- Decyzją zarządu Polskiego Związku Bokserskiego od początku roku znów jest Pan pełnoprawnym reprezentantem Polski. Właśnie dobiegła końca sankcja po enigmatycznej aferze podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Odetchnął Pan z ulgą?
- Oczywiście. Winny czy niewinny, czuję się zadowolony. Tylko wielka szkoda, że straciłem aż pół roku i uciekły mi mistrzostwa świata.
- Na decyzji zaważyła rozmowa, jaką odbył Pan w cztery oczy z prezesem związku Zbigniewem Górskim przy okazji turnieju o „Złotą Rękawicę Wisły” w Krakowie.
- Jak widać, wystarczyła normalna i kulturalna dyskusja. Powiedziałem prezesowi, że jeśli czuje się urażony, to go przepraszam i po paru dniach nastąpiło odwieszenie mnie oraz pozostałych chłopaków. Szkoda, że od razu nie załatwiliśmy tej sprawy w Baku.
- Dodatkowo przeprosił Pan zarząd PZB na piśmie?
- Tak, formalnie uderzyłem się w pierś i dodałem, że taka sytuacja jak ta w Baku nie powinna mieć miejsca. Wyraziłem też głębokie przekonanie, że otrzymawszy możliwość powrotu dam z siebie wszystko.
- Prezes Górski, zamykając temat incydentu twierdzi, że opowiadał Pan nieprawdę w mediach. Ale do swoich słów, gdy zarzucał Panu brak podstaw techniki boksu, dzisiaj podchodzi z rezerwą: „W ferworze walki padają różne ciosy”.
- Nie mam o to pretensji, wszak bronił mnie sukces, przecież w ubiegłym roku zostałem mistrzem Polski seniorów.
- Znów będzie Pan brany pod uwagę w jednej z dwóch kat. wagowych: 64 lub 69 kg w rywalizacji o kwalifikację na IO w Rio de Janeiro.
- Osobiście wolałbym boksować w kat. 64 kg, ponieważ jestem w stanie spokojnie zrobić wagę. Dawniej boksowałem w kat. 60 kg i też potrafiłem osiągnąć limit, a bywało, że zrzucałem nawet osiem kilogramów. Zresztą, samo zbijanie wagi to nie problem, lecz trzeba robić to mądrze, żeby do ringu nie weszły „zwłoki”. Stawiam na ciężką pracę, bieganie i dietę, bo pięć rund to nie przelewki.
- Szansę walki o awans na igrzyska może Pan dostać na dwóch turniejach kwalifikacyjnych, 20 kwietnia w Turcji oraz w zawodach ostatniej szansy w Bułgarii.
- Zgadza się, dlatego jest we mnie duża motywacja. W zeszłym roku byłem na dwóch wielkich imprezach, Igrzyskach Europejskich w Baku i Światowych Igrzyskach Wojskowych w Korei Południowej. Mam już wystarczające doświadczenie, by przekuć je w sukces.
- Selekcjoner Zbigniew Raubo powiedział mi wprost: „Kostecki w dobrej formie jest w stanie wiele zwojować, to chłopiec nie do bicia”.
- Trener ma rację, gdy jadę na zawody, to zawsze gotowy na ciężkie boje. Poza tym należę do rutyniarzy w kadrze, bo razem z Tomkiem Jabłońskim jesteśmy najstarsi. Pozostali koledzy jeszcze mają czas na wielki sukces, a dla mnie może to być ostatnia szansa. Okrzepłem, na następny rok mamy ustalony z narzeczoną termin ślubu, więc coraz poważniej myślę o życiu.
- Dla Pana jeszcze jedną możliwością wywalczenia biletu do Rio będzie rozpoczynający się sezon ligi World Series of Boxing. Inauguracja rozgrywek odbędzie się bez Pana, ale od kolejnego meczu z kategorią 64 kg (pod koniec lutego) będzie Pan pretendował do grona wybrańców trenerów zespołu Rafako Hussars Poland.
- To nawet dobrze, bo będę miał czas, żeby porządnie zrobić wagę, udać się na trening w góry, a nawet pojechać zebrać szlify do Warszawy. Zrobię wszystko, bo mój cel jest jasny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?