Ryszard Terlecki: WSZYSTKO JEST POLITYKĄ
Jest jasne, że za narastające trudności zapłacą zwykli Europejczycy, a nie magnaci Eurolandu oraz sfora ich urzędników, klientów, dworaków (co to za aluzja?) i rzeczników. Ponieważ jednak nie wszyscy Grecy, Hiszpanie, Włosi czy Polacy gotowi są zaciskać pasa, aby starannie ukryte fortuny pozostały nienaruszone, rzuca się na użytek ogłupianej publiczności parę odpowiednio upudrowanych łgarstw, pozorujących receptę na, rzekomo chwilowe, kłopoty.
Przede wszystkim wmawia się zapracowanym i łaknącym dostatku mieszkańcom Europy, że lekarstwem na kosztowną biurokrację, wszechobecną korupcję, zatrważającą niekompetencję, a równocześnie chełpliwe zadufanie, będzie… to samo, tylko na jeszcze większą skalę. Co zrobić, skoro sypie się niegdysiejszy projekt solidarnej, demokratycznej i szanującej sprawiedliwość Unii Europejskiej? To proste: trzeba pętlę integracji zacisnąć jeszcze mocniej, aby opornym zabrakło tchu choćby na próbę jej rozluźnienia.
Bankierzy i zarządcy wirtualnych majątków (w odróżnieniu od realnych majątków, napełniających ich kieszenie) zarobią jeszcze więcej, a miliony pracowników zapłacą za ich niepohamowane pragnienie bogactwa. Przy okazji zarobią też usłużni wyrobnicy europejskiej fatamorgany: premierzy, ministrowie finansów, marszałkowie parlamentów, sędziowie trybunałów.
Więcej Unii w Unii Europejskiej – wołają orędownicy finansowego oszustwa. Jest jasne, że prędzej czy później prawda o bankructwie integracyjnej idei wyjdzie na jaw, ale co to obchodzi dzisiejszych menedżerów tego biznesu? Oni już będą na miliardowych emeryturach, a ich dzieci i wnuki korzystać będą z uroków życia, zabezpieczeni na kilka pokoleń. A Europa? Pal licho Europę, skoro nie szanuje się własnego państwa i narodu, to kto by się przejmował Starym Kontynentem.
Jak w takiej sytuacji powinni postępować Polacy? Uczynić polską gospodarkę odporną na karambol Eurolandu, nie pożyczać u wirtualnych lichwiarzy, strzec się utonięcia razem z całą dziurawą tratwą. A co robi polski rząd? Postępuje dokładnie odwrotnie. Za obietnicę paru ratunkowych posad dla głównych „inżynierów” demontażu polskiego państwa, zamienia się w ekipę kamerdynerów, wysługujących się każdemu, kto łaskawie pozwoli choćby przysiąść na jakim zydelku w przedpokoju europejskiej władzy. Między poklepaniem po ramieniu przez niemiecką kanclerz a chmurnym zmarszczeniem jej brwi – rozciąga się cały obszar suwerenności polskiej polityki zagranicznej. A już zasłużyć sobie także na poklepanie przez rosyjskiego niedźwiedzia, to radość tym większa, im większym okupiona poniżeniem.
Bo podwójne napiwki, szczególnie w czasach kryzysu, pozwalają na satysfakcję z dobrze wykorzystanej okazji. Gdy przyjdzie oddawać władzę i uciekać na drugi koniec świata, taka okazja już się nie powtórzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?