I ja – zmęczona nie tylko pracą, ale właśnie tym rwetesem, hukiem aut i tramwajów – znalazłam się na wsi. Cisza, spokój, jeszcze świeża zieleń, dobre powietrze, brzęczenie owadów, czasem głos ptaka, szum drzew – sielanka. I nagle… koniec! Sąsiad włączył spalinową kosiarkę (a trawnik ma spory). Po chwili drugi to samo. Czy zamknąć się w domku i nie korzystać z uroków wsi? Czy zatkać uszy stoperami? Czy wracać do miasta? Koszmar!
Wreszcie przestał. Ufff. Siadamy przed domem, by spokojnie porozmawiać, coś przekąsić, zmrok zaczyna zapadać, i wtem… kolejna kosiarka odzywa się tuż obok.
Powiecie Państwo: no przecież musi się trawę skosić. Tak, ale czy koniecznie w sobotę wieczorem, gdy wszyscy dookoła odpoczywają od miejskiego zgiełku? Wielu z tych „kosiarzy” nie pracuje już na etatach, mogliby zatem kosić w tygodniu, albo przynajmniej w soboty do południa.
Jednakże jedyna próba, jaką wykonaliśmy w tej sprawie, czyli prośba o niehałasowanie w sobotę wieczorem, skończyła się arogancką odpowiedzią na zasadzie „wolnoć Tomku…”.
Taką mamy kulturę współżycia sąsiedzkiego, takie myślenie o innych.
Pamiętam jak onegdaj, w Grecji, gdy pierwszego popołudnia po przyjeździe mąż zaczął skakać do przydomowego basenu, uprzejmie poproszono go, by przestał, gdyż jest sąsiedzka umowa, że w godzinach sjesty panuje cisza – o czym nie wiedzieliśmy.
Czyli można się umówić, można się nawzajem szanować. I bynajmniej nie wynika to z tego, jak długą historię i bogatą kulturę ma kraj pod Olimpem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?