Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wicelider z Andrychowa remis przyjął z pokorą

Redakcja
III LIGA PIŁKARSKA. To był hit kolejki minionego weekendu. Wiceliderujący Beskid podjął Granat Skarżysko-Kamienna, czwartą siłę rozgrywek. Skończyło się bezbramkowym remisem, choć każda ze stron mogła się pokusić o pełną zdobycz.

Walka była, ale brakło goli FOT. JERZY ZABORSKI

- Przyjmujemy remis z szacunkiem i pokorą - podkreśla Krzysztof Wądrzyk, trener Beskidu. - Granat był najmocniejszym zespołem, z którym przyszło nam się w tej rundzie potykać. Być może czegoś nam zabrakło, by strzelić bramkę, ale też trzeba pamiętać, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a tym razem nie pozwolił nam na wiele.

Od pierwszych chwil goście zagrali wysoko. - Jednak, zgodnie z oczekiwaniami, nie postawili na otwartą grę, tylko ustawili się defensywnie, czekając na nasze błędy w strefie środkowej, by szukać szczęścia w kontrze - uważa trener Wądrzyk. - Musieliśmy być bardzo konsekwentni w defensywie. Tak też to wyglądało. Jest to dla mnie o tyle cenne, że przecież nasza obrona jest złożona z młodych zawodników. Naszą mocną stroną są zazwyczaj stałe fragmenty. Jednak przy nich goście całą drużyną ustawiali się przed polem karnym. Ciężko było się do nich dobrać. To dlatego, jeśli nie można wygrać, to trzeba umieć zremisować. Na pewno chcieliśmy wygraną zrehabilitować się za poprzednią porażkę, u siebie z Lubaniem Maniowy 1:3, ale nie do końca nam się to udało. Jednak od tamtego czasu zdobyliśmy 4 punkty, bo wygraliśmy też na Wiernej 1:0. Jednak u siebie chciałoby się wygrywać. Mam nadzieję, że kibice doceniają jednak wysiłek zawodników.

Trener Wądrzyk przy każdej okazji podkreśla, że w drugiej połowie jesieni zaczęła się poważna walka, bo zespoły miały czas na zgranie. - Z każdym meczem poprzeczka idzie w górę, a nam w miarę regularnie udaje się punktować. To jest powód do satysfakcji, biorąc poprawkę na to, że skład zespołu latem rodził się w bólach - przypomina andrychowski szkoleniowiec.

Obaj trenerzy podkreślili, że było to spotkanie z gatunku tych na jedno trafienie. - W ostatnim kwadransie był okres, kiedy mieliśmy kilka kornerów pod rząd, ale też obrońcy Granatu byli potężnie zbudowani, więc trudno było walczyć o górne piłki - tłumaczy trener Wądrzyk. - Jednak w ostatniej minucie należał nam się korner, a wtedy wszystko mogłoby się zdarzyć. Piłka toczyła się poza linię końcową boiska, a z dala od niej, z pozycji spalonej uciekał Damian Kowalczyk. Nikogo nie absorbował, bo w promieniu ponad 10 m nie było żadnego z rywali. Nie rozumiem, dlaczego akcja została przerwana, a piłka przyznana rywalom. W tak "ciasnych" meczach o wyniku decydują detale, a to mógł być jeden z nich.

Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski