Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieczór kawalerski policjanta: kluby, awantura, szpital, przełożony ślub

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Mateusz W.  był oskarżycielem posiłkowym na procesie oskarżonego. Przyjął od niego przeprosiny i zadośćuczynienie finansowe
Mateusz W. był oskarżycielem posiłkowym na procesie oskarżonego. Przyjął od niego przeprosiny i zadośćuczynienie finansowe Artur Drożdżak
Wieczór kawalerski policjanta do pewnego momentu niczym się nie wyróżniał. Była zabawa, dobre jedzenie, alkohol. Wszystko się zmieniło, gdy Mateusz dostał nożem w brzuch. O mało nie zginął.

Ta historia ma dwóch bohaterów, których los zetknął niespodziewanie o 4 nad ranem przed lokalem BaniaLuka w centrum Krakowa.

Mateusz do dziś boryka się z problemami zdrowotnymi, a Daniel za kratkami rozmyśla, czy rozsądnie było sięgać po nóż i wbijać go w brzuch przypadkowej osobie. I to tylko dlatego, że ów nieznajomy wypowiedział o jedno zdanie za dużo. Jak ono brzmiało, o tym będzie dalej.

Wieczór kawalerski

Dla Daniela tamten wrześniowy wieczór 2018 roku specjalnie nie różnił się od innych. Ze Zbyszkiem, kumplem z osiedla Strusia w Nowej Hucie, wybrał się do centrum Krakowa, by w luźniejszej atmosferze wysączyć trochę alkoholu, pogadać, a może i zaczepić jakieś kobiety, którym będzie można zaimponować, a nawet zaprosić do siebie na spotkanie we dwoje. Byli z kolegą razem w klubie Hash Live, potem przenieśli się do lokalu BaniaLuka. Tam około 3 nad ranem doszło do awantury grupy klientów, która przerodziła się w małą wojenkę 15-20 podchmielonych ludzi.

Ochroniarze opisywali potem zajście dwoma epitetami: dynamiczne i chaotyczne.

Podczas wymiany argumentów w powietrzu latały wyzwiska, kufle piwa i krzesła. Musiała interweniować ochrona. Wzburzony tłumek zwaśnionych wyproszono na zewnątrz lokalu. Daniel też wówczas wyszedł na świeże powietrze i czuł działanie alkoholu. Do bijatyki się jednak nie wtrącał.

Z powodu zajścia pokrzywdzony musiał odłożyć niepowtarzalną uroczystość, jaką jest ślub i wesele

Mateusz swój wieczór kawalerski zaczął o 20 w mieszkaniu kolegi, w sumie było ich pięcioro. Na miasto wyszli koło 23. Poszli na ul. św. Tomasza do lokalu Coyot, potem byli w klubie Społem, a około 3 nad ranem z Tadeuszem S. ruszyli w kierunku Plant i mijali po raz pierwszy tej nocy lokal BaniaLuka.

Z oddali widzieli w ogródku bójkę około 10 osób, nie włączali się do zadymy.

Obaj ponownie przemieszczali się koło BaniaLuki również o godzinie 4.30 i znowu byli świadkiem mało kulturalnych zachowań, gdy jakiś mężczyzna leżał na ziemi, a kilku innych biło go bez wyraźnego powodu. Dopiero wtedy postanowili interweniować: zostawcie go! - rzucili w stronę agresywnej grupki. Ktoś odparł, by się nie wtrącali i z obu stron padły ostre słowa, które mogły się przerodzić w czyny.

Wkracza nożownik

Niespodziewanie dobiegł do tej grupy wysoki brunet z bliznami na twarzy. Podniósł z ziemi nóż i wszystkim kazał wypie...ać. Młodzi ludzie zaczęli się rozchodzić, ale nagle uzbrojony mężczyzna zaczął się przepychać z Tadeuszem S. i uderzył go pięścią w twarz. Mateusz ruszył, by bronić kolegi i wszedł między niego i nożownika. Na wulgarne słowa, że ma wy...lać, odparł do agresora, że „tak to sobie możesz mówić do swojej starej”. Ten postanowił ukarać Mateusza, bo zapewne uznał, że policjant miał na myśli jego zmarłą w 2012 roku matkę. Bez ostrzeżenia wykonał szeroki zamach i wbił nóż w brzuch Mateusza.

Oszołomiony od uderzenia w głowę Tadeusz S. otrząsnął się i ujrzał rannego w brzuch kolegę, który leżał na ziemi. Nożownik zniknął niczym duch. Potem się okazało, że z kolegą Zbyszkiem błyskawicznie taksówką wrócili do Nowej Huty i tam Daniel narzędzie zbrodni wrzucił do studzienki kanalizacyjnej na osiedlu Strusia.

Nóż odnaleziono cztery dni później, gdy policjanci zatrzymali Daniela na osiedlu Tysiąclecia. Nie zamierzał się grzecznie poddać, gdy zorientował się, że jest otoczony. Z mieszkania kolegi na czwartym piętrze przeskoczył przez barierkę balkonu, by dostać się na piętro niżej. Tam złapali go kryminalni.

W tym czasie 27-letni Mateusz był już po operacji w szpitalu Narutowicza ratującej mu życie. Ostrze o długości 10 centymetrów trafiło w okolice pępka i uszkodziło organy wewnętrzne.

Narzeczona Mateusza tamtą noc spędzała na wieczorze panieńskim w innym miejscu, wyłącznie w żeńskim gronie.

Do narzeczonego nie mogła się dodzwonić, dopiero następnego dnia dowiedziała się, że gdzieś podczas zabawy na mieście zgubił swój telefon warty 400 zł. Kobieta szybko jednak przekonała się, że nie to jest największym zmartwieniem.

Ślub przełożony

Na skutek zdarzenia trzeba było przełożyć uroczystości ślubne na późniejszy termin. Mateusz powoli dochodził do zdrowia i jeszcze długo miał kłopoty ze snem, jedzeniem i poruszaniem się.

27- letniego Daniela K. prokurator oskarżył o próbę zabójstwa. Gdyby Mateusz był na służbie, to sprawcy groziłoby co najmniej 12 lat więzienia, ale jednak w tym przypadku zagrożenie karą było mniejsze.

Wyrok maksymalny

Daniel przyznał się do zadania ciosu, ale zaprzeczał, by chciał zabić Mateusza lub wyrządzić mu krzywdę. Oskarżyciel domagał się dla sprawcy 11 lat więzienia, ale Sąd Okręgowy w Krakowie skazał go na osiem lat.

Z uwagi na nietrzeźwość uczestników zajścia i świadków ustalenie prawdy na temat przebiegu zajścia było mocno utrudnione.

Ważnym, obiektywnym dowodem okazało się nagranie z monitoringu kamery przed lokalem.

Zbigniew W., kolega Daniela, z którym byli na mieście tamtej nocy, twierdził, że Daniel na chwilę zniknął, a potem się pojawił i nakłonił go do szybkiego powrotu do domu.

Zbigniew W. widział w internecie film z zajścia i rozpoznał na nim Daniela jako osobę, która trzymała nóż w ręce. Mężczyźni znają się od 10 lat, są kolegami z osiedla i to rozpoznanie kumpla było oczywiste.

Dopiero na sali sądowej świadek zaczął się wycofywać ze swoich wcześniejszych twierdzeń. Mówił, że Daniel na osiedlu ma złą opinię i cechuje go wybuchowość.

- On najpierw coś robi, a potem myśli - zeznał Zbigniew W.

Sąd za okoliczność obciążającą Daniela K. przyjął działanie pod wpływem alkoholu, ucieczkę z miejsca zdarzenia, wcześniejszą karalność m.in. za narkotyki, uszkodzenie ciała i atak z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

Nie uwierzył, że w trakcie zatrzymania Daniel został pobity przez policjantów, tym bardziej że nie składał w tym zakresie żadnych skarg.

Zdaniem sądu oskarżony tamtej nocy działał z rozmysłem - zabrał leżący na ziemi nóż, rozłożył go, wziął zamach i zadał groźny cios.

Przyjęte przeprosiny

Za okoliczność łagodzącą przyjęto przyznanie się do zadania uderzenia oraz wyrażenie skruchy i przeproszenie Mateusza. Przeprosiny zostały przyjęte. Już w trakcie procesu podjęto postępowanie mediacyjne. Daniel K. przeprosił, wyraził skruchę i zapłacił rannemu 23 tys. zł zadośćuczynienia.

Sędzia nie kryła, że to tylko część kosztów, jakie poniósł pokrzywdzony, przygotowując się do ślubu.

W złożonej apelacji od wyroku obrona domagała się nadzwyczajnego złagodzenia kary do dwóch lat i ośmiu miesięcy. Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku jednak nie zmienił, jest prawomocny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wieczór kawalerski policjanta: kluby, awantura, szpital, przełożony ślub - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski