Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzę, że Kamil wróci do domu

Iga Michalec
- Kamilku! Synku, gdziekolwiek jesteś, daj znać. Czekamy na ciebie - apeluje zapłakana Iwona Pierzchała, matka 19-latka z Brzyny, który zaginął w nocy z piątku na sobotę. Ostatni raz młody mężczyzna był widziany koło północy w gronie kolegów koło lodziarni w Jazowsku w gminie Łącko. Rodzina Pierzchałów od kilkudziesięciu godzin przeżywa nieopisany dramat. Gdzie jest 19-letni chłopak? To zagadka.

Ostatni raz młody mężczyzna był widziany koło północy w gronie kolegów koło lodziarni w Jazowsku.

Rodzina Pierzchałów od kilkudziesięciu godzin przeżywa nieopisany dramat. Gdzie jest 19-letni chłopak? To zagadka.

- Nie wiemy, czego się chwytać, gdzie szukać. Każdy sygnał, każda informacja jest dla nas na wagę złota - mówi zrozpaczona matka. Gdy tylko dowiedziała się o zaginięciu syna, wróciła do Polski z Niemiec, gdzie pracuje. Robi wszystko, żeby go odnaleźć.

Miał stawić się na WKU

Kamil, jak wielu młodych ludzi wyjechał z Polski do Wielkiej Brytanii. Na taki krok zdecydował się rok temu. Tam znalazł pracę. W ostatni piątek (21 kwietnia) wieczorem przyleciał z Londynu do Polski. Samolot wylądował na lotnisku w Krakowie-Balicach. Do bliskich o godz. 18.51 wysłał SMS-a: „Wylądowałem. Mam słabą baterię. Odezwę się, jak będę miał więcej czasu”.

- Syn miał zgłosić się w poniedziałek w Wojewódzkiej Komendzie Uzupełnień w Nowym Sączu. Jeszcze z lotniska zadzwonił do babci, że przyjedzie do niej na kawę - opowiada pani Iwona. - Nie dotarł do domu. Nie wiemy, co się z nim stało ani gdzie jest.

Rodzina swoimi „kanałami” dowiedziała się, że Kamila z lotniska zabrał kolega z Kamienicy (na Limanowszczyźnie). Chłopak podobnie jak zaginiony 19-latek pracuje na Wyspach. Gdzie po podróży z Krakowa wysiadł Kamil? Tego nie wiadomo.

- Dowiedzieliśmy się też, że Kamil spotkał się w późny piątkowy wieczór z innymi kolegami koło lodziarni w Jazowsku - dodaje kobieta. - Dlaczego właśnie w tym miejscu? Potem miał ponoć wejść do lasu i zniknął.

Pani Iwona podkreśla, że syn zawsze informował swoich bliskich, gdzie przebywa i o której będzie w domu. - Dzwonił do mnie, męża albo któregoś ze swoich braci - zaznacza matka.

Przeczesali 25 hektarów

Tym razem Kamil nie zadzwonił. Z informacji, jakie potwierdza sądecka policja, wynika, że bez wieści przepadł między godz. 23 a 1 w nocy.

- Ostatni raz widziany był w nocy z 21 na 22 kwietnia na parkingu przy punkcie gastronomicznym w Jazowsku - mówi mł. asp. Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. Najprawdopodobniej oddalił się stamtąd w kierunku pobliskiego lasu. Do tej pory nie nawiązał kontaktu z rodziną.

- Telefon Kamila oddał mojemu drugiemu synowi jakiś kolega - twierdzi pani Iwona. - Zachodzimy w głowę, co się stało. Nie było żadnego powodu tłumaczącego zniknięcie syna. Do Wielkiej Brytanii miał wracać 4 maja.

Pierzchałowie nie od razu zgłosili zaginięcie pełnoletniego syna. Mieli nadzieję, że chłopak zjawi się w rodzinnym domu w Brzynie (gm. Łącko). Jednak gdy w niedzielę Kamil nie dawał znaku życia, jego ojciec i brat udali się do Komisariatu Policji w Starym Sączu.

Natychmiast ruszyły poszukiwania, w które zaangażowali się bliscy 19-latka, policjanci oraz kilkudziesięciu strażaków PSP i OSP z Nowego i Starego Sącza, Łącka, Podegrodzia, Kadczy, Jazowska, Maszkowic oraz Stadeł. W poniedziałek poszukiwania w terenie były kontynuowane od rana do późnego popołudnia.

- Policjanci i strażacy sprawdzili około 25 hektarów terenu - zaznacza rzeczniczka sądeckiej policji. - W tych działaniach wspierały ich psy tropiące.

Dokładnie przeszukany został las, do którego Kamil miał wejść w sobotnią noc oraz brzegi rzeki i okoliczny teren. Policjanci sprawdzili także miejsca, w których Kamil mógł się pojawić.

Liczy się każdy szczegół

- Poszukiwania nadal są prowadzone - podkreśla Iwona Grzebyk-Dulak. - Funkcjonariusze działają między innymi operacyjnie.

Również mieszkańcy Brzyny starają się pomóc swoim sąsiadom odnaleźć chłopaka. Jego zaginięciem zszokowany jest sołtys wsi Eugeniusz Lizoń.

- Pierzchałowie to moi sąsiedzi. Niedawno dostarczałem im wezwanie do WKU dla Kamila. Sam zachodzę w głowę, co się stało - mówi sołtys Brzyny. - Kamil to naprawdę fajny, wesoły chłopak. Miejsce w Jazowsku, gdzie miał być po raz ostatni widziany, dzieli kilometr od jego rodzinnego domu.

Zrozpaczeni rodzice i rodzeństwo Kamila apelują o pomoc, o każdą informację, która mogłaby naprowadzić na ślad chłopaka. Kamil ma około 170-175 cm wzrostu i waży ok. 75 kg. Jest atletycznej budowy ciała. Ma krótkie włosy koloru ciemnoblond i okrągłą twarz. Znak szczególny to tatuaż na plecach - napis „Wiara gwarancją wygranej”.

- Przeglądam wiadomości na facebookowym profilu Kamila. Wrzuciłam jego zdjęcie z prośbą o dalsze udostępnienie. Zaczynam odbierać telefony, ale na razie nie ma przełomu - przyznaje Iwona Pierzchała.

Informacje dotyczące zaginionego można przekazywać na numery: 570 036 886 i 530 530 128, albo kontaktując się z policją na numer alarmowy997, lub z komisariatem w Starym Sączu - 18 446 07 77.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wierzę, że Kamil wróci do domu - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski