przygotowań do sezonu trenowałyśmy strzelanie w stresie, strzelanie w emocjach, w grupie, toczyłyśmy pojedynki strzeleckie - to pozwala zachować nam chłodniejsze głowy, niż miałyśmy wcześniej. A przerwa w karierze? To, że jestem mamą, to, że w sporcie nic nie muszę, też chyba mi bardzo psychicznie pomaga. Bo technikę strzelecką, wydaje mi się, mam opanowaną. Strzelanie w zawodach to jednak kwestia psychiki. Na treningach mogę wystrzelać 10 serii i nie popełnić żadnego błędu, a przychodzą zawody i zawsze coś złapię. Dlatego istotne jest to, że mam jakiś inny świat poza biathlonem, że nawet jak w sporcie coś nie wychodzi - bo wiadomo, że są lepsze i gorsze dni - życie toczy się dalej. I chyba to mi daje taki luz.

- Paradoksalnie, przed zawodami, które okazały się najbardziej udanymi w tym sezonie, była Pani pełna obaw. Na Facebooku napisała: "Stresuję się po tej przerwie świątecznej, zupełnie jakbym zaczynała sezon od nowa. Po zaaplikowanym treningu nie czuję świeżości, może stąd trochę niepewności".
- Tak, bardzo się bałam. Oberhof jest zawsze wymagający - trasy bardzo trudne, strzelnica niełatwa, często niesprzyjająca pogoda. A ja przez ostatni tydzień walczyłam o to, by się nie rozchorować, byłam na pograniczu przeziębienia. Nie gorączkowałam, ale kaszlałam, dodatkowo w czasie świąt wszyscy w domu mieliśmy dwudniową jelitówkę, to też mnie osłabiło. Poza tym ostatnio dosyć dużo potrenowałam, wykonałam trochę treningów siłowych, generalnie takich, które nie sprzyjają superświeżości czy szybkości. Nie wiedziałam więc, czy "obudzę" się od razu, w pierwszym Pucharze Świata w tym roku. Na pewno podeszłam dobrze taktycznie do tych startów. No i jestem bardzo zadowolona, bo mając świadomość, że nie było to optimum mojej formy biegowej, potrafiłam walczyć z najlepszymi. Więc bardzo optymistycznie mogę patrzeć na przyszłość, na kolejne zawody i przede wszystkim na igrzyska olimpijskie.

- A ból pleców, który Pani dokuczał? Rzeczywiście istniała możliwość, że nie wystartuje Pani w tym sobotnim biegu, ukończonym tuż za podium?
- Tak, istniała. Ja w lipcu miała kontuzję stawu krzyżowo-biodrowego i po prostu po sprincie (w czwartek - przyp.), który był rozgrywany w bardzo, bardzo trudnych warunkach - trasa jest wymagająca, do tego było miękko, a ja się naszarpałam - czułam ból. Kiedy plecy mi ostygły, było to naprawdę dotkliwe. W piątek miałam apogeum, pół dnia spędziłam u masażysty, od doktora dostałam leki przeciwzapalne, przeciwbólowe. Ale nie za bardzo czułam poprawę i naprawdę miałam po południu taki moment wątpliwości, czy w będę w stanie w sobotę wystartować. Szczególnie ze względu na niedzielną sztafetę, bo wiedziałam, że muszę w niej wziąć udział. Ale wstałam rano, było lepiej, masażysta "zatejpował" (okleił taśmą stabilizującą - przyp.) trochę mi te plecy, jeszcze nad nimi popracowaliśmy, i zdecydowałam się wystartować. Podczas biegu specjalnie mi nie dokuczały. Ból trochę czułam, dlatego też wolniej rozpoczęłam wyścig. Za wolno, bo na pierwszym okrążeniu miałam dopiero 45. czas. Obawiałam się jednak, że jak szarpnę się na pierwszym kole, to może się to odbić na kolejnych.

- Jak obecna forma ma się do Pani przedsezonowych oczekiwań?
- Chodzi o to, że ja nie budowałam żadnych oczekiwań. I to było najlepsze. Ja nie tyle obawiałam się, co stawiałam sobie znak zapytania, czy już na początku sezonu będę w stanie walczyć o dobre lokaty. Natomiast od początku miałam poczucie, że do igrzysk, że tak powiem, wyrobię się z formą. Po tych pierwszych tygodniach sezonu bardzo się cieszę, że - nawet w tych gorszych dniach - ja cały czas prezentuję dobry poziom. Może nie rewelacyjny, ale dobry albo bardzo dobry. Nawet przy braku optymalnej dyspozycji, jestem w stanie i tak nawiązać walkę z najlepszymi. Więc mam nadzieję, że kiedy tę docelową formę przygotuję na igrzyska, będę potrafiła biegać 10-15 sekund szybciej na okrążeniu i strzelać bezbłędnie, to będę w stanie spełnić to swoje ostatnie sportowe marzenie.

- Ostatnie?
- Tak, na pewno. Marzę jeszcze tylko o medalu igrzysk olimpijskich. Spróbuję po raz ostatni, bo nie wyobrażam sobie, żebym za cztery lata miała jeszcze raz próbować.

- Co teraz? Jakie plany na najbliższe dni, na cały okres przed igrzyskami?
- W poniedziałek jedziemy na kolejny Puchar Świata - do Ruhpolding. I tam zostaniemy już na zgrupowaniu przed igrzyskami olimpijskimi. Kibice nie zobaczą więc pierwszego żeńskiego składu w Anterselvie (to kolejne zawody Pucharu Świata - przyp.). Będą tam inne Polki, z drugiego składu, z Pucharu IBU. My postanowiłyśmy zrezygnować ze startów we Włoszech na rzecz dobrego przygotowania do igrzysk. Dlatego też taka padła propozycja, taka decyzja trenera. Wydaje mi się, że słuszna, celem głównym są igrzyska olimpijskie. Inna sprawa, że w Pucharze Świata jestem teraz bardzo wysoko, ale tak widocznie musi być.

- Jest teraz Pani z dziećmi?
- Nie, zostały w domu. Przyjadą do Ruhpolding, już po Pucharze Świata - na to zgrupowanie. Teraz kontakt z nimi mam cały czas, kilka razy dziennie prowadzę wideorozmowy. Chłopcy gadają, całują telefon. Na pewno nie jestem mamą, której dzieci nie poznają, kiedy wraca do domu (śmiech).

Sportowy24.pl w Małopolsce

MAGAZYN SPORTOWY24 - Boniek o biletach na mundial, grupie Polaków i bazie w Soczi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski