MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Wesele" wróciło do Teatru im. J. Słowackiego

JOC
Na scenie pojawiła się plejada twórców. Na zdjęciu od lewej: Bożena Dykiel (Kasia), Emilia Krakowska (Marysia), Maria Konwicka (Haneczka), Maja Komorowska (Rachela), Daniel Olbrychski (Pan Młody), Andrzej Wajda, Izabela Olszewska (Gospodyni). Fot. Wacław Klag
Na scenie pojawiła się plejada twórców. Na zdjęciu od lewej: Bożena Dykiel (Kasia), Emilia Krakowska (Marysia), Maria Konwicka (Haneczka), Maja Komorowska (Rachela), Daniel Olbrychski (Pan Młody), Andrzej Wajda, Izabela Olszewska (Gospodyni). Fot. Wacław Klag
Wczoraj w Teatrze im. J. Słowackiego zobaczyliśmy słynne "Wesele" Andrzeja Wajdy. Film sprzed 38 lat, a jednak wyglądający jak nowy - dzięki cyfrowej rekonstrukcji.

Na scenie pojawiła się plejada twórców. Na zdjęciu od lewej: Bożena Dykiel (Kasia), Emilia Krakowska (Marysia), Maria Konwicka (Haneczka), Maja Komorowska (Rachela), Daniel Olbrychski (Pan Młody), Andrzej Wajda, Izabela Olszewska (Gospodyni). Fot. Wacław Klag

FILM. Sztuka Stanisława Wyspiańskiego wciąż porusza

- Cieszymy się ogromnie, że przyszliście. Nie spodziewaliśmy się tego - mówił Andrzej Wajda do tłumnie zgromadzonej widowni. - Przyszliśmy tu dla Wyspiańskiego. Jego sztuka wciąż porusza. I ciągle stawia pytania.

Teatr im. J. Słowackiego to scena związana z "Weselem" od samego początku. Tutaj, w 1901 roku, wystawiono po raz pierwszy dramat Stanisława Wyspiańskiego. Również tu, 38 lat temu, Andrzej Wajda pokazał po raz pierwszy swój film. Dlatego odrestaurowane przez projekt KinoRP arcydzieło pokazano wczoraj na ekranie zamontowanym za sceną. Pokaz zgromadził tłumną publiczność, wśród której zasiedli twórcy filmu, m.in. Daniel Olbrychski, Maja Komorowska, Stanisław Radwan, Witold Sobociński czy Krystyna Zachwatowicz.

- Życie filmu to życie motyla - dodał Andrzej Wajda. - Najpierw błyszczy, a następnie szarzeje. To bardzo piękne, że dzięki technice cyfrowej dawne filmy odzyskują blask.

- Jestem wdzięczna losowi, że mogę tu być ponownie - dodała Maja Komorowska. - To było aż 38 lat temu. Mam poczucie, że reprezentujemy wszystkich tych, którzy nie doczekali dzisiejszego wieczoru. To była przecież pierwsza rola Gabrysi Kownackiej...

Wielki film został poddany cyfrowemu ulepszeniu, nad którym czuwał sam Witold Sobociński - operator "Wesela". - To jest nadzwyczajny film - powiedział Witold Sobociński. - Został tak genialnie zrealizowany, iż pojmują go ludzie na całym świecie. Ta forma nie ma swojego odpowiednika w kinie.

Operator podkreślił wagę komputerowej rekonstrukcji: - Dzięki niej film wygląda, jakby został nakręcony wczoraj. Możemy poprawić nie tylko jakość obrazu, dodać głębokie kolory. Jest jeszcze jedna sprawa: film zyskuje nieśmiertelność. Zapisany cyfrowo obraz jest odporny na zniszczenie. I to jest najwspanialsze.

- W moim umyśle wciąż brzmią słowa: "miałeś chamie złoty róg" - wyznała Krystyna Zachwatowicz. - Pamiętam, z jakimi trudnościami udało się zrealizować "Wesele". Do dziś zastanawiam się, jak cenzura przepuściła na ekranie wizerunek Piłsudskiego. Nam, Polakom, udało się zdobyć złoty róg. Musimy się pilnować, by go nie stracić.

Rafał Stanowski

MUSIMY BYĆ STRAŻNIKAMI TRADYCJI

Maja Komorowska, Rachela:

- To nasze krakowskie spotkanie jest bardzo ważne, bo przecież tylu z nas grających w tym filmie odeszło. Niedawno Gabrysia Kownacka, nie ma Marka Walczewskiego, Marka Perepeczki, Andrzeja Szczepkowskiego i wielu innych. Dlatego, mimo że nie jestem zbyt zdrowa, to jednak przyjechałam do Krakowa, mojego Krakowa, gdzie studiowałam i przez tyle lat na tej scenie Teatru Słowackiego grałam Becketta. Żeby być z kolegami w tak ważnym dla nas dniu. Przyjechałam z Witoldem Sobocińskim, autorem przepięknych zdjęć, który sprawował też nadzór artystyczny nad rekonstrukcją obrazu w tym cyfrowym dziele.

Emilia Krakowska, Marysia:

- To jest absolutnie fantastyczna rzecz, że ten genialny film został utrwalony cyfrowo. Że nie zniknie z taśmy, że czas go nie zniszczy. Bo co w tym jest najważniejsze? To, że pozostawimy ślad tego arcydramatu następnym pokoleniom. Dla mojego pokolenia fakt, że "Wesele" wciąż żyje, jest niezwykle ważny. Księżna Karolina Lanckorońska zawsze powtarzała, że tradycja to jest kultura. Trzeba ją pielęgnować, by nie zaprzepaścić tego, co tworzyli nasi poprzednicy. My musimy być strażnikami naszej tradycji. Niemal czterdzieści lat temu, kiedy spotkaliśmy się na planie "Wesela", ja byłam już z kilkuletnim dorobkiem scenicznym Panny Młodej w spektaklu Hanuszkiewicza. Każdy z nas, aktorów, znał ten utwór jak pacierz, miał go w trzewiach, we krwi. To "Wesele" jest jak Ojcze nasz... Ogromnie się cieszę z tego pobytu w Krakowie, gdzie znam niemal każdy kamień. Teatr Słowackiego, premiera "Wesela", a potem, w 25. rocznicę powstania filmu spotkanie z Jerzym Turowiczem, także w Krakowie. I dziś ten Kraków.

Izabela Olszewska, Gospodyni:

- "Wesele" jest bardzo bliskie memu sercu, bo ten właśnie utwór zainspirował mnie do studiów aktorskich. Każda realizacja "Wesela" powoduje coraz mocniejsze bicie mego serca, a ta filmowa, bardzo piękna, szczególnie. Dlatego, choć rękę mam w gipsie, to nie mogłam nie przyjść na to krakowskie spotkanie. Pamiętam, że dla nas wszystkich bardzo ważne było rozpoczęcie tego filmu, pierwsze chwile na planie. Otóż dni zdjęciowe rozpoczęliśmy od finału "Wesela" kręconego w plenerze. Od wbiegnięcia Jaśka, czyli zgubienia złotego rogu i chocholego tańca. I wydawać by się mogło, że nic w tym dziwnego nie było, bo przecież scen w filmie zazwyczaj nie kręci się chronologicznie. A jednak, w wypadku tego utworu nic nam się nie kleiło, ani reżyserowi, ani nam, aktorom. Czuliśmy, że brak w nas dojrzewania do tego nastroju finału, że brak tej ciągłości zdarzeń i przede wszystkim myśli Wyspiańskiego. Przyleciał Jasiek, koń padł jak ma paść, czyli uśpiono go, a my wszyscy czujemy, że ten finał jest pusty, martwy, przestaje cokolwiek znaczyć. I o ile dobrze pamiętam, a przecież minęło czterdzieści lat, reżyser zrezygnował z tego układu, czyli rozpoczynania zdjęć od finału.

Olgierd Łukaszewicz, Widmo:

- Kiedy byłem prezesem ZASP-u, wygłosiłem przemówienie, w którym powiedziałem, że niegdyś duchy na tej scenie, na scenie Teatru im. Słowackiego, przekuły okowy mieszczańskiej dramy i poszły w naród. I otworzyły naszą wrażliwość na to, co nas naprawdę kole i drąży. Nadal te słowa są aktualne, czego dowodem jest "Wesele" i nasza tu obecność. To niezwykle ważne, że ten film i zarazem arcydzieło Wyspiańskiego przekażemy czy też pozostawimy naszym następcom. W ten sposób budujemy tradycję. Będąc młodym aktorem, miałem szczęście dwukrotnie zagrać Widmo u Wajdy: w tym filmie i w teatrze w Salzburgu, z niemieckimi aktorami w wersji niemieckiej. To krakowskie spotkanie po prawie czterdziestu latach jest czymś ważnym nie tylko z powodów sentymentalnych, ale i narodowych.

Witold Sobociński, autor zdjęć:

- Byłem w Krakowie, w Teatrze Słowackiego, prawie czterdzieści lat temu na pierwszej premierze "Wesela", jestem na drugiej, chciałbym dożyć do trzeciej.

(JOC)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski