Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widelec w kolanie, czyli o potędze

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Kwadratura kuli. Nie powiodła się, jak dotąd, brawurowa próba przekonania globu, że to my, Polacy, nauczyliśmy Francuzów jeść widelcem. Nawet jeśliby to była prawda, jakoś nikogo (poza fanami MON) nie porywa.

Wredny świat nie uwierzył też w rewelacje Antoniego Macierewicza o „mistralach za dolara” oraz inne. Okazuje się, że nie wystarczy głosić po korytarzach, iż wstaliśmy z kolan i jesteśmy wielcy.

Za sprawą tromtadracji globalna opinia publiczna nie rzuciła się do telewizorów, by z wypiekami śledzić, co też dzieje się w naszym mniemanym mocarstwie. Za to wybory we Francji obserwowali bacznie wszyscy. W minioną niedzielę skakałem po kanałach telewizyjnych - od BBC i CNN przez ARD, ZDF, RAI po Rossiję, Al Jazeerę i stacje wschodniej Azji. Wszędzie Macron.

Wkurzające? I to jak! Zwłaszcza że on w kampanii mówił brzydko o Polsce (jako reżimie na modłę Putina) i Polakach (jako przyczynie bezrobocia nad Sekwaną). Ale taka jest, niestety, rzeczywistość. Powinniśmy umieć się z nią zmierzyć. Pamiętając, że Francja to piąta gospodarka świata, z PKB wartym ponad 2,2 biliona euro (polskie to 436 mld euro). Że Francja to potęga nuklearna; Polska nie ma śmigłowców, za to tworzy obronę terytorialną, czyli leśną armię wyklętych, która w razie konfliktu pozwoli państwu istnieć o pół sekundy dłużej. Francja produkuje samochody pod własnymi markami (w Europie robią to jeszcze tylko Niemcy i Włochy), my montujemy cudze…

Tak, jesteśmy montownią, „Chinami Europy”. Ale może to nasz atut? Chińczycy przeszli właśnie, jak kiedyś Japończycy, a potem Koreań-czycy, z fazy montowni i naśladownictwa w fazę tworzenia i sprzedawania własnych nowatorskich produktów. Reklamowany przez Roberta Lewandowskiego smartfon Huawei coraz dzielniej radzi sobie w konkurencji z Apple i Samsungiem.

To jedyna realna droga do potęgi. Nam może się udać, bo jak na Europę jesteśmy duzi i niegłupi. Sęk w tym, byśmy nie byli monterami w stylu Chaplina z filmu „Dzisiejsze czasy”, tylko szybko uczącymi się asystentami Einsteina i Tesli. Wicepremierzy Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin zdają się to rozumieć.

Próbują nas popychać w tym kierunku: byśmy się stali naprawdę mocni - a nie tylko o tym mówili. Taki proces przebiega jednak sprawniej, gdy wspiera go zręczna dyplomacja: skomplikowana gra, w której obiektywnie słabsi układają się z obiektywnie silniejszymi (i na odwrót) dla realizacji wspólnych celów i interesów. Oczywiście, słabszy musi dbać i walczyć o to, by owo układanie przebiegało - w miarę możliwości - na jego warunkach.

Równocześnie jednak powinien pamiętać, że prymitywne kopanie się z koniem kończy się zawsze tak samo: na kolanach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski