Radość piłkarzy Przeboju Fot. Jan Hubrich
Po spotkaniu żaden z trenerów nie mógł być szczęśliwy, ale jeśli już komuś bardziej rzedła mina, był to szkoleniowiec andrychowian. Zwycięstwo wymknęło mu się z rąk dosłownie w ostatniej chwili, w doliczonym już czasie gry, w 93 minucie.
- Pretensje możemy mieć tylko do siebie - ocenił trzeźwo sytuację Edward Wandzel. - Mieliśmy wcześniej czyste sytuacje do podwyższenia wyniku, choćby Adamus, który strzelił koło słupka, a mógł dogrywać do Chowańca, który miałby przed sobą pustą bramkę. Strata bramki w ostatnich sekundach bardzo boli.
Zawodnicy Przeboju mogą więc powiedzieć, że mają szczęście, choć brakowało go we wcześniejszych fragmentach gry. - To był taki mecz, w którym nie szło nam od początku - analizuje trener Przeboju Maciej Antkiewicz. - Każda stykowa piłka jest dla przeciwnika. Dziewięć spotkań granych w 12 - 13 osobowym składzie musiało wyjść, to zostaje w organizmach, nie da się tego ukryć i wychodzi to właśnie w końcówce sezonu.
Przebój miał już wcześniej kłopoty kadrowe - nie grali bowiem od dłuższego czasu R. Jarosz, Cupiał, Zgoda, Spurna wykluczeni przez kontuzje bądź sprawy pozasportowe (R. Jarosz) do końca sezonu. Teraz zawodowe obowiązki zmusiły do wyjazdu Marcina Morawskiego, a Radosław Pindiur zagrał na własną prośbę.
- Konsultowaliśmy się z doktorem który go prowadził i stwierdził, że 30 minut może zagrać - mówi szkoleniowiec wolbromian. - Miał naruszoną torebkę stawową, ale też pozwolenie na grę przez pół godziny. Wszedł i wykonał stały fragment gry, dzięki któremu zdobyliśmy punkt, więc opłacało się z niego skorzystać.
Od początku rundy kłopoty kadrowe ma Beskid, z którego przed wiosną odeszło wielu zawodników. - Trzeba mieć szacunek do chłopaków, bo grali w jedenastu - mówi Edward Wandzel. - Mamy wiele kontuzji i nie chcemy ryzykować. Nie gra Kaczmarczyk, Kliber - podstawowi zawodnicy, którzy decydują o obliczu zespołu i dlatego jest to dla nas duża strata. Utrzymaliśmy się z tą kadrą, w której gra sześciu - ośmiu młodzieżowców, ale to dobry wynik.
Co ważne, Przebój obronił swą reputację, na którą tak mozolnie zapracował wiosną. Gdyby zdarzyła mu się druga z rzędu porażka, nadwyrężyłby bardzo pozycję, na którą zapracował. Wizerunek byłby gorszy niż na to zespół zasługuje. Problemy są jednak w ataku. Sam Łukasz Pazurkieewicz to nie to.
- Uważam, że zrobił spory krok do przodu w tej rundzie - mówi Antkiewicz. - Jeśli wzmocnimy się, bo nie chodzi o uzupełnienia, to każda z formacji może grać lepiej.
Jacek Żukowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?