Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka symfonia smaków

Jolanta Ciosek
Anna Moszumańska wreszcie robi to, co zawsze lubiła: piecze ciasta według starych receptur, ale też modyfikuje je lub wymyśla zupełnie nowe przepisy
Anna Moszumańska wreszcie robi to, co zawsze lubiła: piecze ciasta według starych receptur, ale też modyfikuje je lub wymyśla zupełnie nowe przepisy FOT. ANNA KACZMARZ
Pasje. Od harfy do cukierni, czyli jak świat dźwięków stał się natchnieniem w królestwie tortów, ciast i ciasteczek.

Na cieście kruchym i francuskim, z morelami, wiśniami lub kajmakiem – ciasta marzenie. Jabłka i gruszki w cieście, tarty owocowe, ze szpinakiem – palce lizać. I te torty: Fedora, Sacher, Pavlova, szwarcwaldzki, cynamonowo- -imbirowy. I te serniki, makowce, pierniki… I inne ciasta i ciasteczka. A do tego wszystko robione na maśle, prawdziwej wanilii i śmietanie. – „Kupując najdroższe składniki do pieczenia, nie zrobi pani interesu” – powiedział właścicielce Vanilli jeden z dostawców.

A ową energiczną właścicielką jest Anna Moszumań­ska. Krucha, drobna brunetka, z wykształcenia muzyk – gra pięknie na harfie, a niegdyś doradca w banku. Przed ośmioma laty rzuciła wcześniejsze zajęcia i zbliżając się do pięćdziesiątki, postanowiła wszystko zacząć od początku. Otworzyła cukiernię, w której wreszcie zaczęła robić to, co zawsze lubiła: piec.

Przemodelować życie po pięćdziesiątce

Wszystko zaczęło się przy ulicy Na Szaniec, gdzie do dziś mieści się cukierenka i pracownia, w której powstają słodkie cudowności. W krótkim czasie „urodziło się kolejne dziecko”, czyli druga cukiernia, na Kazimierzu.

A mogło się to stać dzięki temu, że pani Ania ma duże wsparcie w mężu, kompozytorze, Pawle Moszu­mańskim, który w przerwie w stawianiu nutek dowozi wszelakie towary do wyrobu smakołyków. A jak trzeba, to i drożdżówkę upiecze.

– Trzeba być wariatem, szaleńcem, żeby porywać się na biznes bez wcześniejszych doświadczeń – mówi pani Ania. – Dziś wiem, że nie tylko pięćdziesiątka jest dla kobiety znakomitym wiekiem, by otworzyć firmę. Zająć się też można bardzo różnymi sprawami pod jednym warunkiem: trzeba mieć w sobie pasję.

To nasze niespełna pięcioletnie „maleństwo” jest coraz bardziej despotyczne i absorbujące. Ale wresz­cie robię to, co lubię. Musieliśmy nieco przemodelować swoje życie. Już nie jesteśmy dyspozycyjni towarzysko w każdym momencie, bo jak wiadomo, dzieci są absorbujące. Ale jak się chce, to i na towarzyskie kolacje czas się zawsze znajdzie – uśmiecha się Anna Moszumańska.

Talent kompozytora i harfiarki

To prawda, że w cukierni rządzi szefowa. Ale ten „vanillio­wy” biznes ma charakter rodzinny. Czasami, w charakterze pomocników, za ladą dostrzec można córkę, śliczną Natalię, skrzypaczkę, lub syna Jaśka, studenta. Uśmiechnięci, z gracją i wdziękiem nakładają ciastka, po które przyjeżdżają klienci z dalekich zakątków Krakowa.

A wszyscy razem urządzają jeszcze, od czasu do czasu, wystawy pięknych fotografii. W „Vanilli” na Brzozowej zawsze obejrzeć można niezwykłe, artystyczne zdjęcia z egzotycznych krajów.

– Nasz biznes jest dowodem na to, że będąc po pięćdziesiątce i mając zupełnie różne wykształcenie, można otworzyć interes, który zaabsorbuje całą rodzinę. Najważniejsza jest pasja i umiejętność zmiany sposobu myślenia. No i oczywiście odrobina odwagi – mówią zgodnie właściciele „Va­nilli”. I przez skromność nie chcą dodać, że talent kompozytora i harfiarki też nie są tu bez znaczenia. Oni dźwięki i nuty zamienili na smaki i zapachy.

W Vanilli pachnie nie tylko wanilią, ale też czekoladą, bakaliami, świeżutką kawą i ciepłymi drożdżówkami. Ale przede wszystkim już w samym powietrzu unosi się życzliwość wobec klienta. On jest najważniejszy i w każdej sytuacji zostaje elegancko obsłużony.

Ekologicznie, zgodnie z rytmem pór roku

Pani Ania, będąc perfekcjonistką, wiele składników przygotowuje sama: cytryny i pomarańcze w syropie – kupne nic niewarte, kajmak – ten ze sklepu nie ma smaku.

– Sądzę, że to właśnie stanowi specyfikę tej cukierni, jej urok, zapach i smak. Wykorzystujemy wiele tradycyjnych przepisów sprzed lat, ale też sama wymyślam nowe.

Nie ma co ukrywać, że cukiernia, do tego w dwóch odsłonach, wymaga pracy na okrągły zegar. I tak też jest w Vanilli, której szefowa, zawsze uś­miechnięta, robi wrażenie, jakby praca jej nie dotyczyła. Skąd ona bierze tyle sił?

Cała rodzina jest „słodko­holikami”, choć nie wyrzekają się innych doznań. Potrafią docenić pikantność imbiru, goryczkę pomarańczy, migdałów, kardamonu… Wśród owocowego raju z lubością smakują soczystą zieleń warzyw: szpinaku, porów, brokułów… Ekologicznie, zgodnie z rytmem pór roku. W lecie i jesienią jest więc u nich kolorowo, zimą i wczesną wiosną przebarwiają się w złotości miodów i purpury konfitur.

– Prócz smaków, zapachów i barw nasz świat pełen jest dźwięków. Pełen muzyki, która jest może naszym najgłębszym natchnieniem? – zamyśla się pani Ania.

UWAGA! Dla Czytelników-Seniorów mamy mikołajowe prezenty od Vanilli. 14 zaproszeń na kawę i pyszne słodkości czeka na pierwszych Seniorów, którzy zjawią się w cukierni przy ul. Brzozowej lub ul. Na Szaniec z dzisiejszym egzemplarzem „Dziennika Polskiego”.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski