Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiele hałasu o zwykły kabel telefoniczny i internetowy

Patrycja Migiel
Krzysztof Krupa pokazuje kabel, o który toczył bezskutecznie boje
Krzysztof Krupa pokazuje kabel, o który toczył bezskutecznie boje Fot. Patrycja Migiel
Zakopane. Przez 5 lat górale z Gubałówki prosili Orange o zabezpieczenie kabla. W pewnym momencie firma telekomunikacyjna w ogóle przestała z nimi rozmawiać.

Pięć lat trwała wojna z firmą Orange o zwykły kabel i skrzynkę telefoniczną. Chodziło o wydawałoby się prostą rzecz, czyli odpowiednie zabezpieczenie 100 metrów kabla i drzwiczek skrzynki. Sami górale nie byli w stanie poradzić sobie z międzynarodowym gigantem telekomunikacyjnym. Dopiero gdy sprawą zajęła się prasa, okazało się, że problem da się rozwiązać w... kilka dni.

- Od pięciu lat mamy kłopot z telefonem stacjonarnym i internetem - mówią Grażyna i Krzysztof Krupowie, którzy na Gubałówce prowadzą pensjonat. - Wszystko przez zwykły telefoniczny kabel, który biegnie do naszego domu. Leży w fosie i niczym nie jest zabezpieczony.

Telefon, jeszcze z firmy Telekomunikacja Polska, został podpięty do domu rodziny Krupów i kolejnych czterech budynków 18 lat temu. Monterzy nie zakopali go jednak w ziemi, ale puścili fosą w zwykłej rurze. Z czasem rura zapchała się mułem i kamieniami, a kabel wyrwał się ze skrzynki. - Przyjechali wtedy monterzy i wymienili nam kabel, ale już nawet go w ochronnej rurze nie dali. Po prostu rzucili w fosie - żalą się mieszkańcy Gubałówki.

W międzyczasie posypała się skrzynka rozdzielcza. Odpadły drzwiczki, kable zaczęły sterczeć. Od tamtej pory Krupowie mają problemy. - Co jakiś czas po nawałnicach telefon milczy, a z internetu możemy skorzystać, ale... u znajomych w centrum miasta. Skarżą się na to też goście, którzy przyjeżdżają do naszego pensjonatu. Były nawet sytuacje, że musieliśmy zwracać im część pieniędzy za pobyt. Z telefonów komórkowych wydzwanialiśmy co chwilę do Orange. Przyjeżdżali, coś tam poprawiali i działało. Ale to wszystko było prowizorką - mówi Grażyna Krupa.

13 sierpnia telefon i internet ponownie zamilkły. Właściciele nie wiedzieli jeszcze, że sygnał w słuchawce usłyszą dopiero za dwa tygodnie. - Prosiliśmy o interwencję i przyjazd monterów wielokrotnie, już nie wiem nawet, ile razy. Co chwila mówiono nam, że usterka zostanie naprawiona za 24 godziny, potem przeradzało się to w 48, 72 godziny. Później w ogóle nas nie łączono z konsultantem - żalą się Krupowie.

Zwrócili się o pomoc do dziennikarzy. Choć apelowali do Orange o zabezpieczenie kabla od pięciu lat, dopiero nasza interwencja przyniosła efekt. Maria Pisakier, rzecznik prasowy firmy Orange, stwierdziła jedynie, że być może pojawiły się jakieś problemy z komunikacją z monterami.

- Najwyraźniej jednak problem braku komunikacji szybko się rozwiązał, bo na drugi dzień dostaliśmy telefon z Warszawy z przeprosinami - mówi Grażyna Krupa. - Zaraz potem zjawili się monterzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski