Na cieście kruchym i francuskim, z morelami, wiśniami lub kajmakiem – ciasta marzenie. Jabłka i gruszki w cieście, tarty owocowe, ze szpinakiem – palce lizać. I te torty: Fedora, Sacher, Pavlova, szwarcwaldzki, cynamonowo- -imbirowy. I te serniki, makowce, pierniki… I inne ciasta i ciasteczka. A do tego wszystko robione na maśle, prawdziwej wanilii i śmietanie. – „Kupując najdroższe składniki do pieczenia, nie zrobi pani interesu” – powiedział właścicielce Vanilli jeden z dostawców.
A ową energiczną właścicielką jest Anna Moszumańska. Krucha, drobna brunetka, z wykształcenia muzyk – gra pięknie na harfie, a niegdyś doradca w banku. Przed ośmioma laty rzuciła wcześniejsze zajęcia i zbliżając się do pięćdziesiątki, postanowiła wszystko zacząć od początku. Otworzyła cukiernię, w której wreszcie zaczęła robić to, co zawsze lubiła: piec.
Przemodelować życie po pięćdziesiątce
Wszystko zaczęło się przy ulicy Na Szaniec, gdzie do dziś mieści się cukierenka i pracownia, w której powstają słodkie cudowności. W krótkim czasie „urodziło się kolejne dziecko”, czyli druga cukiernia, na Kazimierzu.
A mogło się to stać dzięki temu, że pani Ania ma duże wsparcie w mężu, kompozytorze, Pawle Moszumańskim, który w przerwie w stawianiu nutek dowozi wszelakie towary do wyrobu smakołyków. A jak trzeba, to i drożdżówkę upiecze.
– Trzeba być wariatem, szaleńcem, żeby porywać się na biznes bez wcześniejszych doświadczeń – mówi pani Ania. – Dziś wiem, że nie tylko pięćdziesiątka jest dla kobiety znakomitym wiekiem, by otworzyć firmę. Zająć się też można bardzo różnymi sprawami pod jednym warunkiem: trzeba mieć w sobie pasję.
To nasze niespełna pięcioletnie „maleństwo” jest coraz bardziej despotyczne i absorbujące. Ale wreszcie robię to, co lubię. Musieliśmy nieco przemodelować swoje życie. Już nie jesteśmy dyspozycyjni towarzysko w każdym momencie, bo jak wiadomo, dzieci są absorbujące. Ale jak się chce, to i na towarzyskie kolacje czas się zawsze znajdzie – uśmiecha się Anna Moszumańska.
Talent kompozytora i harfiarki
To prawda, że w cukierni rządzi szefowa. Ale ten „vanilliowy” biznes ma charakter rodzinny. Czasami, w charakterze pomocników, za ladą dostrzec można córkę, śliczną Natalię, skrzypaczkę, lub syna Jaśka, studenta. Uśmiechnięci, z gracją i wdziękiem nakładają ciastka, po które przyjeżdżają klienci z dalekich zakątków Krakowa.
A wszyscy razem urządzają jeszcze, od czasu do czasu, wystawy pięknych fotografii. W „Vanilli” na Brzozowej zawsze obejrzeć można niezwykłe, artystyczne zdjęcia z egzotycznych krajów.
– Nasz biznes jest dowodem na to, że będąc po pięćdziesiątce i mając zupełnie różne wykształcenie, można otworzyć interes, który zaabsorbuje całą rodzinę. Najważniejsza jest pasja i umiejętność zmiany sposobu myślenia. No i oczywiście odrobina odwagi – mówią zgodnie właściciele „Vanilli”. I przez skromność nie chcą dodać, że talent kompozytora i harfiarki też nie są tu bez znaczenia. Oni dźwięki i nuty zamienili na smaki i zapachy.
W Vanilli pachnie nie tylko wanilią, ale też czekoladą, bakaliami, świeżutką kawą i ciepłymi drożdżówkami. Ale przede wszystkim już w samym powietrzu unosi się życzliwość wobec klienta. On jest najważniejszy i w każdej sytuacji zostaje elegancko obsłużony.
Ekologicznie, zgodnie z rytmem pór roku
Pani Ania, będąc perfekcjonistką, wiele składników przygotowuje sama: cytryny i pomarańcze w syropie – kupne nic niewarte, kajmak – ten ze sklepu nie ma smaku.
– Sądzę, że to właśnie stanowi specyfikę tej cukierni, jej urok, zapach i smak. Wykorzystujemy wiele tradycyjnych przepisów sprzed lat, ale też sama wymyślam nowe.
Nie ma co ukrywać, że cukiernia, do tego w dwóch odsłonach, wymaga pracy na okrągły zegar. I tak też jest w Vanilli, której szefowa, zawsze uśmiechnięta, robi wrażenie, jakby praca jej nie dotyczyła. Skąd ona bierze tyle sił?
Cała rodzina jest „słodkoholikami”, choć nie wyrzekają się innych doznań. Potrafią docenić pikantność imbiru, goryczkę pomarańczy, migdałów, kardamonu… Wśród owocowego raju z lubością smakują soczystą zieleń warzyw: szpinaku, porów, brokułów… Ekologicznie, zgodnie z rytmem pór roku. W lecie i jesienią jest więc u nich kolorowo, zimą i wczesną wiosną przebarwiają się w złotości miodów i purpury konfitur.
– Prócz smaków, zapachów i barw nasz świat pełen jest dźwięków. Pełen muzyki, która jest może naszym najgłębszym natchnieniem? – zamyśla się pani Ania.
UWAGA! Dla Czytelników-Seniorów mamy mikołajowe prezenty od Vanilli. 14 zaproszeń na kawę i pyszne słodkości czeka na pierwszych Seniorów, którzy zjawią się w cukierni przy ul. Brzozowej lub ul. Na Szaniec z dzisiejszym egzemplarzem „Dziennika Polskiego”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?