Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanocne stroiki powstają nawet z balonów

Barbara Ciryt
Agnieszka Cieślik (w środku) z dziećmi: Angeliką i Radkiem podczas wymyślania ozdób
Agnieszka Cieślik (w środku) z dziećmi: Angeliką i Radkiem podczas wymyślania ozdób Fot. Barbara Ciryt
Smardzowice. Rodzinna pasja Cieślików. Podczas robienia ozdób wielkanocnych każdy ma swoje miejsce. Nawet kot towarzyszy w pracy.

Szuflady pełne kolorowych serwetek, ze wszystkimi wzorami świata, małych i dużych koralików, cekinów, bibułek, kokardek oraz klejów i lakierów. W okresie wielkanoc­nym jest jeszcze sztuczna trawa, drewniane jajka i wiele innych rzeczy np. szpilek, różnego rodzaju nici, papierowych sznurków.

Bo u Cieślików w Smar­dzo­wicach wszystko się przyda. Każdy drobiazg, który może służyć do ozdoby – tu znajdzie swoje miejsce. Całą rodzinę pochłonęła pasja robienia ozdób. Nie na sprzedaż, bo to sprawa drugorzędna. – Liczy się głównie przyjemność – rozwiewa wszelkie wątpliwości Radek, najmłodszy pasjonat rodzinnego zdobnictwa.

Zwykle po zakończeniu codziennych zajęć Agnieszka Cieślik zabiera swoje dzieci Angelikę, gimnazjalistkę i Rad­ka, ucznia podstawówki do „twór­czego” pokoju. Każdy ma tu swoje miejsce. – Mama siada w fotelu przy kontaktach, tam rozgrzewa się pistolet na klej. Ja i Radek siadamy o tu, po bokach – pokazuje Angelika.

Bywa, że w tej pracy towarzyszą im suczka Lilka i kot Tosiek, tylko największy pies Maniek zostaje na dole w przedpokoju. Nie lubi chodzić po domu, a już na pewno nie po schodach. Natomiast kot Tosiek włazi wszędzie. Wyleguje się nawet na środku stołu wśród najpiękniejszych ozdób. – Jemu wolno, on jest naszym bohaterem. Przed kilku laty uratował nam życie – pani Agnieszka siada w swoim fotelu i opowiada.

– Była noc. Spaliśmy, męża nie było w domu. Komin zatkał się sadzami. Dym wydobywał się spod okapu. Tosiek przyszedł do mnie do sypialni i zaczął mnie lizać po twarzy. Czułam to przez sen, ale nie mogłam się obudzić. Kot nie dawał za wygraną, zaczął mnie gryźć w ucho, beczał, miauczał. Wreszcie wstałam, gdy pod sufitem zrobiło się już ciemno od dymu. Szybko obudziłam Radka, kazałam otwierać okna, wietrzyć. Angeliki nie mogłam dobudzić, była prawie nieprzytomna – mówi pani Agnieszka i chwali bohaterskiego czworonoga.

Przy stole niezależnie od tego czy leży tam Tosiek, czy nie trwa wymyślanie jaki stroik zrobić: w kształcie gniazdka, wielkiego jaja z kwiatami i pisklętami w środku, pisanek malowanych, wyklejanych lub dekupa-żowych. – Robienie tych ozdób to dla nas okazja, żeby wspólnie spędzać czas. Zbieramy się tu i np. uczymy się tabliczki mnożenia, wymyślamy opowiadania. Dzieci relacjonują co było w szkole. Omawiamy też stroje na szkolne przedstawienia – mówi pani Agnieszka.

Gdy dzieci są w szkole – mama stara się wykonać wszystkie domowe prace, żeby wieczorem zasiąść z nimi i zająć się zdobnictwem. – Bywa, że przyjedziemy tu posiedzimy trochę, pogadamy i uznajemy, że dziś nie mamy nastroju do robienia stroików. Nikt nas nie zmusza nie robimy na zamówienie – uśmiecha się mama. Jeśli przy okazji jakiegoś kiermaszu uda się coś sprzedać, tak by wróciły się koszty materiałów, to wszyscy się cieszą. – Jeśli sprzedaż nie idzie, nie ma kłopotu – mam wtedy ozdoby na prezenty dla rodziny i przyjaciół – mówi.

Do tego zdobnictwa czasami wciągają tatę Sławomira. Zdarza się, że pomaga coś wycinać, robić np. drewniane podstawki. Jednak jego pomoc trafia się wyjątkowo, bo pracuje daleko i w domu bywa rzadko. – Na te stroiki wielkanocne to on nas namówił – przyznaje pani Agnieszka. Cała ta sztuka zdobnicza zaczęła się od robienia biżuterii, nawlekania koralików. Gospodyni domu uczyła się robić bransoletki. Potem przyszła kolej na bańki bożonarodzeniowe i pudelka dekupażowe. Swoją rodzinną pasję Cieślikowie zaczęli rozwijać, gdy do szkół obojga dzieci trzeba było zrobić świąteczne stroiki. Wtedy wymyślili wielkie bańki ze sznurka. A potem przyszedł czas na ozdoby wielkanocne.

I tak, tworzywem przypominającym sztuczną trawę oklejali nadmuchane, jajowate balony. Poczatkowo utwardzali konstrukcję za pomocą krochmalu . Potem udoskonalili swoje dzieło; żeby jajo było bardziej usztywnione używali kleju i lakieru do drewna. Następnie w kosmatym jaju wycinali dziurę a w jej wnętrzu umieszczali stroik. – Kiedyś kupiłam takie jajo, które po jakimś czasie oklapło, bo było tylko na krochmalu, nasze na kleju i lakierze okazały się trwałe – mówią zdobnicy.

U Cieślików każdy ma swoje ulubione zajęcia. Pani Agnieszka najbardziej lubi robić dekupażowe pudełka, butelki, wazony i jajka. Ma do tego mnóstwo serwetek, ale gdy jest w sklepie, w którym akurat są serwetki – przegląda wszystkie. Zna na pamięć wzory, które ma w domu i dokupuje nowe, bo wie że się przydadzą. Radek opanował sztukę rozdwajania chusteczek do tego zdobnictwa, a Angelika dobiera kompozycje i potrafi precyzyjnie wycinać potrzebne elementy.

Uzupełniają i razem potrafią sprostać każdemu wyzwaniu. Pani Agnieszka podejmuje się robienia strojów na przedstawiania szkolne np. dla całej klasy Angeliki, albo zabiera się za szycie firanek, które jej się w nocy przyśniły. – Nawet jeśli w tym dniu mam mnóstwo innej pracy, to wyśnione firanki muszę szyć i koniec – mówi.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski