W Wielką Sobotę proszowia-nie wygrali jak (prawie) zawsze, ale o punkty musieli walczyć twardo. Tym razem nie było lekko i przyjemnie, a wynik do ostatniego gwizdka wisiał na włosku. Gdy w 3 minucie doliczonego czasu gry Dominik Zawartka nie utrzymał w rękach piłki uderzonej z rzutu wolnego przez Łukasza Maskalskiego i dopadło do niego dwóch rywali, emocje sięgnęły zenitu.
Wcześniej też ich nie brakowało. Trener Podgórza Grzegorz Pater nie mógł się pogodzić z sytuacją, w której Maciej Zębala strzałem głową zdobył drugiego gola dla krakowian, a sędzia go nie uznał. - Jak może być spalony, skoro zawodnik wbiega z drugiej linii i uprzedza bramkarza - denerwował się szkoleniowiec.
Zastrzeżenia do pracy arbitrów miał również Mateusz Miś. Chodziło mu o pierwszą bramkę dla Podgórza (na ziemi długo leżał wtedy kontuzjowany Arkadiusz Krawiec) oraz nie uznaną bramkę Kamila Macha na 3-1. - Piłka po uderzeniu Kamila Hula leciała długo, bo strzał był oddany z daleka. Jestem pewny, że w momencie jego oddania Maszek nie był na spalonym.
Podgórze zagrało po przerwie otwarty futbol co podniosło poziom widowiska i chyba trochę zaskoczyło gospodarzy. - Żałuję, że nie mogłem z tak dobrym rywalem skorzystać ze wszystkich zawodników. Wprawdzie na I połowę wyszliśmy zbyt asekurancko, ale po przerwie zagraliśmy odważniej i każdy dał z siebie wszystko - mówił Grzegorz Pater.
Zdaniem Mateusza Misia mimo emocji w końcówce Proszowianka była lepszym zespołem. - To prawda, że Podgórze, grając twardo, nie pozwoliło nam rozwinąć skrzydeł, ale to my mieliśmy więcej sytuacji bramkowych. Niestety zawodziła skuteczność - ocenił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?