Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieloznaczność szczepionkowa

Redakcja
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Jesienne mgły, tradycje listopadowych powstań, gorzkie wyniki sportowe, blade żony i kochanki - wszystko mi mówi, że mnie ktoś... robi na szaro. Przydałaby się jakaś uniwersalna szczepionka. I jest nawet o niej głośno.

Fot. Grzegorz Kozakiewicz

Przemysław Osuchowski: OBERŻYŚWIAT

W Krakowie szczepionki nie uświadczysz, ale od czego siła propagandy. Właśnie usłyszałem, że przed dwoma tygodniami w Urzędzie Miasta Krakowa na konferencji prasowej na temat grypowo-szczepionkowej paniki, zdarzył się przypadek ekstremalny. Otóż konferencję zakończono darmowym szczepieniem... dziennikarzy! I oni wcale się tym nie zdziwili! Uznali, że do uprzywilejowanych jak najbardziej należą, więc skrzętnie z okazji skorzystali. Jako człowiek wiekowy poczułem się, jak w starych jaruzelskich czasach.

Ponieważ jednak na konferencje tyczące szczepionek nikt mnie nie zaprasza, muszę szczepić się sam. Mroki jesienne najlepiej rozpraszają trunki o tradycyjnym w Polsce procentażu czterdziestym. Aliści szczepionki najlepiej smakują, gdy łączone są z herbatą lub kawą. Szczepionki z lodem pijają jesienią tylko desperaci. I tu pojawia się kolejna przeszkoda woltażowa. Mianowicie przepisy regulujące sprzedaż alkoholu w lokalach o ograniczonej (tańszej) koncesji, ograniczają jego moc do 18 procent. Producenci, chcąc istnieć na rynku, uzupełniają ofertę o taki właśnie wyrób. A my mamy do dyspozycji haniebnie słabe "szczepionki". Dlatego przed jesienią zaopatruję się w odpowiednie "lekarstwa" poza Polską. Szczególnie cenię sobie te wyrazistości procentowej treści, których smak i słodycz utrwalone są na co najmniej 24-procentowej wysokości. Jeszcze lepsze są likiery 29-procentowe a nawet mocniejsze, ale takie pija się raczej jak nasze swojskie nalewki.

Moją szczepionką na brak szczepionki jest oryginalne amaretto, czyli likier łączący w sobie ekstrakty migdałów, orzechów laskowych, pestek moreli i brzoskwiń. Większość dostępnych amarettowych eliksirów ma na etykiecie dopisek: oryginale lub autentico. O co chodzi? Amaretto w sklepach pojawiło się przed około stu laty, ale wywodzi się z tradycji domowych smakołyków i apteczek. Producenci więc prześcigają się w tworzeniu legend o średniowiecznych korzeniach trunku. Niepotrzebnie. We Włoszech przepisami domowymi można by wywołać niejedną wojnę domową i prawdopodobnie dlatego do zjednoczenia Italii doszło dopiero przed 140 laty. Autentyczny jest na dobrą sprawę każdy przepis, pod warunkiem jednak, że w swej recepturze zawiera redestylację. Czyli owocowy spirytus nalewa się na migdały i inne pestkowe dodatki, a po paru tygodniach nalew taki poddaje się kolejnej destylacji. Niestety, ostatnimi czasy producenci omijają tę zasadę i mieszają owocowe ekstrakty migdałowe z morelowicami. Wódeczkę taką zamienia się w likier za pomocą cukrowego syropu i osłabia moc do dwudziestu paru stopni. Moje amaretto z firmy Lazzaroni nie jest morelowe, lecz brzoskwiniowe. W aromacie przeważają oczywiście migdały. W smaku też dominuje migdałowa goryczka, ale nuty brzoskwiniowe są równie intensywne. Jesień z taką szczepionką wcale nie wydaje się straszna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski