Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedeńska klęska Badeniego

Paweł Stachnik
Premier C.K. Austro-Węgier Kazimierz Badeni
Premier C.K. Austro-Węgier Kazimierz Badeni Fot. Archiwum
14 października 1846 * Rodzi się Kazimierz Badeni, polityk galicyjski * Był starostą i namiestnikiem galicyjskim * W roku 1895 cesarz mianował go premierem Austrii

Przyszły premier ukończył Gimnazjum św. Anny w Krakowie i studia prawnicze na UJ. Po uzyskaniu tytułu doktora praw wstąpił do służby państwowej w delegaturze Namiestnictwa, skąd po pewnym czasie oddelegowano go do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Wiedniu. Stamtąd w 1871 r. trafił do Żółkwi na stanowisko starosty, co miało duży wpływ na jego dalszą karierę. Dał się tam bowiem poznać jako dobry administrator.

Po dwóch latach przeniesiono go na starostę do Rzeszowa, a stamtąd do Krakowa, już jako delegata Namiestnictwa (czyli zastępcę namiestnika). W tym czasie ożenił się z Marią Skrzyńską, która wniosła do związku spory majątek. Z kolei w 1879 r. krewna Badeniego, Maria Mierowa, zapisała mu swoje obszerne dobra z Buskiem koło Złoczowa na czele. Odtąd to wschodniogalicyjskie miasto stało się siedzibą Badenich.

Umiał rozkazywać
Po krótkiej przerwie w pracy administracyjnej, w 1888 r. Badeni został mianowany namiestnikiem Galicji (czyli przedstawicielem rządu centralnego). Sprawdził się również na tym stanowisku. „Rządził sprężyście, energicznie i zapobiegliwie, bez szablonu i formalizmu biurokratycznego, wglądał osobiście we wszystko, umiał rozkazywać i wymagać posłuszeństwa” – pisał biograf Badeniego Stanisław Starzyński.

Jako namiestnik Badeni zdobył opinię silnego i zdecydowanego polityka, umiejącego wymusić posłuch. Badacz dziejów Galicji, prof. Waldemar Łazuga, przytacza w swojej książce „Kalkulować... Polacy na szczytach c.k. monarchii” taką oto anegdotę: jakiś włościanin galicyjski, zapytany o opinię o namiestniku Badenim, miał odpowiedzieć: „Ano, za pana Zaleskiego [Filip Zaleski, poprzedni namiestnik – przyp. PS] to nawet nikt nie wiedział, że jest namiestnik, teraz to inaczej, gdym był u niego, to mnie wysłuchał, a potem dał w pysk i krzyknął – ruszaj!

Teraz to człowiek wie, że to namiestnik”. Wykazał się też patriotyzmem. Gdy wskutek intryg rządu wiedeńskiego Franciszek Józef nie chciał się zgodzić na sprowadzenie zwłok Mickiewicza do Krakowa, Badeni wraz z marszałkiem Galicji Janem Tarnowskim złożyli na audiencji dymisje. Cesarz ustąpił.

Wielkim sukcesem, który stał się trampoliną w urzędniczej karierze Badeniego, była wystawa krajowa we Lwowie w 1894 r. Namiestnik wziął czynny udział w jej organizowaniu, uzyskał też patronat cesarza i doprowadził do odwiedzenia jej przez monarchę, który zjechał do Lwowa na osiem dni wraz z całą radą ministrów. Jak wieść niesie, cesarz nabrał wtedy takiego zaufania do Badeniego (który _notabene _przypominał mu z wyglądu Bismarcka), że stało się oczywistym, iż mianowanie go na jakieś ważne centralne stanowisko jest tylko kwestią czasu.

Człowiek silnej ręki
Czas ten nadszedł 29 września 1895 r. Tego dnia Franciszek Józef powołał Kazimierza Badeniego na premiera rządu Austrii (czyli jak wówczas mówiono – prezydenta ministrów). Sytuacja w Przedlitawii nie była dobra. Zbliżał się termin uzgadniania tzw. ugody finansowej między Austrią i Węgrami, co zawsze było trudnym momentem dla całego państwa, w Wiedniu i Austrii w siłę rosła radykalna Partia Chrześcijańsko-Społeczna, występująca przeciwko Żydom i Słowianom i domagająca się mniej lub bardziej otwarcie połączenia Austrii z Rzeszą. Na sile przybierał także konflikt niemiecko-czeski. Po dwóch słabych poprzednich gabinetach Windischgraetza i Kiel-mansegga, wszyscy oczekiwali z nadzieją na rząd Badeniego, który miał uporządkować sytuację i wyprowadzić państwo z kryzysu. Badeni to wszak człowiek silnej ręki i na pewno da sobie radę!

Do gabinetu Badeni powołał dwóch Polaków: ekonomistę Leona Bilińskiego jako ministra finansów Edwarda Rittnera (ojca pisarza Tadeusza Rittnera) jako ministra dla Galicji. Jeżeli dodamy do tego, że sam premier był również ministrem spraw wewnętrznych, a ministrem spraw zagranicznych całych Austro-Węgier – Agenor Gołuchowski Młodszy, to otrzymamy obraz „polskich rządów w Austrii”.

Nie spodobało się to oczywiście antypolsko nastawionym austriackim Niemcom, którzy dawali upust niezadowoleniu w swoich gazetach.

Większość opinii publicznej wiązała jednak z nowym rządem duże nadzieje. „Oto mamy, co trzeba. Chaos stosunków politycznych zostanie usunięty. Parlament zacznie działać normalnie, a konstytucjonalizm austriacki wróci na właściwe tory. Spór czesko- -niemiecki znajdzie właściwego rozjemcę, a reforma wyborcza odpowiedniego promotora” – tak opisuje ówczesne nastroje prof. Waldemar Łazuga.

Szybko okazało się jednak, że wyobrażenia o politycznych i administracyjnych umiejętnościach premiera są zbyt wygórowane. Negocjacje z Węgrami w sprawie wspólnych zobowiązań finansowych szły opornie, a nadzieje, że z Polakami Budapeszt będzie rozmawiał życzliwiej niż z Wiedniem, prysły jak bańka mydlana. Drugim kłopotem był przywódca Partii Chrześcijańsko-Społecznej Karl Lueger, zdolny mówca i trybun ludowy, bardzo popularny w niższych warstwach społecznych stolicy, który wybrany został na burmistrza Wiednia.

Do kompetencji premiera należało jego zatwierdzenie, co Badeni wahał się uczynić, nie chcąc wynosić na tak ważne stanowisko radykała i populisty. Gdy Lueger został wybrany po raz kolejny, a Badeni po raz kolejny go nie zatwierdził, w Wiedniu doszło do takiego wrzenia wśród robotników i biedoty, że premier musiał ustąpić. Lueger został burmistrzem.

Kocia muzyka i proces
Udała się natomiast Badeniemu reforma ordynacji wyborczej w 1896 r. Do istniejących czterech kurii, w ramach których głosowano (wielka własność ziemska, miasta, izby handlowe, gminy wiejskie) dodano piątą, w której obowiązywała zasada powszechnego głosowania. Porażką dla Badeniego zakończyła się natomiast próba rozwiązania konfliktu niemieckiego. Premier wydał mianowicie rozporządzenie nadające językowi czeskiemu równorzędny status z niemieckim w urzędach na terenie Czech. Drobny ten wydawałoby się krok wywołał wzburzenie wśród austriackich i czeskich Niemców, którzy uznali, że pozbawia się ich praw narodowych we własnym kraju.
Przez Austrię właściwą i Czechy przetoczyła się fala narodowych demonstracji niemieckich, w Pradze doszło do niemiecko-czeskich zamieszek. Posłowie niemieccy w parlamencie rozpoczęli blokowanie obrad, wyg- łaszając wielogodzinne przemówienia oraz wywołując awantury i bijatyki (prof. Łazuga: „Kocia muzyka i strzały z procy papierowymi kulkami umoczonymi w atramencie”). Co ciekawe, winę za rzekome upośledzenie Niemców przypisywano Polakom, a jak podaje w swoich wspomnieniach Kazimierz Chłędowski, w parlamencie wymyślano im od „upartych łbów”, „szlachciców” i „łajdaków”. „Położenie nas, Polaków, stało się bardzo przykre w Wiedniu wskutek polityki Badeniego” – pisał Chłędowski.

Badeni, który miał być wszak „żelaznym kanclerzem”, okazał się zupełnie bezradny i nie miał żadnego planu ratunkowego. Podał się do dymisji, ale cesarz jej nie przyjął. Wśród wiedeńskich Polaków krążyła plotka, że z definitywnym odejściem czeka tylko do ślubu córki z hr. Krasińskim, który miał się odbyć w stolicy. 22 września 1897 r. podczas jednej z awantur w parlamencie niemiecki poseł Karl Wolff rzucił w stronę Badeniego słowo „łajdactwo”. Premier (za zgodą cesarza) wyzwał go na pojedynek na pistolety.

Badeni został w nim lekko ranny w ramię, co na chwilę poprawiło jego notowania społeczne. By przywrócić porządek, posłowie przegłosowali wniosek zezwalający usuwać awanturników z sali obrad za pomocą policji. Wywołało to kolejny atak wściekłości posłów niemieckich, a gdy rzeczywiście na salę weszła policja i zaczęła ich usuwać, posiedzenie zamknięto. Doprowadziło to do demonstracji ludności niemieckiej na ulicach Wiednia. W takiej sytuacji cesarz 28 listopada 1897 r. zdymisjonował Badeniego.

Były premier wrócił do Galicji (gdzie na odmianę witano go owacyjnie) i osiadł w swoim Busku. Udzielał się w krajowym życiu politycznym i społecznym. Zmarł w 1909 r. w pociągu, wracając z kuracji w Karlowych Warach, gdzie leczył się na cukrzycę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski