Wcześniej ambasada polska rozesłała ponad 800 zaproszeń. Przedstawiciel firmy, która jest właścicielem kina, tłumaczył, że „kontrowersyjny” film stwarza zagrożenie dla widzów. Kto przekazał mu polecenie wycofania się z umowy? Funkcjonariusze policji, a może władze miasta? Jaki podano argument?
Pewien polski obywatel, który nie płaci alimentów, ale za to wojażuje po Europie z reklamą sędziego Rzeplińskiego, zagroził podłożeniem bomby? A może islamiści z Kolonii, których od sylwestra do dziś nie udało się namierzyć, przyjadą z gościnnymi występami? Może na party u burmistrza rosyjski ambasador groźnie zmarszczył brwi? Z pewnością poważnym zagrożeniem nie mogła być pikieta naszej rodzimej elity rozumu, gdyby akurat nie miała nic innego do demonstrowania i wybrała się do Berlina.
W Polsce w głównym programie telewizji można było oglądać niemiecki serial o moralnych rozterkach bohaterskiej armii, maszerującej na wschód, a w Berlinie, w eleganckim kinie „Delphi” dla zamożniejszej publiczności, nie można urządzić pokazu polskiego filmu o kulisach smoleńskiego śledztwa.
Po projekcji serialu „zaprzyjaźnione” media tłumaczyły nam, że to tylko artystyczna wizja reżysera, który miał prawo przedstawić żołnierzy AK jako dzikich oberwańców, chętnie wspierających Niemców w mordowaniu Żydów. Ciekawe, co przeczytamy w niemieckich gazetach na temat skandalu z berlińskim pokazem? A może nic, bo po co mieszać w głowach publiczności, którą już raz poinformowano o nieudolnych polskich pilotach i pijanych generałach?
Opowiadał mi niedawno polski ksiądz, który w lecie pracuje na niemieckich parafiach, w czasie gdy miejscowy proboszcz wyjeżdża na wakacje, że w całej okolicy niemieccy rodzice nie życzą sobie, aby ich dzieci dojeżdżały do szkoły tym samym autobusem, w którym mogą spotkać dzieci o innych kolorach skóry. A w przedszkolach żądają osobnych grup dla niemieckich maluchów. Ruch ten narasta i spędza sen z oczu lokalnych władz.
Ale media wolą roztrząsać zmartwienia polskiego Trybunału Konstytucyjnego, któremu polski rząd i polski parlament złośliwie nie pozwalają łamać konstytucji i nie dają pieniędzy na huczne jubileusze. W tym kontekście fabularny film o Smoleńsku bynajmniej nie jest artystyczną wizją polskiego reżysera, tylko podstępnym ciosem wymierzonym w europejski ład i porządek. A Niemcy bardzo chętnie widzieliby się w roli strażnika takiego porządku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?