Wiemy o co gramy

Karel Suchanek:

    - Dobrze, że przed play-off mieliśmy okazję sprawdzenia się z mocnym przeciwnikiem - mówi oświęcimski szkoleniowiec. - Na początku zagraliśmy bez asekuracji dlatego rywale tak szaleli. Z kolei naszym akcjom brakowało wykończenia. Jednak przetrzymaliśmy napór rywali, a kiedy otworzyli się, skutecznie ich skontrowaliśmy - podkreśla trener.
   Najlepszego dnia najwyraźniej nie miał Dalibor Rzimsky, który przy pierwszej bramce nie upilnował Piotra Sarnika, a potem po jego błędzie we własnej tercji obronnej, rywale skutecznie skontrowali, obejmując prowazdenie. - Nie zrzucałbym winy tylko na Rzimskiego - uważa Karel Suchanek. - Cały jego atak zagrał słabiej. Nie błyszczał także Milan Filipi. Od tego hokeisty mam prawo oczekiwać, by widział lepiej ustawionego partnera. Roszady przyniosły spodziewany efket. Były momenty, kiedy graliśmy czterema atakami, bo Laszkiewiczowie byli po kontuzji, ale__w końcu zeszliśmy do trzech, a Filipi i Jaros usiedli na ławce rezerwowych. To dobrze, że w zespole jest zdrowa rywalizacja. Nikt się na nikogo nie obraża, że miejsce starszego hokeisty zajął młodszy - podkreśla Suchanek.
   Zawodnicy, którzy weszli do gry chcieli udowodnić trenerowi swoją wartość. W 59 min Tomasz Wołkowicz stoczył pojedynek pięściarski z Andrzejem Gretką. - Mecze przeciwko Tychom zawsze są prestiżowe i czasem emocje biorą w nich górę nad zrowym rozsądkiem. Mam nadzieję, że Wołkowicz wróci do zespołu na play-off. W półfinale podobnych prowokacji trzeba będzie jednak unikać. To może być jedna z metod tyszan na wybicie nas z rytmu - kończy Karel Suchanek.
(zab)