Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka muzyka w wielkie dni

Redakcja
Wprawdzie Festiwal Beethovenowski już za nami, ale warto wrócić myślą do kilku ostatnich jego dni. Przeżyciem muzycznym Wielkiego Piątku były Musicalische Exequien Heinricha Schütza wykonane w filharmonicznej sali pod dyrekcją Rolfa Bocka i przy wtórze teorbanu (Michael Dücker), wiolonczeli (Wolfgang Nüsslein), kontrabasu (Christian Hellwich) i organów (Michael Meyer) przez Chor der Bamberger Symphoniker i grupę solistów z niego wyłonionych. Dzieło wielkiego poprzednika Johanna Sebastiana Bacha pisane do tekstów poświęconych śmierci i nadziei człowieka wierzącego na radość wieczną, przesycone było specyficzną refleksyjną ekspresją. Jego powaga, podkreślona mistrzowskim wykonaniem, doskonale wpisywała się w klimat Wielkiego Piątku. W drugiej części wieczoru Rolf Beck z chórem poszerzonym o głosy męskie Chóru Filharmonii Krakowskiej, z orkiestrą Sinfonia Varsovia oraz solistami: Amandą Mace (sopran), Wolfgangiem Schmidtem (tenor) i Alexandrem Vassilievem (bas) poprowadził oratorium Beethovena Chrystus na Górze Oliwnej. Pisząc w 1803 roku oratorium kompozytor dokładał wszelkich starań, by oddać muzyką klimat nocy w Ogrójcu i uczucia Jezusa gotującego się na mękę. Rolf Beck w piątek poprowadził dzieło z wyczuciem, chóry i orkiestra spełniły swe zadania bez zarzutu, a przecież w porównaniu z o ileż skromniejszym, a tak poruszającym utworem Schütza Beethoven wydawał się teatralny i pusty. Z trojga solistów najbardziej interesująca okazała się Amanda Mace. Wolfgang Schmidt jako Jezus zbyt forsował głos, co owocowało intonacyjnymi uchybieniami. I choć publiczność owacyjnie przyjęła Beethovenowskie oratorium, choć warto było go wysłuchać choćby w celach poznawczych, to przecież w duchu żałowałam, że nie poświęcono całego wieczoru Schützowi.

Z sali koncertowej

   Na sobotni recital Piotra Anderszewskiego wszyscy czekali z niecierpliwością. Jeden z najciekawszych obecnie europejskich pianistów grał Wariacje C-dur na temat walca Diabellego op. 120 Beethovena oraz sześć Preludiów i fug z II tomu Das Wolhtemperierte Klavier J.S. Bacha, a więc utwory, których - według opinii znawców - jest niedościgłym interpretatorem. I rzeczywiście. Beethovenowskie 33 wariacje, dzieło obszerne, nie mieszczące się zupełnie w obiegowym pojęciu cyklu wariacyjnego, w interpretacji Anderszewskiego mogły w sobotę zachwycać i zadziwiać. Pianista grał je tym razem inaczej niż na płycie, która przyniosła mu przed dwoma laty prestiżowe nagrody, ale - jak powiedział po koncercie - jest to utwór tak genialny i tak wieloznaczny, że za każdym razem odczytuje w nim coś nowego. Słuchając Piotra Anderszewskiego interpretującego Diabelli Variations odnosiłam zresztą wrażenie, że artysta tak dalece zanurza się w tę muzykę, iż słuchacz jest tylko świadkiem, nie uczestnikiem przeżywania dzieła.
   Tego uczucia nie miałam słuchając w interpretacji Piotra Anderszewskiego Bachowskich Preludiów i fug. Ileż tu było emocji, barw i jakaż doskonała logika muzyki! A na bis jeszcze cała Partita B-dur. Takiego Bacha można słuchać bez końca.
ANNA WOŹNIAKOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski