Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedziałam, że postępuję wbrew zasadom. Ale warto było je złamać

Rozmawiał Tomasz Bochenek
Rozmowa. – Biathlon jest sportem dla twardzieli – mówi WERONIKA NOWAKOWSKA-ZIEMNIAK, liderka polskiej ekipy w tym sezonie. Za sobą ma najbardziej intensywny weekend w karierze, dzisiaj czeka ją występ w sprincie Pucharu Świata w bawarskim Ruhpolding.

– W miniony piątek startowała Pani w Pucharze Świata w Oberhofie, następnego dnia w oddalonych o prawie 600 km swoich rodzinnych Dusznikach w Pucharze IBU, a w niedzielę znów w Niemczech. Jak przebiegła realizacja tego szalonego planu?

– Przygotowywałam się do tego bardzo długo. M.in. dlatego w niedzielę wcześniejszego tygodnia odpuściłam bieg ze startu wspólnego podczas mistrzostw Polski; to byłoby już stanowczo za dużo jak na jednego człowieczka.

– Zacznijmy od piątku. Zawody w Oberhofie kończyły się tuż przed zmrokiem....

– Kiedy wiedziałam już, że nie będę w „szóstce” sprintu (Nowakowska-Ziemniak zajęła 11. miejsce – przyp.), założyłam buty crossowe i w ramach rozbiegania zrobiłam 4 kilometry do hotelu. Na miejscu szybki prysznic, pakowanie, próba wysuszenia butów i paru innych rzeczy, bardzo króciutki masaż, trochę gimnastyki. Wszyscy w ekipie chcieliśmy jak najszybciej się pozbierać i ruszyć w podróż do Dusznik, zwłaszcza że pogoda była niesprzyjająca.

– Kiedy dotarliście na miejsce?

– Byłam chwilę po północy, spałam w domu. Szybko położyłam się do łóżka, ale, powiem szczerze, byłam w stresie, że zaśpię i nie spałam dobrze. Pomogła mi siostra: zrobiła zakupy, na drugi dzień obiad, nawet przygotowała kaszę na śniadanie przed startem. Generalnie, fajnie wszystko w sobotę zagrało – poza moim samopoczuciem, ogólnie czułam się źle.

– Nie wyspała się Pani.

– Tak, w ogóle stwierdziłam, że chyba za porządna jestem, bo jak się nie wyśpię, to źle się czuję. Muszę chyba częściej zarywać noce, taki trening sobie latem zrobić, wtedy mój organizm będzie znał ten bodziec (śmiech).

– Sobotnie zawody zaczynały się o dziesiątej.

– Musiałam wstać o szóstej, żeby pojechać na Jamrozową Polanę i testować narty. Mieliśmy dosyć skromny zespół serwisowy – dwóch serwismenów pozostało w Niemczech – także nie mogłam liczyć na to, że ktoś to zrobi za mnie. Po starcie, kiepsko się czując, mając czerwone oczy, nie do końca wiedziałam, co robić: zostać w Dusznikach i wystąpić w niedzielnym biegu na dochodzenie, trzymać się planu i jechać do Oberhofu na bieg ze startu wspólnego czy w ogóle zrezygnować i odpocząć. Ale jednoosobowo podjęłam decyzję, że trzymam się planu i wracam do Niemiec. Ewentualnie, gdybym bardzo źle się czuła w niedzielę, to zrezygnuję z biegu masowego. Ale będę już w Oberhofie, bliżej Ruhpolding (miejsca zawodów PŚ w obecnym tygodniu – przyp.).

– Rozumiem, że „biuro podróży Nowakowska Travel” przejazd z Dusznik do Oberhofu zorganizowało z wyprzedzeniem?

– Oczywiście. Miasto Duszniki-Zdrój zaoferowało swoją pomoc, był przygotowany dla mnie bus i kierowca. Ale na szczęście mam też wspaniałych przyjaciół, którzy stwierdzili, że znacznie szybciej dostaniemy się osobówką i byli na tyle uprzejmi, że mnie zawieźli. Na domiar wszystkiego zostali na noc i następnego dnia kibicowali mi w mass starcie w Oberhofie!

– W tym biegu długo utrzymywała się Pani w czołówce.

– Czułam się nieźle, troszkę gorzej było z nartami. Biegłam z przodu, i, krótko mówiąc, dziewczyny mnie trochę popychały na zjazdach, kiedy jechałyśmy „sznurkiem”. Starałam się biec mądrze taktycznie: chowałam się za inne zawodniczki, bo był dość silny wiatr na prostych, pozwalałam się minąć przed samą strzelnicą, robiłam to z premedytacją. Strzelanie, poza tą nieszczęsną „stójką” (3 „pudła” w trzecim strzelaniu – przyp.), było bardzo dobre. Gdyby tam się udało, można by się bić o naprawdę wysoką lokatę (ostatecznie Nowakowska była 13.).

– Trenerzy, fizjologowie, pewnie i dietetycy po tym Pani weekendzie będą łapać się za głowy. Połamała Pani masę reguł dotyczących przygotowania do zawodów, regeneracji...

– To prawda, złamałam wszystkie te zasady, ale ja wiedziałam, że postępuję wbrew nim. Myślę jednak, że część kibiców, sportowego środowiska doceniło to, na co się porwałam, na co się porwała nasza ekipa. Bardzo się cieszę, że byłam w Dusznikach, wiem, że również dzięki mojej obecności przyjechało trochę kibiców z różnych części kraju. Ogromnie to sobie cenię. Ale, rzeczywiście, czasu na regenerację nie było. Ja bardzo cieszę się z mojej niedzielnej dyspozycji, tym bardziej że rywalizowałam z dziewczynami, które w sobotę odpoczywały.

– W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajmuje Pani 16. miejsce – a więc to najlepszy sezon w Pani karierze.

– Nie myślę o tym, staram się skupić na każdym pojedynczym starcie, jaki mam przed sobą. Od kilku sezonów stać mnie na bardzo dobre wyniki, nie tylko na dobre. Raczej nie wykorzystuję potencjału, który w sobie mam. Teraz po prostu cieszę się z tego, że startuję bardzo równo, jak nigdy wcześniej. Że wpadek strzeleckich jest mało, nawet przy tak trudnych warunkach, w jakich startujemy w tym roku.

Cieszę się z tej równej formy, ale wszyscy wiemy, że moim marzeniem jest bycie na podium, a to jeszcze mi się nie udało. Choć cały czas gdzieś tam się ku niemu przebijam, jestem coraz bliżej. Czasem jeden strzał mnie od niego dzieli. Liczę, że w którymś starcie w końcu zaskoczę, stanę na podium i być może coś tam się w główce odblokuje. Bo sądzę, że mój problem jest bardziej w głowie niż w fizycznym przygotowaniu.

– Lepsze strzelenie to efekt dobrego treningu, zmiany karabinu przed sezonem?

– Na pewno duży wpływ na to, że strzelam stabilniej i, przede wszystkim szybciej – jestem w tej chwili jedną w najszybszych zawodniczek na strzelnicy – ma nowa kolba, która jest dobrze dobrana, więc pozwala mi złożyć się lepiej do strzelania i pewniej się czuć. Druga rzecz to konsultacje z trenerem Krzysztofem Rymskim. Było ich, niestety, mało, życzyłabym sobie więcej. Ale po tylu latach w biathlonie czasem zawodnik usłyszy dwie rady i to jest wystarczające, by później umieć samemu pokierować swoją głową, swoim treningiem.

Trzeba jednak umieć znaleźć tę wskazówkę – w strzelaniu nie jest łatwa do odkrycia, laik tego nie zrobi... Ponadto pracuję z moim coachem personalnym, który uczy mnie radzenia sobie ze stresem, z presją. Z panią Kasią pracujemy generalnie przez Skype’a, ostatnio, przyznaję, nie było na to czasu. Ale wszystko to chyba składa się na to, że moje strzelanie jest równe, niezłe. Mam nadzieję, że kiedyś będzie perfekcyjne.

– Czy planuje Pani jakiś odpoczynek w trakcie sezonu? Pytam m.in. dlatego, że w Waszym planie startowym ma się pojawić dodatkowy punkt – mistrzostwa Europy.
– Pojawi się na pewno. Od dawna było wiadomo, że styczeń i początek lutego będzie bardzo gorący. Plan jest taki, że startuję we wszystkich zawodach, ale plan też jest ruchomy. Kontrolujemy swoje wyniki badań krwi, wskaźniki świadczące o zmęczeniu. Na razie wszystko jest w normie, dobrze znoszę starty, ale może przyjść moment, w którym nie wystąpię w jakimś biegu, bo będę się gorzej czuć lub trzeba będzie wrócić do treningu. Bo kiedy się startuje, to nie ma dużo czasu na trening i forma zaczyna spadać... Jeśli natomiast chodzi o mistrzostwa Europy, to uzgodniłam z trenerem, że na 99 procent nie wystąpię w biegu długim.

– Przed zawodami w Estonii jeszcze dwie rundy Pucharu Świata – ta trwająca w Ruhpolding oraz w przyszłym tygodniu w Anterselvie. Tras w Ruhpolding nie cierpiał Tomasz Sikora, Anterselva to z kolei spora wysokość – 1600 m n.p.m., na której różnie bywa z aklimatyzacją. Pani lubi te miejsca, w ogóle ma swoje ulubione ośrodki?

– Tak, mam i ulubione, i takie, w których nie lubię biegać. Z tych pierwszych w tym sezonie już za mną Hochfilzen. Bardzo dobrze czuję się w Anterselvie, choć nigdy nie osiągnęłam tam wspaniałych wyników. Nawet dobrze czuję się w Ruhpolding, bardzo lubię Oslo. Nie lubię, niestety, Kontiolahti. Wiem, wiem, mamy tam w tym roku mistrzostwa świata, ale cóż mogę zrobić? Nie lubię Kontiolahti dlatego, że tam jest podbieg, który wybitnie mi nie leży.

Jestem niska, mam krótkie nogi i dosyć ekonomiczną technikę biegu. A to jest po prostu ściana, po której trzeba jak najbardziej wyciągać nogę, a ja nie bardzo mam co wyciągnąć (śmiech). Reszta trasy jest znośna, ale zwykle bardzo „wietrzna” jest strzelnica. No i trasa usytuowana jest blisko jeziora, w związku z czym czasami panują szalenie niskie temperatury. Na termometrze może być minus 10 stopni, ale wilgotność tak duża, że odczuwa się, jakby było minus 20.

– Ma Pani problem z marznięciem? Tak generalnie?

– Biegam lekko ubrana, rzadko wkładam kalesony czy inną dodatkową odzież. Mam jednak bardzo dużą masę mięśniową i czasami, jak jest bardzo zimno, nie jestem w stanie dogrzać tych moich mięśni. Bywa tak, że wybiegam na trasę rozgrzana bardzo dobrze, ale potem, np. po zjeździe, sztywnieją mi nogi, ręce i wtedy nie jestem w stanie pracować na maksimum możliwości. I czego bym na siebie nie ubrała, to tak reaguje moje ciało. Dlatego bardzo nie lubię bardzo niskich temperatur.

– A jak ze strzelaniem? Biathlonistka chyba powinna czuć komfort w dłoniach. Macie rękawice, które chronią ręce w bardzo niskich temperaturach?

– Powiem tak: o tyle jest trudno dobrać dobre rękawice do biathlonu, że one muszą być wystarczająco cienkie, by pozwalały wyczuć karabin.

– „Makówy” odpadają.

– Odpadają, bo w nich bardzo utrudniona jest wymiana magazynka. Rękawice muszą być bardzo dobrze dopasowane, by sprawnie działać przy karabinie. Ale jeśli są za cienkie, to ręce marzną i ich się nie czuje. Zawodnik musi wybrać – czy woli mniej komfortową, ale ciepłą rękawicę czy bardziej komfortową, cienką. Trzeba sobie radzić. Ja zawsze powtarzam, że biathlon jest sportem outdoorowym.

Sportem dla twardzieli, musimy być gotowi na wszystko. Mgła, wiatr, deszcz, śnieg, z różnymi warunkami się spotykamy. Sztuką jest umiejętność odnalezienia się w każdych. Ja tylko mam nadzieję, że podczas mistrzostw świata w Kontiolahti warunki będą na tyle normalne, że o wynikach będą decydowały umiejętności, a nie czynniki zewnętrzne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski