Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Wielozadaniowy” inżynier [WIDEO]

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Zaczynał od przygotowania wniosków inwestycyjnych, a potem odpowiadał za całość prac
Zaczynał od przygotowania wniosków inwestycyjnych, a potem odpowiadał za całość prac Fot. Andrzej banaś
PRZEMYSŁ. MACIEJ DYRKA ma na koncie dwa ważne dla krakowskiej koksowni projekty modernizacyjne warte 125 mln zł.

Spotykamy się w koksowni. Maciej ubrany w hutniczy kombinezon pokazuje mi dwie ogromne instalacje: po lewej do oczyszczania gazu koksowniczego po prawej biologiczną oczyszczalnię ścieków. Zanim zdążymy dojść do sterowni, w której nadzoruje się prace instalacji, zdąży mi już opowiedzieć cały proces oczyszczania.

-__Pracujemy w oparciu o najnowocześniejsze technologie - opowiada, żywo gestykulując. Widać, że jest podekscytowany. Kiedy dopytuję, czym są te duże zbiorniki i jak działają uśmiecha się i tłumaczy zawiłości codziennej pracy koksownika.

Autor: Marzena Rogozik

Maciej Dyrka ma zaledwie 35 lat, a na koncie dwa ważne dla krakowskiej koksowni projekty modernizacyjne za bagatela - 125 mln zł. Bez nich zakład należący do koncernu ArcelorMittal nie mógłby dalej funkcjonować. Dziś jest kierownikiem ds. wsparcia technologii w koksowni, ale już wiadomo, że może zostać następcą dyrektora zakładu.

Mały konstruktor

Podobno najlepszymi inżynierami wcale nie zostają prymusi i Maciej jest tego najlepszym dowodem. Jako dziecko nie przypuszczał, że będzie pracował na hucie tak, jak jego dziadek i ojciec. Obaj byli związani z kombinatem i mieszkali w Nowej Hucie - dziadek Stanisław był kierowcą, tata - traserem (kreślił elementy na metalu, z którego miały być wycinane). A Maciej? Był małym konstruktorem.

- Pamiętam, że zawsze pociągały mnie maszyny - wspomina. Jako mały chłopiec interesował się tym, jak działają takie urządzenia i w jaki sposób są skonstruowane. Bawił się w rozkręcanie wszystkiego, co miał pod ręką, a potem z tych części tworzył zupełnie inne zabawki. - Czasami nie wszystko pasowało, zostawały zbędne śrubki, ale to mnie nie zrażało - dalej testowałem i eksperymentowałem - opowiada.

W szkole podstawowej był co prawda bardzo dobrym uczniem, ale w krakowskim liceum nr 3 oceny miał już słabsze. -__Szczególnie się nie wybijałem - przyznaje szczerze. Choć bardzo lubił chemię, do prymusa było mu daleko. Marzył tylko o tym, by zdać maturę i wybrać kierunek studiów. Taki z konkretnym zawodem.

Rozważał Politechnikę Krakowską i Akademię Górniczo-Hutniczą. Ostatecznie zdecydował się na technologię chemiczną na wydziale Paliw i Energii AGH. Był dociekliwym studentem, którego po prostu fascynowało to, czego się uczył. - Najbardziej w pamięci utkwiły mi praktyki w Lotosie, na które pojechałem do Gdańska - mówi Maciej Dyrka. Po tych niespełna trzech tygodniach już wiedział, że chce pracować w dużym przemysłowym koncernie. Jednak zamiast do firmy w branży chemicznej trafił do mechanicznej.

Zaraz po studiach znalazł pracę w firmie Unihut S.A. Najpierw odbywał trzymiesięczny staż jako inżynier mechanik, potem był mistrzem na hali i kosztorysantem. To właśnie tam zaczął się jego romans z koksownią, bo Unihut współpracował z krakowską hutą i produkował dla niej części.

Równolegle Maciej uczył się języka angielskiego, miał pęd do nauki, chciał się płynnie nim posługiwać. Nie przypuszczał, że dzięki temu zamiast za granicę trafi do huty. Koksownia przygotowywała się wtedy do złożenia wniosku o budowę nowej instalacji oczyszczania gazu i wód.

Potrzebowali osoby, która mogłaby tłumaczyć wniosek na język angielski. Firma oddelegowała więc do huty Macieja, który biegle posługiwał się tym językiem. Później pojawiła się opcja pracy przy tym projekcie. Choć ostatecznie zrezygnował z pracy w Unihucie podkreśla, że wiele się tam nauczył. - Mistrzem dla mnie był pan Antoni, który był moim przełożonym. On wszystko zapisywał w zeszycie i porównywał moje komputerowe zapiski ze swoimi skrupulatnymi notatkami - wspomina. To on nauczył go dokładności, perfekcjonizmu i dbałości o szczegóły.

Koksownia

Maciej trafił najpierw na staż. Potencjał dostrzegł w nim Piotr Warzecha, który zaproponował mu pracę przy modernizacji koksowni. Zaczynał od przygotowania wniosków inwestycyjnych, a potem odpowiadał za całość prac aż do fazy odbiorów i rozruchu obydwu instalacji.

- Przystojny - tak zawsze o sobie mówi. Powtarza też, że ma najlepsze geny. To podobno dwa powody, dla których przyjąłem go do pracy - śmieje się Piotr Warzecha, kierownik wsparcia w koksowni, który dał szansę Maciejowi i dziś wcale tego nie żałuje. To tak żartobliwie, a w rzeczywistości młody pracownik ujął go przede wszystkim chęcią uczenia się. - Maciek uwielbia nowości i nowinki. Jeżeli coś go zainteresuje, robi wszystko, aby dowiedzieć się jak najwięcej - opowiada o koledze z pracy Piotr Warzecha.

Maciej przy projekcie budowy nowej linii oczyszczania gazu grał główne skrzypce. Cały czas nadzorował prace na budowie. Robota była koronkowa, bo trzeba było budować instalację obok starej, ciągle pracującej, a potem przełączyć produkcję z jednej na drugą. Stara oczyszczalnia była przestarzała i pochłaniała dużo energii. - Poza tym używano w niej kwasu siarkowego i arszeniku - wspomina. Dzięki ich pracy, która trwała od lipca 2010 do grudnia 2011 roku technologia jest teraz bezodpadowa, a warunki pracy i bezpieczeństwo pracowników bardzo się poprawiły.

Ta instalacja była, jak żartuje Maciej, jego pierwszym dzieckiem w koksowni. Drugim była budowa nowej linii oczyszczania ścieków. Podczas pracy Maciej współpracował ściśle z oczyszczalnią Kujawy, by wypracować system, który wyjątkowo dobrze oczyszcza ścieki. Wykorzystywana obecnie metoda oczyszczania wód jest jedną z najnowocześniejszych w UE, a cały proces jest w pełni automatyczny i kontrolowany zdalnie.

W miejscu nie usiedzi

Współpracownicy uważają, że Maciej jest bardzo kontaktowy i energiczny, najczęściej kiedy coś tłumaczy żywo gestykuluje, przekazuje emocje ciałem. - Do dziś pamiętam jak podczas budowy oczyszczania instalacji gazu koksowniczego trzymał przy uchu trzy telefony komórkowe naraz - śmieje się Piotr Warzecha. Podkreśla, że Maciej jest po prostu wielozadaniowy i nie lubi siedzieć w miejscu. - A ja w naszym duecie mam chyba więcej cierpliwości, więc dobrze się uzupełnialiśmy jako zespół projektowy - dodaje i podkreśla, że najbardziej ceni w nim to, że zawsze można na niego liczyć.

- Szef częściej mnie skarci niż pochwali, ale daje wolną rękę. Dzięki temu czuję się motywowany, czuję, że coś ode mnie zależy - mówi Maciej i dodaje: - Za biurkiem bym nie wytrzymał ośmiu godzin - śmieje się. Pracownicy żartują, że gdy do niego dzwonią to najczęściej na komórkę, bo zawsze jest w terenie - dogląda swoich instalacji. Chodzi po zakładzie, zagląda w każdy kąt i jak mówi - dzięki temu wszystko ma pod kontrolą.

Nic więc dziwnego, że szef koksowni widzi w nim swojego następcę. - Maciej to „porządna firma”. Jest obowiązkowy i rzetelny. Nigdy nie porzuca roboty w połowie drogi, zawsze stara się znaleźć przyczynę problemu i jego optymalne rozwiązanie__- mówi o nim Ryszard Opyrchał, dyrektor koksowni. Wie, że choć wszędzie go pełno i ciągle jest w ruchu ma jednocześnie oko do szczegółów. - Czasami zbyt szybko mówi i zbyt szybko formułuje opinie, co niekiedy przeszkadza, ale z drugiej strony ta sama szybkość sprawia, że jest kreatywny i wprost niezastąpiony podczas burz mózgów, których u nas wiele - mówi dyrektor.

W ramach koncernu ArcelorMittal filie z całego świata wymieniają się pomysłami i nowinkami technologicznymi by ciągle ulepszać proces produkcji stali. To dzięki temu zwiedził koksownie w Chicago, we Francji, Belgii, Niemczech, Czechach. Był także w konkurencyjnych najnowocześniejszych koksowniach w Schwelgern i Dillingen (Niemcy).

Maciej Dyrka jest jednak bardzo skromny i trzeba z niego wyciągać przykłady tego, jak jest doceniany również w innych koksowniach grupy. Mówi, że zakład dał mu możliwości roz- woju, a on sam korzysta z nich w pełni i chętnie dzieli się wiedzą. Kiedy pracownicy koksowni w Republice Południowej Afryki mieli problemy z uruchomieniem instalacji podobnej do tej, którą nadzorował Maciej to właśnie jego poprosili o pomoc i polegali na jego ekspertyzie. Choć jego wiedza i pomoc jest dla wielu pracowników innych koksowni bezcenna sam nie uważa się za eksperta.

Trzy kobiety

Maciej jest tak zafascynowany pracą, że żartuje, że podobno istnieje jakieś życie poza koksownią, ale on tylko o tym słyszał. Okazuje się jednak, że istnieje i to bardzo wymagające życie. Kiedy już przejdzie przez bramę kombinatu, czekają na niego trzy najważniejsze kobiety: żona Joanna i córeczki: 4-letnia Ada i 6-letnia Jagoda. - Są moimi najlepszymi słuchaczkami. Koledzy są znudzeni gdy opowiadam im o wszystkich procesach w koksowni, a one dzielnie słuchają - śmieje się. Ale przecież one też są związane z hutą - chodzą do zakładowego przedszkola ArcelorMittal Poland.

Rodzinie poświęca cały swój wolny czas. Wychowany na os. Dywizjonu 303 dziś mieszka na os. Bohaterów Września. Uwielbia zabierać dzieci na rolki nad zalew, lubi starą Nową Hutę, pełną zieleni i przyjazną najmłodszym. Maciej na razie nie ma zamiaru opuszczać swojej dzielnicy - wręcz przeciwnie - wierzy, że wkrótce projekt Nowa Huta Przyszłości ożywi to miejsce. - Mamy świetne zaplecze, możemy przyciągać kolejne firmy i stać się centrum nowoczesnego przemysłu. To da naszemu miastu dużą przewagę nad innymi - mówi Maciej. Tymczasem dzięki takim ludziom jak on huta wciąż się modernizuje i rozwija. W tym roku do oddziału trafi 500 mln zł, które pozwolą stworzyć kolejne miejsca pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski