Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widziane z boku: Oświęcimskie dylematy. Awansować do „szóstki”, czy walczyć o play-off okrężną drogą

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Czy Jan Daneczek (z lewej) w ćwierćfinale zagrają z Cracovią czy Tauronem Katowice.
Czy Jan Daneczek (z lewej) w ćwierćfinale zagrają z Cracovią czy Tauronem Katowice. Fot. Jerzy Zaborski
Sezon zasadniczy w hokejowej ekstraklasie powoli dobiega końca. Pora zatem na pierwsze podsumowania. Unia Oświęcim wciąż walczy o miejsce w elitarnej „szóstce”, gwarantującej udział w play-off bez konieczności rozgrywania barażu. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że - w obecnej sytuacji – pozycja w „szóstce”, poza prestiżem, nie daje oświęcimianom zbyt wielkich korzyści.

Przed rokiem miejsce w „szóstce”dawało oświęcimianom nadzieję na przedłużenie udziału w play-off, bo pozwalało uniknąć na szczeblu ćwierćfinału konfrontacji z głównymi kandydatami do mistrzostwa. Tak się nie stało, więc Unia po zaciętej walce, w pięciu meczach, odpadła z rywalizacji z Comarch Cracovią.
W tym roku, kiedy w lidze jest trzech faworytów, szóstce miejsce po fazie zasadniczej nie jest dla oświęcimian dobrą pozycją wyjściową do play-off, zwłaszcza, że jeśli ją wywalczą, znowu wpadną na Cracovię, która przez słabą postawę w styczniu spadła na trzecie miejsce, a właśnie w wyniku ustalonej wcześniej drabinki, zespoły z tych właśnie lokat skazane są na siebie w pierwszym starciu. Co zatem czeka jeszcze oświęcimskich kibiców w tym sezonie? Dwa mecze we własnej hali przeciwko Cracovii. W przypływie uśmiechu fortuny może trzy i po sezonie...
A już myślałem, że po przejęciu zespołu przez Jirziego Szejbę będę mógł mówić o hokeistach Unii „oświęcimscy westerplatczycy”. Ktoś powie, że to nadużycie. Nie. Odpowiem słowami wielkiego Polaka, Jana Pawła II. - „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje w życiu swoje własne Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakiś porządek wartości, który trzeba obronić dla siebie i innych.”
Oświęcimianie dysponujący skromniejszym budżetem od wielu klubów hokejowych w Polsce, ze składem opartym na wychowankach, przyprawionych sporą dawką młodzieży, skazani byli przez wielu na grę w dolnych rejonach tabeli. Tymczasem nagle zaczęli rozstawiać ligowych faworytów po kątach. Owszem, trzeba brać poprawkę, że wiele zespołów na przełomie grudnia i stycznia było zmęczonych tempem rozgrywek, Pucharem Polski, czy obowiązkami reprezentanta kraju. Jednak w Oświęcimiu mieli węższą kadrę od innych, a mimo to, Unia kompletowała punkty, wychodząc z dziewiątej pozycji na szóstą.
Zabrakło niewiele, żeby dopomóc szczęściu. Kluczowy dla dalszych losów sezonu był mecz przeciwko Podhalu Nowy Targ, przegrany we własnej hali 0:4, który rozpoczął oświęcimską zadyszkę. Gdyby wtedy Unii udało się wygrać i wspiąć na piąte miejsce w tabeli, byłaby jeszcze większa motywacja do walki. Utrzymanie się na tej pozycji zwiększałoby szanse oświęcimian na przedłużenie play-off, bo w pierwszej rundzie wpadliby na czwarte w rankingu Jastrzębie, a z tym zespołem można byłoby powalczyć z lepszym skutkiem niż z Cracovią czy Katowicami, nawet w przypadku rozpoczęcia rywalizacji w hali przeciwnika. Szczęściu trzeba starać się zawsze pomagać.
Niektórzy mieniący się dziennikarzami wyśmiewają teorię, że oświęcimianie mogliby się przebić do strefy medalowej. Kpią sobie z tego także publicznie. Ciekawe zatem po co przychodzą na mecze? Zamiast podtrzymywać zespół na duchu, wykonują tzw. krecią robotę. Czyżby uważali, że Unia jest tłem dla Jastrzębia, czy Podhala? Na początku sezonu wyśmiewano teorie działaczy widzących oświęcimian w turnieju finałowym Pucharu Polski. Gdyby od początku zespół prowadził Jirzi Szejba, być może to wcale nie byłaby utopia. Nie twierdzę, że przejście przez ćwierćfinał zapewniłoby Unii medal, ale przynajmniej przedłużyłoby sezon o kilka tygodni. To nie tylko więcej emocji dla kibiców, ale także prestiż dla klubu i miasta. Przejście przez ćwierćfinał miałoby prestiżowy wymiar. To wreszcie perspektywa większej ilości transmisji telewizyjnych z Oświęcimia, a więc i jakaś karta przetargowa do rozmów ze sponsorami pod kątem nowego sezonu.
Teraz są dwa scenariusze na dalszą część sezonu. Walczyć o „szóstkę” i w ćwierćfinale mierzyć się z Cracovią, dla której pierwsza runda play-off jest zawsze najcięższa, czy może spaść na siódme miejsce, żeby walczyć w barażach z ostatnim w tabeli Naprzodem Janów i potem siłą rozpędu wpaść na wiceliderujący Tauron Katowice. I tutaj są różne szkoły odnośnie strategii walki. Z jednej strony oświęcimianie przed ćwierćfinałami będą mieli o dwa mecze więcej w nogach od konkurencji, która jednak będzie czekać, a to czasem jest gorsze. Pamiętamy play-off sprzed kilku lat, kiedy liderujący sanoczanie, w wyniku nieparzystej liczby ekip w play-off, czekali kilka tygodni na pierwszy mecz. Byli zwolnieni z ćwierćfinału, a potem nie przeszli przez półfinał.
Walka w lidze wciąż trwa. Pytanie, czy po fazie zasadniczej będzie szybka kapitulacja, czy może po zakończeniu sezonu heroiczną postawę hokeistów będzie można określić mianem „oświęcimskich westerplatczyków”.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Widziane z boku: Oświęcimskie dylematy. Awansować do „szóstki”, czy walczyć o play-off okrężną drogą - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski