Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzieli go już w Samborze

Paweł Głowacki
Dostawka. Kruchy i mały. Tak mały, że mniejszy od wielu z tych, których w drohobyckim Gimnazjum Państwowym im. Króla Władysława Jagiełły uczył rysunku i prac ręcznych. Tak kruchy, że starawe garnitury, starawe i dziwaczne, bo nie wiedzieć czemu zawsze dla niego przyciasne, wyglądały na nim jak puste futerały.

Jeden z jego uczniów większych od niego zostawi po sobie te o nim słowa: „To ubranie nosiło go, zamiast być noszonym”. Twarz miał trójkątną, z daleka wyglądała niczym falujący na wietrze latawiec z wymalowanymi czarnymi kroplami oczu i kreską nieodwracalnie ukośnych warg jakby nieustannie w cierpkim uśmieszku. „Tak stał on wśród nas, jak marzenie”. On – Bruno Schulz. Jak marzenie. Ładnie powiedziane, zapisane, uwiecznione. Kawałek ciepłej o nim pamięci w kilku ładnych słowach. I teraz już tylko one pozostały. W kwietniu zmarł Alfred Schreyer, ostatni żyjący w Drohobyczu uczeń twórcy „Sklepów cynamonowych”. Miał lat 93. Tak, ostatni. Nikt już nie opowie, jak było, i nikt nie zaświadczy sobą, głosem swoim, okiem, gestem, że to prawda. Zostały tylko słowa, składające się na opowieści o nim. Trzeba będzie wierzyć słowom na słowo – lecz cóż to szkodzi? Przecież opowieściom jego „Sklepów cynamonowym” lub „Sanatorium pod Klepsydrą” też wierzy się na słowo, nie szuka się innych potwierdzeń, innych dowodów.

Tak, trzeba będzie wierzyć w napisaną kruchość i małość, w przyciasne ubrania i trójkątny latawiec twarzy. Trzeba będzie uwierzyć w słowa o jego dziwacznych, drobnych stopach, przypominających dłonie, o jego krokach niedużych i nerwowych, i o tych hipnotycznych chwilach lekcji, kiedy powoli znikała rzeczywistość i nieruchomiał czas, gdyż on, niespiesznie wędrując po okręgach, głosem nikłym jak ciemny włos snuł swoje olśniewające bajki, improwizowane opowieści choćby o ołówku, o strugu, o kaflowym piecu w kącie klasy lub o smutnym uśmiechu chorej dziewczynki, która tęskni do słońca, snuł je aż do dzwonka na koniec lekcji, kilkoma pociągnięciami kredy ilustrując na tablicy swoje zdania szemrane, słuchane przez uczniów w ciszy doskonałej. Trzeba będzie wierzyć, że był jednym z największych w Drohobyczu kinomanów, o ile nie największym. Ba! Trzeba będzie wierzyć, że równie często, jak w kinie „Sztuka”, bywał na hokejowych meczach, kibicując miejscowej ekipie „Czuwaj”. Trzeba będzie też wierzyć w to, że kiedy się czegoś lękał, a lękał się co godzinę, zwykł palcem prędko kreślić w powietrzu niewidzialny domek i ufał, że jakimś cudem zmienił się w lalkę i schował się w nim, cichuteńko, ostrożnie, żeby nikt nie usłyszał i nie wytropił, zamykając za sobą przezroczyste, maleńkie drzwi. Tym i reszcie słów uczniów Schulza trzeba będzie wierzyć na słowo, a wiara taka zawsze z czasem zmienia to, co w słowach tkwi – w mit. I to będzie najlepsze. Dopiero to będzie sednem prawdy.

Schulz przeistoczy się w kogoś przypominającego postacie, które lepił ze zdań, w bohatera jakiegoś, w jakieś nowe widmo fikcji zagadkowej, bo nie wiadomo, czy ktoś ją w ogóle napisał, czy też napisał, lecz zaginęła, przepadła. Niczym mityczny „Mesjasz” Schulza. Podobno była na świecie ta proza, podobno cała była, cała, czyli ukończona, i podobno niektórzy ją poznali i przysięgali, że genialna ona, obezwładniająca. A później wybuchła II wojna. „Mesjasz” – kamień w wodę. Jeden z uczniów, których nie ma, a nie ma już wszystkich, zostawił takie wspomnienie. „Niekiedy czytał mi fragmenty swoich opowiadań – ostatnio Mesjasza”. Trzeba będzie uwierzyć na słowo. Jak w to, że jest gdzieś „Mesjasz” cały, z którego ostały się jedynie te pierwsze takty. „Rankiem obudziła mnie matka, mówiąc: – Józefie, Mesjasz jest blisko; ludzie widzieli go już w Samborze”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski