Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie cięcie

Redakcja
W regionie tarnowskim rekordziści kradli za jednym razem przewody długości ponad 3 km. W kraju znany jest przypadek jednorazowego zwinięcia wiszących kabli długości 7,5 km.

WIESŁAW ZIOBRO

WIESŁAW ZIOBRO

W regionie tarnowskim rekordziści kradli za jednym razem przewody długości ponad 3 km. W kraju znany jest przypadek jednorazowego zwinięcia wiszących kabli długości 7,5 km.

Brzozówka jest niewielką wsią położoną między Tarnowem a Lisią Górą, przy drodze na Kielce i Warszawę. W ostatnim czasie nękana była częstymi, przedłużającymi się przerwami w dostawie energii elektrycznej. Za pierwszym czy drugim razem wszyscy we wsi myśleli, że to zwykła awaria. Za każdym kolejnym tylko machali rękami. - Wiadomo, znowu byli złodzieje... - wzdychali bezradnie.

Złodzieje metali szlachetnych upodobali sobie Brzozówkę. Kilkakrotnie, zawsze w tym samym miejscu, ucinali po kilkaset metrów napowietrznej linii energetycznej. Wartość łupu oszacowano łącznie na 9 tys. zł. Sprawcy, zapewne ci sami, pozostawali na wolności. W końcu ekipa Zakładu Energetycznego SA w Tarnowie zamiast cennych dla złodziei drutów stalowo-aluminiowych założyła przewody stalowe. Tańsze i mniej atrakcyjne w punktach skupu złomu.
   - Rozzuchwaleni rabusie, którzy do Brzozówki przyjechali po raz szósty, szybko odkryli brak w nowych przewodach aluminium i porzucili je ucięte - mówi Beata Boryczko, rzeczniczka prasowa ZE SA w Tarnowie.
   W 2002 r. na terenie tarnowskiego ZE SA odnotowano 107 kradzieży linii napowietrznych. Długość skradzionych przewodów wyniosła 60,3 km. Koszt odbudowy linii zamknął się w kwocie 470 tys. zł.
   W końcu tarnowska energetyka ogłosiła, że każdy, kto przyczyni się do schwytania złodziei przewodów, otrzyma nagrodę w wysokości 10 tys. zł. Do dzisiaj nagroda pozostaje nietknięta, może również dlatego, iż energetycy chcą nie tylko wskazania sprawców, ale od informatorów wymagają także uczestnictwa w późniejszym postępowaniu prokuratorskim i procesie sądowym.

Śmigłowiec popilnuje drutu

   Jeszcze bardziej zdeterminowani od tarnowskich energetyków są ich koledzy ze Śląska. W 2001 r. Będziński Zakład Elektroenergetyczny SA na odbudowę skradzionej we fragmentach sieci wydał 845 tys. zł. Rok później - ponad milion. Dotkliwsze straty, wynoszące 3 - 4 mln zł w skali roku, ponosi z tego tytułu Górnośląski ZE SA w Gliwicach. Każdego roku na Śląsku notuje się ponad 2 tys. kradzieży urządzeń energetycznych. Na Śląsku Cieszyńskim planuje się loty patrolowe śmigłowcem, by je ograniczyć.
   Złom stanowi najtańszy surowiec do wytwarzania metali nieżelaznych. Przerób odpadów zawierających metale nieżelazne dokonywany jest nie tylko ze względów ekonomicznch, ale również ze względu na ochronę środowiska; np. jedna tona złomu miedzi zastępuje 70 ton rudy. Zbyt na złom metali szlachetnych jest pewny, a więc pewny jest też zysk.
   Energetyka przez dłuższy czas miała spokój ze złodziejami metali szlachetnych. Świadczy o tym opublikowany w 1998 r. raport NIK "Działania administracji państwowej oraz podmiotów gospodarczych w zakresie obrotu metali nieżelaznych w latach 1996 i 1997".__W raporcie jest mowa o stratach zadawanych przez złodziei tylko kolei i telekomunikacji. Napisano, że w 1997 r. PKP poniosła straty w wysokości 5,6 mln, a TP SA - 6,3 mln zł. Podawano przykłady niecodziennych kradzieży, m.in. kilometrowej długości szyn kolejowych... W tym czasie kradzieże elementów sieci elektroenergetycznej nie odbywały się jeszcze na większą skalę.
   - Powolny wzrost liczby kradzieży energetyka odnotowywała od połowy lat 90., z zauważalnym nasileniem w latach 1997 i 1998 - informuje mgr inż. Zbigniew Gniadek, główny specjalista ds. eksploatacji w ZE SA w Tarnowie. - Zjawisko to dobrze było znane najpierw w północnej i północno-wschodniej Polsce. W końcu lat 90. objęło Górny Śląsk i pozostałe regiony.

Złodziejski rachunek

   W 1999 r. na terenie całego kraju zgłoszono 1749 kradzieży elementów sieci, a dwa lata potem już 3570. Złodzieje zabrali ze słupów przewody długości 6117 km, straty wyliczono na 26 mln zł. Odbiorcy prądu też z pewnością - w jakimś stopniu - uiścili ten rachunek. Gwałtowny wzrost kradzieży, zwłaszcza na przełomie roku 2000 i 2001 (w przypadku ZE SA w Tarnowie aż 94-procentowy), nie był przypadkowy.
   - Główna przyczyna to zmiana przepisów dotyczących skupu metali kolorowych na początku 2001 r., kiedy zniesiono obowiązek ewidencjonowania przez podmioty prowadzące punkty skupu złomu pochodzenia skupowanych elementów wraz z danymi sprzedających je osób - mówi inż. Gniadek. - Uregulowania tego rodzaju mogą jednak wprowadzać gminne samorządy, na zasadzie przepisów lokalnych, dlatego ze stosownym apelem zwróciliśmy się do starostw powiatowych z naszego terenu. Wiadomo mi, że na razie tylko gmina miejska Tarnów wprowadziła regulacje prawne, na których nam bardzo zależy. Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej podjęło kampanię na rzecz przywrócenia odpowiednich zapisów legislacyjnych gwarantujących ponowne wprowadzenie w całym kraju obowiązku ewidencjonowania ilości i rodzaju metalu w punktach skupu oraz ustalania tożsamości osób go dostarczających.
   W Polsce na rozwiązania satysfakcjonujące kolej i telekomunikację zdecydowało się dotychczas ok. 70 gmin. We wspomnianym raporcie NIK wymienia się, że na 116 skontrolowanych punktów skupu metali kolorowych istotne nieprawidłowości stwierdzono w 89. - Sami kiedyś, na zasadzie prowokacji, anonimowo dzwoniliśmy do niektórych punktów z propozycją sprzedaży przewodów energetycznych i okazywało się, że nie ma żadnych przeszkód. W każdych ilościach i o każdej porze. Nikt o nic nie pytał - mówi rzeczniczka ZE SA w Tarnowie.
   Przypuszcza się, że co drugi punkt skupu metali kolorowych w kraju pozyskuje surowiec niewiadomego pochodzenia.
   Część złodziei przed sprzedażą przewodów tnie je na nieduże kawałki, spłaszcza, zgniata, a nawet przetapia, ale często dostarcza zwoje całych odciętych kabli. Kilo miedzi czy aluminium kosztuje w skupie 4 - 6 zł.

Zniknęło 7 kilometrów

   Do kradzieży przewodów napowietrznych może się przyuczyć prawie każdy. Za pomocą właściwych narzędzi przewody wiszące na słupach można bez większego ryzyka odcinać z ziemi. W tym złodziejskim fachu zasady są proste: niskie napięcie - małe ryzyko, średnie napięcie - średnie ryzyko. Z wysokim napięciem na razie nikt nie próbuje walczyć, tzn. złodzieje nie wycinają fragmentów sieci o napięciu 110 kV. Taka sieć broni się sama, ale czy do końca?
   - Przewodów się nie tyka, ale za to wycina lub wykręca fragmenty wielkich kratowych słupów, całe stalowe przęsła - dodaje inż. Gniadek. - Istnieje obawa, że kiedyś taki nadwątlony słup przewróci się. Zagrożenie jest duże. Niejeden już prostowaliśmy, bo się niebezpiecznie przechylał.
   W regionie tarnowskim rekordziści kradli za jednym razem napowietrzne przewody długości ponad 3 km. Waga drutów wynosiła pół tony. W kraju znany jest przypadek jednorazowego zwinięcia _wiszących kabli długości 7,5 km. Przedsięwzięcia takie wymagają starannych przygotowań.
   Złodziejskie skoki bywają wyjątkowo wyrafinowane, jak choćby włamania do czynnych transformatorów, znane na Śląsku. Trzeba dobrze wiedzieć, jak się do tego zabrać. Do transformatora czasem wystarczy się tylko zbliżyć, by mógł nastąpić przeskok iskry - łuk elektryczny ma temperaturę 2600 stopni C. Niekiedy złodzieje przeceniają swoje możliwości. Na terenie Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego SA w ciągu roku notuje się 2 - 3 przypadki porażenia złodzieja prądem, bywa że ze skutkiem śmiertelnym.
   Tego typu kradzieże mogą wywołać niebezpieczeństwo dla osób postronnych, które przypadkiem znalazłyby się w pobliżu uszkodzonej trakcji energetycznej. Nie tak dawno - jak donosi kwartalnik wydawany przez energetyków "Gniazdko Domowe"
-_ po zdewastowaniu przez złodziei sieci poważne perturbacje przeżył jeden z warszawskich szpitali, mimo własnego zapasowego zasilania.

Dyskretne cięcie

   Panuje powszechna opinia, że wielkie bezrobocie wygania ludzi na pola, na których stoją słupy, ale Beata Boryczko jest zdania, że tym procederem zajmują się niekoniecznie biedacy.
   - To nie są zwykli złomiarze grzebiący w śmietnikach i wysypiskach.
   W kwartalniku "Gniazdko Domowe"w artykule "Polowanie na złodzieja"autor Marek Parzyszek pisze: (...) Sprawcy, których się udało ustalić, nie należeli do najuboższych. To nie głód pchnął ich do kradzieży. (...) Sprawcy kierują się tylko jednym bodźcem. Jest nim chęć szybkiego zdobycia pieniędzy, których najczęściej nie przeznaczają na zakup chleba.
   Istnieje podejrzenie, że uaktywniły się zorganizowane grupy, które podczas akcji wykorzystują uniformy i pojazdy oznakowane na wzór pogotowia energetycznego. Złodzieje z większymi umiejętnościami potrafią ukraść przewody w sposób dla odbiorców energii niezauważalny. Umieją tak połączyć na wybranym odcinku druty (po uprzednim zdemontowaniu tylko dwóch przewodów i pozostawieniu jednego fazowego), że jedynie będące na wyposażeniu gospodarstw domowych silniki trójfazowe nagle przestają pracować.
   W raporcie NIK znajduje się informacja, że spośród zatrzymanych sprawców kradzieży metalowych elementów urządzeń kolejowych i telekomunikacyjnych byli także pracownicy PKP i TP SA. Czy wśród złodziei sieci energetycznej są również pracownicy zakładów energetycznych?
   - Zawsze takie podejrzenia mogą się nasunąć, to naturalne - odpowiada inż. Gniadek.
   Stopień wykrywalności sprawców był i jest niski. Raport NIK wspomina o nieco ponad 3-procentowej wykrywalności w przypadku rabunków urządzeń telekomunikacyjnych i ponad 7-procentowej w przypadku kradzieży urządzeń PKP.
   - Kradzieże dokonywane są na ogół w miejscach odludnych, mało dostępnych, po zapadnięciu zmroku - mówi kom. Krzysztof Ryba z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. - Po każdym zgłoszeniu poważniejszej kradzieży elementów z metali kolorowych kontrolujemy miejscowe punkty skupu złomu, z różnym skutkiem.

Złom radioaktywny

   W regionie tarnowskim do najczęstszych kradzieży przewodów linii energetycznych dochodzi w okolicach Tarnowa i Bochni, gdzie przeważa sieć wiejska, na terenach zalesionych i trudno dostępnych.
   - Wszystkich naszych pracowników uczuliliśmy na ten problem - powiada inż. Gniadek. - Wymagamy od nich, by również po godzinach pracy wzmogli czujność i obserwowali sieć w miejscu swego zamieszkania.
   W biały dzień część przewodów została odcięta w Łapczycy w pow. bocheńskim, przy ruchliwej trasie K4. Pewnego późnego popołudnia mieszkaniec jednej z podtarnowskich wsi, w której złodzieje linii buszowali już wcześniej, zadzwonił na pogotowie energetyczne z informacją, że chyba znowu coś się dzieje. _Istotnie, działo się, lecz rabusiów nie udało się zatrzymać.
   Mimo trudności policja zatrzymała dwie grupy przestępcze, które działały w okolicach Dąbrowy Tarnowskiej i Tarnowa. Od razu liczba kradzieży zmniejszyła się.
   Prawdopodobnie tylko chwilowo. Bez nowych technicznych wynalazków skuteczna ochrona sieci nie będzie możliwa. W TP SA już od dłuższego czasu montuje się elektronicznie monitorowane systemy przeciwwłamaniowe i tzw. hermetyzację sieci oraz urządzeń, na kolei wymienia się elementy i części na podzespoły wykonane z innych materiałów. Niestety, PKP brakuje pieniędzy na dodatkowe oczujnikowanie tras kabli i linii.
   - Techniczne zabezpieczenia bywają nie tylko kosztowne, ale czasem i kłopotliwe, gdyż wymagają współdziałania z odbiorcą energii i jego zgody na to współdziałanie - twierdzi inż. Gniadek. - Ale myślimy o montażu urządzeń, które monitorowałyby sieć i sygnalizowały zagrożenia.
   W niektórych regionach już działają specjalne urządzenia systemu powiadamiania, tzw. brzęczki, które dają znać o sobie, gdy w sieci zanika napięcie.
   Ale zdaniem głównego specjalisty ds. eksploatacji w ZE SA w Tarnowie, najbardziej skuteczne będą takie przepisy, które utrudnią niezwykle łatwy dziś zbyt surowca pochodzącego z nielegalnego źródła.
   **Metale są kąskiem także dla złodziei w krajach byłego Związku Radzieckiego. Niedawno na terenie elektrowni w Czarnobylu milicja zatrzymała trzech mężczyzn, którzy na ciężarówkę załadowali ponad tonę radioaktywnego złomu. Jest pewne, że również wcześniej stalowe fragmenty dawnej elektrowni wyjeżdżały stąd w podobny sposób. Niebezpieczeństwo jest duże. Ludzi ogarniętych
gorączką złota_(tak na Ukrainie określa się polowanie na metale szlachetne) kuszą jeszcze w Czarnobylu dziesiątki tysięcy ton napromieniowanego materiału.**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski