Nie sądzę, by działania sędziów Sądu Najwyższego (i wspierających ich polityków opozycji), protestujących przeciw przechodzeniu w stan spoczynku (de facto: na emeryturę) w wieku 65, a nie 70 lat spotkały się z masowym poparciem społecznym.
W końcu możliwość zakończenia pracy po osiągnięciu 65. roku życia, a zwłaszcza pobieranie 75 procent dotychczasowego (wysokiego!) uposażenia to niedościgłe marzenie wielu z nas.
W dodatku te działania mogą rodzić obawę, że i całej reszcie Polaków opozycja, po ewentualnym powrocie do władzy, ponownie każe harować co najmniej o dwa lata dłużej.