Konna banderia drużbów w krakowskich strojach prowadziła na „Wesele bibickie”. Za nimi na bryczkach jechali weselnicy. Starostowie i starościny, drużbowie i druhny z przygrywającą kapelą wieźli Jaśka - pana młodego do Marysi - panny młodej. Bo to było „Wesele bibickie”.
Autor: Barbara Ciryt
Obrzęd miał miejsce w plenerze na boisku sportowym. Ze śpiewem zajechała tam prawie 60-osobowa grupa aktorów i muzyków śpiewających: „Zakwitły różyczki, ptaszek gniazdo, ściele. Z brzękiem, hukiem jedzie bibickie wesele”.. - Mamy z tysiąc gości - cieszył się Tadeusz Łysek, sołtys Bibic.
W ten sposób bibiczanie obchodzili 850. urodziny swojej wioski. Aktorzy grający weselne sceny to mieszkańcy wsi - amatorzy, którzy swe role zagrali perfekcyjnie. Uroku dodawały krakowskie stroje. Haftowane bluzki, gorsety - niektóre ze stuletnią historią, niezwykłe czepce druhen i panny młodej wykonane na tę okazję, a do tego męskie sukmany, kaftany, spodnie pasiaki i czapki z pawimi piórami.
Reżyser całego przedsięwzięcia Józef Plewniak zadbał o to, aby całą ceremonię dawnego wesela pokazać w trzy godziny. Nieocenioną pomocą służyli mu Janusz Setlak oraz Małgorzata Kurczek. Widzowie mogli usłyszeć dziesiątki pieśni i przyśpiewek, zobaczyć moc obrzędów
- poczynając od powitania pana młodego, błogosławieństwa rodziców i wyprawienia pary młodej Marysi - Gabrieli Kurczek i Jaśka - Tomasza Gazda do ślubu. Po tej części znów orszak wyjechał na wieś, pozdrawiając ludzi na podwórkach i ulicach.
Później aktorzy wystawili kolejne sceny z obrzędami. „Weselni rodzice” witali młodych chlebem i solą. Zabawom i śpiewom nie było końca. Jurajska Kapela Folklorystyczna Gminy Mi-chałowice pod kierunkiem Jana Regulskiego grała na zawołanie, jak przystało na weselu za każdą melodię weselnicy płacili. Były śmiechy, tańce, a nawet bójka. Ale pierwszy starosta, w którego rolę wcielił się Wojciech Zieliński, wesele trzymał w ryzach. Ganił drużbę za bójkę, opowiadał Marysi o strachu w nocy poślubnej i zachęcał do zabawy. Na koniec starościny przystąpiły do cepin. Zbierały przy tymi datki na pokrywki, by gospodyni miała czym garnki przykrywać.
O to, by widzowie mogli podziwiać pięknego krakowiaka, zadbała Anna Herezy, choreograf . To ona długie miesiące wyciskała poty z bibickiej młodzieży. Warto było. Józef Plewniak dziękował wszystkim za wytężoną pracę od lutego. Głównie młodzieży, która chciała wystąpić i miała odwagę pokazać się w ludowym widowisku. - Czapki z głów! - krzyczał na zakończenie zachwycony sołtys Tadeusz Łysek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?