Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie szczęście w wielkim nieszczęściu

Redakcja
Przywieziono go z Łowicza 31 lipca z niemal całkowicie oderwaną ręką. Do wypadku doszło w trakcie prac polowych.

Krakowscy lekarze przyszyli rękę 7-letniemu chłopcu

 (INF. WŁ.) Po trzech tygodniach leczenia, 7-letni Bartek z Łowicza, któremu kombajn urwał rękę na wysokości przedramienia, opuści dzisiaj Dziecięcy Szpital Kliniczny Collegium Medicum UJ w Krakowie. Chłopiec czuje się dobrze; jego palce w doszytej kończynie odzyskały już częściowo czucie. Jest tylko jedno niebezpieczeństwo: uszkodzona w wypadku chrząstka wzrostowa ręki może opóźnić lub wręcz uniemożliwić jej rośnięcie. To jednak jest problem na przyszłość. Na razie ze szpitala, zamiast bezrękiego inwalidy, wychodzi chłopiec zdrowy i sprawny.
 - Wypadki rolnicze, w których poszkodowane są dzieci zdarzają się bardzo często - mówi dr hab. med. Jacek Puchała, ordynator oddziału plastyki, rekonstrukcji i leczenia oparzeń u dzieci w Katedrze Chirurgii Pediatrycznej Dziecięcego Szpitala Klinicznego CM UJ, który kierował zespołem retransplantacyjnym, przyszywającym rękę poszkodowanemu w wypadku chłopcu. - Jednak tak "wysoki" uraz, z jakim przyjechał do nas Bartek zdarza się rzadko. W ciągu ostatnich 5 lat jest to trzeci podobny przypadek. W tym sezonie na szczęście pierwszy.
 Razem z ojcem Bartek jechał kombajnem. Mogło być tak: kręcił się i wiercił, jak to dzieciak w jego wieku, chcąc wszystko zobaczyć i najlepiej własnoręcznie zbadać. Pewne jest jedno: w którymś momencie rękaw jego koszuli dostał się w tryby zębatej przekładni maszyny. Złapała ona ubranie i wciągnęła rękę chłopca.
 - Potem już wszystko działo się błyskawicznie - wyjaśnia dr Puchała. - Łamiąca się kość ramieniowa wyrzuciła dzieciaka w górę i niemal oderwała mu rękę. Bartek został do nas przywieziony w bardzo ciężkim stanie, z ręką urwaną na wysokości ramienia. Była to prawie całkowita amputacja, niestety nie gładka, gilotynowa, najłatwiejsza do zespolenia, ale poszarpana, wręcz wyszarpnięta z ciała. Kości, tkanki, mięśnie i nerwy rozerwane były na różnych poziomach, trzeba było zastosować różne połączenia. Na szczęście kikut był połączony z ciałem dwoma pniami nerwowymi.
 Chłopca przetransportowano do Krakowa z Łowicza samolotem. Przyleciał ze znakomicie zabezpieczoną kończyną. O pomoc poprosił lekarz dyżurny kraju.
 - Operacja trwała 7 godzin - mówi dr Puchała. - Udało się połączyć naczynia krwionośne, kości, ścięgna i mięśnie. Obecnie Bartek rusza palcami, odzyskuje czucie w dłoni. Dla nas to znaczy, że operacja się udała. Nie wiemy tylko jednego: czy w przyszłości ramię będzie chciało rosnąć, bo w wypadku została uszkodzona chrząstka wzrostowa.
 Bartek wychodzi do domu po ciężkiej operacji i ponad trzech tygodniach pobytu w krakowskim szpitalu. Sam uraz był zagrożeniem dla jego życia, podobnie jak zabieg. Wielka masa tkanek pozostawała bez łączności z organizmem. W każdej chwili mógł utworzyć się skrzep zagrażający zatorem serca. Rękę chłopiec ma na razie unieruchomioną w szynie gipsowej. Za jakiś czas powróci do Krakowa na rehabilitację, bez której operacja nie miałaby znaczenia. Jest w doskonałej formie.

(E)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski