Trzy mecze bez zwycięstwa, trzy mecze bez choćby jednego strzelonego gola. Tak wygląda sytuacja Wisły Kraków. - Nasza skuteczność jest katastrofalna - nie pozostawia wątpliwości Paweł Brożek, który w meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza zmarnował doskonałą sytuację na strzelenie gola.
Odkąd zespół wiosną przejął od Franciszka Smudy trener Kazimierz Moskal, „Biała Gwiazda” notuje drugą tak fatalną serię, w której piłka za żadne skarby nie chce wpaść do siatki. Ta pierwsza miała miejsce w samej końcówce poprzedniego sezonu, gdy wiślacy najpierw przegrali dwa mecze po 0:1 (z Legią na wyjeździe i ze Śląskiem u siebie) oraz bezbramkowo zremisowali z Lechem w Poznaniu.
Teraz fatalna passa przyszła akurat po najbardziej efektownym zwycięstwie za kadencji Moskala, czyli po 6:0 w Bielsku-Białej z Podbeskidziem. Kto po tamtym meczu mógł przypuszczać, że tak się to potoczy? W dodatku krakowianie nie potrafią nawet znaleźć konkretnej przyczyny tej indolencji, która dopadła ich w ostatnim czasie.
Wspomniany na wstępie Paweł Brożek - zapytany, co musi się stać, żeby Wisła wreszcie zaczęła strzelać bramki, bezradnie rozkłada ręce i mówi: - Nie wiem, ciężko mi powiedzieć...
Po chwili dodaje: - Przez brak skuteczności nie zdobywamy punktów w meczach, które powinniśmy spokojnie wygrać. Naszą frustrację budzi również fakt, że my nie gramy jakoś tragicznie. Może w takiej sytuacji byłoby łatwiej przyjąć stratę punktów, ale przecież my prezentujemy się całkiem nieźle. Tyle że punktów nie ma... Moim zdaniem brakuje tylko detali. Przecież w meczu z Termalicą zupełnie zdominowaliśmy przeciwnika, a mamy tylko jeden punkt.
W podobnym duchu na temat strzeleckiej niemocy wypowiada się Maciej Sadlok, który w drugiej połowie meczu z Termalicą pełnił rolę praktycznie drugiego skrzydłowego. Wspólnie z Tomaszem Cywką, a przede wszystkim z Wilde-Donaldem Guerrierem, gdy ten pojawił się na boisku, raz za razem atakowali lewą flanką. Nic to jednak nie dało.
- Szczerze mówiąc, nie wiem nawet, co powiedzieć, jak to wytłumaczyć - zastanawia się Maciej Sadlok. - Niby wszystko jest w porządku, niby kontrolujemy mecz, potrafimy przeciwnika stłamsić, nawet stworzyć sobie wiele sytuacji, a jednak brakuje kropki nad „i”. Nic nam nie daje, że te sytuacje są, bo po prostu nie strzelamy bramek.
Z kolei bramkarz Wisły Radosław Cierzniak twierdzi, że strzelecka niemoc to tylko i aż domena meczów. Na treningach, według słów golkipera „Białej Gwiazdy”, wszystko wygląda zupełnie inaczej. - Proszę mi wierzyć, że na treningach strzelamy dużo bramek, bardzo dużo - mówi Cierzniak. - Szkoda tylko, że nie potrafimy tego przełożyć na spotkanie w lidze. Uważam jednak, że przyjdą takie mecze, że będziemy strzelać. I to po dwa, trzy gole!
Kolejną okazją do przełamania niemocy strzeleckiej dla wiślaków będzie wyjazdowy mecz w Białymstoku. To będzie spotkanie „rannych”, ponieważ Jagiellonia też ostatnio zawodzi. Przegrała trzy ostatnie mecze, straciła w nich w sumie osiem bramek. W Wiśle zdają sobie jednak sprawę z tego, że muszą się spodziewać bardzo ciężkiej przeprawy na Podlasiu.
- Jedziemy tam po trzy punkty i nie będziemy tego ukrywać - mówi jednak z przekonaniem Cierzniak. - Wiadomo, że jest to ciężki teren, bardzo daleki wyjazd. Myślę, że będziemy bardzo dobrze do tego meczu przygotowani, że przełamiemy się tam i przywieziemy do Krakowa trzy punkty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?