Wiadomo kto, nie wiadomo gdzie

Po napadzie na pocztę w Koniuszy

Policja zapewnia, że zna personalia sprawców wtorkowego napadu na Urząd Pocztowy w Koniuszy. Jak dotąd, mimo prowadzonych działań, nie udało się ich jednak zatrzymać. Prawdopodobnie ukrywają się na terenie Śląska.

   Nie potwierdziły się pierwotne przypuszczenia co do tego, że sprawcami zajścia mogli być ludzie spoza terenu Koniuszy. Wykluczono również, że napadu dokonali często zatrudniani przez okolicznych rolników do pomocy w pracach polowych obywatele Ukrainy. - Na podstawie działań operacyjnych, m.in. prezentacji pracownicom poczty, zdjęć osób, które wytypowaliśmy jako możliwych sprawców, jeden z nich został rozpoznany. Następnie udało nam się ustalić personalia drugiego z napastników. Obaj są w tej chwili poszukiwani - mówi rzecznik prasowy komendanta powiatowego policji w Proszowicach nadkom. Piotr Styczyński.
   Obaj podejrzewani o napad mężczyźni są związani z gminą Koniusza, choć jeden z nich jest obecnie zameldowany poza terenem województwa małopolskiego. Jak zapewnia policja, do wczoraj żaden z nich nie pojawił się w domu. Jeden z nich pracuje, ale w miejscu pracy też nie był ostatnio widziany. - Myślę, że w tej chwili ich zatrzymanie to kwestia czasu. O sprawie wiedzą policjanci z ościennych województw. Podejrzewamy, że sprawcy ukrywają się na terenie województwa śląskiego - mówi nadkom. Styczyński.
   Zbierane na gorąco informacje mówiące o tym, że sprawcy po napadzie na pocztę w Koniuszy wyszli stamtąd z niczym, okazały się nie do końca precyzyjne. Okazuje się bowiem, że opuścili obiekt z łupem wysokości... 100 złotych. Zdaniem policji nie były to jednak - jak informowały niektóre media - pieniądze z pocztowej kasy. Miała je oddać napastnikom jedna z zastraszonych pracownic z własnego portfela. (ALG)