Wiedeń słynie z muzeów, kawy i portretu cesarza Franciszka Józefa. Stolica Austrii posiada też niezaprzeczalne uroki kulinarne – i w tym właśnie celu pojechaliśmy nad Dunaj.
Fot. RS
Wiedeń przypomina Kraków – nie tylko z powodu historycznej, cesarsko–królewskiej wymiany doświadczeń. Miasto leży zatopione w dolinie, pomiędzy szczytami, wśród których króluje Kahlenberg – miejsce chwały naszej husarii. Zbocza od południowej strony, wystawione na słoneczne promienie, porastają krzewy winne.
Winorośla są dumą wiedeńczyków – zwłaszcza w ostatniej dekadzie, gdy interes zaczął się prężnie rozwijać. W granicach metropolii uprawia się aż 700 ha terenów winnych, działa tu 300 zakładów winiarskich. Wśród przedsiębiorstw zajmujących się eno–biznesem prężnie funkcjonuje firma będąca… spółką miejską.
– Miejskie winnice powstały wiele lat temu – tłumaczy Georg Königsbauer, pracujący w miejskiej winnicy Cobenzl. – W Austrii pijemy świeże, młode wina o orzeźwiającym smaku. Kultura winna sięga tu jeszcze czasów rzymskich.
W czasie ostatnich 10 lat miejskie winnice wkroczyły w nową erę, głównie dzięki wsparciu burmistrza Michaela Häupla. Miejska winnica jest dziś czołowym producentem wiedeńskich win, wśród których uznanie zdobył m.in. Gemischter Satz.
Trunki trafiają na stoły restauracji, które pączkują w stolicy. Mamy tu zarówno nowoczesne lokale, propagujące fuzję smaków i kultur, gdzie siedzi się przy stoliczkach ustawionych wprost na chodniku lub skwerze. Taką knajpkę znajdziemy nawet wewnątrz Museum Quartier – muzealnego czworoboku, który zaskakuje nowoczesną interpretacją słowa sztuka. Można też wybrać coś z wyższego szczebla, z bogatą tradycją, sięgającą nawet bajkowych czasów cesarstwa. Numerem jeden na tej liście jest Plachutta – lokal położony w samym sercu Wiednia, serwujący tradycyjną kuchnię przygotowaną przez Ewalda Plachuttę – sławnego w Austrii szefa kuchni.
Jego popisowym daniem jest Tafelspitz, czyli ulubione danie Franciszka Józefa. W garnkach, które wnoszą z atencją kelnerzy, kryje się... sztuka mięsa (wołowiny naturalnie). Mało wyszukane? O, nie! Zwłaszcza u Plachutty, który doprowadził gotowanie tej potrawy do prawdziwie austriackiej perfekcji. Kruche jak lód na Dunaju mięso zanurzone jest w aromatycznym, esencjonalnym sosie. Na osobnym talerzyku dostajemy grzanki z ciemnego chleba, które smaruje się szpikiem – przypomina to nasz smalec, jednak o wiele delikatniejszy w smaku. Przekąsić te mięsne delicje możemy dodatkami – purée ze szpinaku, sosem jabłkowo–chrzanowym czy smażonymi ziemniakami.
– Ogromną wagę przywiązujemy do wołowiny – tłumaczy Mario Plachutta, menedżer tej rodzinnej firmy. – Wykorzystujemy płaty bardzo soczyste, starannie wyselekcjonowane. Mięso pochodzi wyłącznie z Austrii i jest najwyższej jakości, przykładamy do tego wielką wagę. Przerabiamy 180 ton wołowiny rocznie. Gdyby z kości ułożyć wieżę, byłaby o 1000 metrów wyższa niż Mount Everest!
Wiedeń kusi smakoszy. Wina, świetne jedzenie i atmosfera miasta, które nie zachłysnęło się szalonym tempem metropolii. W Wiedniu czas potrafi się zatrzymać. Nie tylko na portrecie Franciszka Józefa.
RAFAŁ STANOWSKI
REKLAMA:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?