Tomasz Domalewski: ODE MNIE
Tę wiedzę mają tylko obydwaj uczestnicy sporu. I jeszcze ktoś z WSI. Romuald Szeremietiew, człowiek w czasach PRL nieustraszony, twierdzi, że obecny marszałek Sejmu nasłał na niego kiedyś służby WSI. Działacze PO, w tym sam Komorowski krzyczą, że to kłamstwo. Zarzucają ponadto Szeremietiewowi chęć skompromitowania Komorowskiego przed wyborami prezydenckimi.
Szeremietiewa nic nie łączyło i nic nie łączy z PiS, więc posądzanie go o działalność na rzecz partii, która popiera Lecha Kaczyńskiego jest bezsensem. A o nadzwyczajnych kontaktach Bronisława Komorowskiego z WSI rozmaite gazety pisały dużo wcześniej i marszałek Sejmu nie wszczynał wobec nich żadnego postępowania. Dziwi więc niczym niezmącona pewność polityków PO w oczernianiu Szeremietiewa. Przypomnijmy, że podobnie było w przypadku Chlebowskiego i Drzewieckiego. Oni także mieli być, zdaniem partyjnych kolegów, kandydatami na ołtarze, tylko ten łobuz Kamiński... Wiara czyni cuda. Ale nie w pobliżu cuchnącej polityką sadzawki.