Zdaniem Wojciecha Fortuny Kamil Stoch ma potencjał, by wskoczyć na podium turnieju Fot. Wikipedia
ROZMOWA. - Niech Adam Małysz wraca do skoków, najlepiej w roli dyrektora sportowego PZN - mówi złoty medalista olimpijski WOJCIECH FORTUNA
- Powinno być dobrze. Liczę na wysoką lokatę Kamila Stocha, także Macieja Kota stać na dobry wynik.
- Nie denerwował się Pan na początku sezonu?
- Trochę nerwów było. Nasi zawodnicy mieli bardzo udany letni sezon, ale wejście w zimowy im się nie udało. Były problemy z kombinezonami, słyszę, że już są rozwiązane. Apelowałem wtedy o spokój, przecież nasi zawodnicy nie oduczyli się skakać. Konkursy w Engelbergu, świąteczne zawody w Wiśle pokazały, że forma idzie w górę. Nasi liderzy mają już odpowiednie doświadczenie, liczę, że sobie poradzą.
- Na co konkretnie stać Kamila Stocha?
- Na podium! Uważam, że jest w gronie pięciu, sześciu zawodników, którzy powinni walczyć o miejsce w pierwszej trójce w klasyfikacji generalnej. W tej grupie są Austriacy Gregor Schlierenzauer i Andreas Kofler, Niemiec Severin Freund, Norweg Anders Bardal, no i Kamil. Zamieszać mogą skoczkowie młodego pokolenia, tacy jak Słoweniec Jaka Hvala, czy Niemiec Andreas Wellinger. Oglądałem ostatnie skoki Kamila w telewizji, pojedyncze skoki są naprawdę dobre, wykonane na luzie...
- Ale w turnieju, aby myśleć o dobrym wyniku, trzeba oddać osiem dalekich, równych skoków.
- Stać go na to. Jestem przekonany, że Kamil wkrótce eksploduje formą, może już na Turnieju Czterech Skoczni? Choć najlepiej byłoby, aby ta najwyższa forma przyszła podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme, a potem za rok na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Byłoby jednak dobrze, aby Kamil już teraz na turnieju pokazał rywalom, że jest mocny. Niech się go boją! W poprzednich sezonach Kamil zdobywał formę dopiero w drugiej części sezonu, był świetny w konkursach skandynawskich. Teraz liczę, że "odpali" wcześniej.
- A co może osiągnąć Maciej Kot?
- Też stać go na dobry wynik. Latem w wielkim stylu wygrywał konkursy Letniej Grand Prix. Nie jest już żółtodziobem. Pamiętam słowa Hannu Lepistoe, gdy mówił: "O wynik Kamila jestem spokojny, dbajcie o Maćka".
- A inni nasi skoczkowie?
- Zaskakuje mnie pozytywnie Dawid Kubacki, on nagle może wyskoczyć z drugiego szeregu i sprawić miłą niespodziankę. Jest wielce utalentowany Klimek Murańka, dobrze, że skończyły się jego problemy ze wzrokiem. Ale on ma jeszcze czas na duże wyniki.
- Przed rokiem mocno skrytykował Pan trenera reprezentacji Łukasza Kruczka.
- Obiecałem mojemu trenerowi Janowi Gąsiorowskiemu (to on wychował w Wiśle Zakopane przyszłego medalistę olimpijskiego - przypis as), że nie będę krytykował kadry do igrzysk w Soczi. Skoki to taka konkurencja, że jeden konkurs, czasem jeden skok, może odmienić wszystko. Więc staram się teraz zachowywać spokój, nie chcę uchodzić za człowieka w gorącej wodzie kąpanego. Nie chcę być drugim Tomaszewskim. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że sytuacja w naszych skokach jest dobra. Jest zaplecze, jest świetny cykl dla młodzieży Lotos Cup. Przed naszymi zawodnikami droga do sukcesów stoi otworem. Czeka ich jednak praca, praca i jeszcze raz praca.
- Co zmieniłby Pan w polskich skokach?
- Wielka szkoda, że Adam Małysz nie jest zatrudniony na etacie w Polskim Związku Narciarskim. Zna jak mało kto temat, ma bogate doświadczenie jako zawodnik, kontakty międzynarodowe. Parę razy wychodził z "dołka", więc w momentach kryzysowych wiedziałby, co podpowiedzieć zawodnikom.
- Małysz w wolnych chwilach pomaga PZN jako konsultant.
- W wolnych chwilach to można skoczyć na piwo. Ale mówiąc poważnie, byłby świetnym dyrektorem sportowym w PZN. Wiem, że na razie ma inne plany, spodobały mu się rajdy samochodowe. Ale takich ludzi jak on nie wolno stracić z pola widzenia. Polskie narciarstwo do tej pory nie potrafiło wykorzystać wielkich nazwisk, że wspomnę tylko o Andrzeju Bachledzie Curusiu, czy mojej skromnej osobie. Wierzę, że w przyszłości Małysz zaangażuje się na sto procent w polskie narciarstwo.
Rozmawiał Andrzej Stanowski
Stefan hula jedzie jako siódmy Polak
Faworytami Turnieju Czterech Skoczni są Austriacy
Stefan Hula, który zajął wczoraj drugie miejsce w zawodach o Puchar Kontynentalny w Engelbergu, został włączony do polskiej ekipy na 61. Turniej Czterech Skoczni.
W Engelbergu zawodnik LZS Sokół ze Szczyrku wykorzystał swoją ostatnią szansę, miał dwie dalekie próby na 132,5 i 130 m i przegrał tylko z Niemcem Martinem Schmittem (135 i 133,5 m). Drugim kandydatem na wyjazd był zakopiańczyk Jan Ziobro. W czwartek był drugi w Engelbergu, ale wczoraj skoczył za krótko na 121,5 m i był dopiero 42. W finale na 16. miejscu był jeszcze Łukasz Rutkowski (127 i 125 m), Andrzej Zapotoczny dopiero 67., a Jakub Kot został zdyskwalifikowany. Hula w tym sezonie niczym nie imponował, skakał słabo. Będzie to dla niego szósty start w turnieju, najwyżej w klasyfikacji generalnej był na 35. pozycji w 2010 roku.
Polska, dzięki temu, że Klimek Murańka jest w pierwszej trójce w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego, może wystawić na turniej aż siedmiu zawodników. Taki limit mają jeszcze tylko Austria i Norwegia.
Turniej zaczyna się jutro zawodami w Oberstdorfie, zdaniem fachowców najwięcej do powiedzenia powinna mieć wielka trójka: Austriak Gregor Schlierenzauer, Niemiec Severin Freund i drugi z Austriaków Andreas Kofler.
Przed rokiem całe podium obsadzili Austriacy, wygrał bowiem Schlierenzauer przed Thomasem Morgensternem (urodziła mu się w ostatnich dniach córka) i Koflerem. Jako jedyny pięciokrotnie w turnieju zwyciężał Fin Janne Ahonen, jedno zwycięstwo w 2001 roku ma na koncie Adam Małysz.**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?