Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieś bez szkoły umiera. Na ratunek przychodzi stowarzyszenie katolickie

Anna Kolet-Iciek
Likwidacja placówek oświatowych w Małopolsce w latach 2010-2014
Likwidacja placówek oświatowych w Małopolsce w latach 2010-2014
Edukacja. Co roku samorządy zamykają kilkaset placówek oświatowych. Rodzice i nauczyciele próbują je ocalić za wszelką cenę

Obowiązkowe modlitwy w czasie lekcji, nakaz uczestniczenia w rekolekcjach, kształtowanie osobowej relacji ucznia z Bogiem i uznanie, że każde wydarzenie pochodzi od Boga – takie zapisy znajdują się w statutach publicznych szkół prowadzonych przez Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich z Częstochowy. Wiele z nich zostało przejętych przez stowarzyszenie po tym, jak gminy zdecydowały o ich likwidacji. W samej Małopolsce takich szkół jest ok. 20.

Każdego roku samorządy w całej Polsce zamykają kilkaset szkół. Najczęściej są to małe wiejskie szkółki z niewielką liczbą uczniów. Nie inaczej będzie pewnie w tym roku.

O zamiarze zamknięcia placówki oświatowej gmina musi poinformować najpóźniej do 28 lutego, taką uchwałę musi zaopiniować m.in. kurator oświaty. – Na razie nie mamy lawiny wniosków, ale z rozmów z małopolskimi samorządowcami wynika, że tym razem likwidacji będzie na pewno więcej niż rok temu, kiedy przed __wyborami samorządowymi włodarze gmin bali się podejmowania niepopularnych decyzji – zaznacza Artur Pasek z małopolskiego kuratorium oświaty.

Decyzja o likwidacji szkoły zwykle poprzedzona jest ostrymi protestami nauczycieli i rodziców. Ci pierwsi bronią swoich miejsc pracy, ci drudzy walczą o to, by ich dzieci nie musiały dojeżdżać do dalej położonych placówek.

Upadające szkoły przejmowane są często przez stowarzyszenia zakładane przez mieszkańców danej miejscowości, ale są też organizacje, które wyspecjalizowały się w tego typu działalności. Do nich należy Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich z Częstochowy. Obecnie prowadzi ono w całej Polsce ponad 140 placówek oświatowych – od przedszkoli po szkoły ponadgimnazjalne.

W Małopolsce jest ich ponad 20, m.in. w Ponikwi (gmina Wadowice), Brzezince (gmina Andrychów), Hucisku-Pewelce (gmina Stryszawa), Starem Bystrem (gmina Czarny Dunajec), Stanisławie Górnym (gmina Wadowice), Makowie Podhalańskim, Milówce i Łoponiu (obie w gminie Wojnicz). W każdej z nich stowarzyszenie wprowadza własny statut oraz zasady, do których muszą dostosować się uczniowie, rodzice i nauczyciele.

Obowiązkowe modlitwy
Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich nie kryje, że jego celem jest wychowanie w wierze katolickiej.

Wszystkie szkoły prowadzone przez SPSK (również te publiczne, które wcześniej należały do gmin) mają niemal identycznie brzmiący statut, a w nim m.in. zapis, że „obowiązkiem ucznia jest obecność na modlitwie szkolnej oraz na organizowanych przez szkołę uroczystościach i rekolekcjach”. W rekolekcjach muszą uczestniczyć również wszyscy nauczyciele, tego samego oczekuje się od rodziców uczniów („szkoła troszcząc się o formację duchową całej społeczności szkolnej, oczekuje czynnego zaangażowania obojga rodziców w osobistą formację, proponując udział w rekolekcjach, dniach skupienia i spotkaniach formacyjnych”).

Co więcej, każdy nauczyciel szkoły powinien podejmować: „duchowość wydarzeń, która polega na uznaniu, że każde wydarzenie pochodzi od Boga”. Szkoły wymagają też, by nauczyciele byli dla swoich wychowanków „prawdziwymi mistrzami na ścieżkach nauki i wiary”. Szkoła prowadzi też działania profilaktyczne wobec uczniów poprzez m.in. „kształtowanie osobowej relacji ucznia z Bogiem”. W statucie nie brakuje innych odniesień do Boga i wiary, których nie mają nawet statuty szkół katolickich.

Jak czytamy w statucie - podczas rekrutacji do placówek prowadzonych przez SPSK dzieci otrzymują dodatkowe punkty, jeśli ich rodzice „respektują katolicki charakter szkoły”, albo „pracują na rzecz oświaty lub kościoła”.

Violetta Błasiak, prezes stowarzyszenia nie chciała z nami rozmawiać, na pytania przesłane e-mailem odpowiedziała jej asystentka, informując m.in., że SPSK nie przejmuje szkół samorządowych. Placówki tworzone są od podstaw i zgodnie z celem statutowym stowarzyszenia mają charakter katolicki.

Skarg nie było

Na stronie internetowej szkoły w Brzezince (gm. Andrychów) czytamy: „nasza wspólnota szkolna codziennie gromadzi się na wspólnej modlitwie. W naszej szkole istnieje pogotowie modlitewne (…). W przeżywaniu roku liturgicznego pomagają wspólne nabożeństwa w szkole”. A co z dziećmi, które nie chcą lub nie mogą w nich uczestniczyć? – Respektujemy to – zapewniono nas w szkole. – Mamy u nas dzieci innowierców i ateistów, i nigdy nie mieliśmy sygnałów, żeby były one w jakiś sposób szykanowane.

Podobne zapewnienia słyszymy w szkole w Ponikwi (gmina Wadowice): – Nasza codzienna modlitwa trwa zaledwie kilka minut i dzieci, które nie chcą w niej uczestniczyć, mogą poczekać w klasie lub na korytarzu.

Jak powiedziano nam w małopolskim kuratorium do tej pory nikt z rodziców, mających dzieci w prowadzonych przez stowarzyszenie szkołach nie poskarżył się, nawet anonimowo, na ich funkcjonowanie. – _Jednak do szkoły co roku przychodzą nowi uczniowie i nawet jeśli teraz nie ma problemu, to za __chwilę może się pojawić _– mówi Artur Pasek.

Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego ma na ten temat własną teorię: – Rzadko który rodzic mieszkający na wsi lub w małej miejscowości będzie miał odwagę sprzeciwić się większości i choć ma inne przekonania, to i tak posyła dziecko do __tej szkoły, zwłaszcza kiedy jest to jedyna szkoła we wsi.

Zdaniem prezesa ZNP „tak jawnie religijna szkoła jest gwałtem na sumieniu uczęszczających tam dzieci i pracujących nauczycieli”. _– Na tak skonstruowany statut powinien zareagować nadzór pedagogiczny. Związek wystąpi do ministra edukacji z __żądaniem zajęcia się nim_– dodaje Sławomir Broniarz.

– _Przekazałem już ten statut do __szczegółowej analizy naszym ekspertom _– mówi Artur Pasek.

Również Ministerstwo Edukacji Narodowej nakazało krakowskiemu kuratorium zajęcie się sprawą. Nadal czekamy na efekty kontroli.

Jedyna szkoła we wsi
Trzy lata temu Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich przejęło m.in. Zespół Szkół w Ponikwi w gminie Wadowice. Przekazaniu szkoły sprzeciwił się wtedy tylko jeden radny Andrzej Petek z SLD.

– Zapytałem wówczas, czy ktoś pomyślał o dzieciach innych wyznań lub niewierzących. Jak one będą się czuły w takiej szkole? _– mówi Andrzej Petek. – _Zostałem zakrzyczany przez pozostałych radnych, a pani burmistrz odpowiedziała, że nie ma obowiązku posyłania dziecka do tej szkoły.

Tyle tylko, że to jedyna szkoła w Ponikwi. Najbliższa znajduje się w Wadowicach oddalonych o ok. 12 km. – _Na moje pytanie, czy gmina zapewni dowóz tym dzieciom, które nie będą chciały uczęszczać do szkoły w __Ponikwi, pani burmistrz odpowiedziała, że to rola rodziców _– wspomina Andrzej Petek.

Wszyscy radni, z wyjątkiem niego, podnieśli wówczas rękę za likwidacją i przekazaniem szkoły katolickiemu stowarzyszeniu, argumentując, że chcą tego zarówno rodzice jak i nauczyciele. – Rzeczywiście rodzice i nauczyciele zabiegali o przejęcie szkoły przez to stowarzyszenie, ale to była dla nich ostatnia deska ratunku. Gmina zlikwidowałaby tę szkołę, nauczyciele straciliby pracę, a dzieci musiałyby iść do szkoły w __Wadowicach – przyznaje Petek.

Alina Kozińska-Bałdyga, wiceprezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, organizacji, która pomaga lokalnym społecznościom ratować małe wiejskie szkoły zwraca uwagę, że tego typu stowarzyszeń czy fundacji, które przejmują z rąk samorządów prowadzenie szkół jest w Polsce coraz więcej. – Problem w tym, że większość małych wiejskich szkół budowano w czynie społecznym przez mieszkańców, często za ich pieniądze i niejednokrotnie na terenach przekazanych nieodpłatnie na ten cel przez prywatnych właścicieli.
Kiedy taką szkołę przejmuje stowarzyszenie założone przez mieszkańców wsi, to nie ma problemu. Kiedy jednak szkołę przejmuje organizacja z zewnątrz, budynki są jej najczęściej użyczane, ale całe wyposażenie, takie jak komputery, pomoce naukowe, sprzęt multimedialny zakupione przez rodziców, sponsorów lub za środki unijne w czasie, gdy szkołę prowadzi stowarzyszenie, staje się własnością tego stowarzyszenia, a nie społeczności lokalnej
– zaznacza Alina Kozińska-Bałdyga.

FIO od 15 lat pomaga mieszkańcom terenów wiejskich zakładać stowarzyszenia w celu ratowania szkół przed zamknięciem. – To bardzo ważne, bo wieś bez szkoły umiera – przekonuje wiceprezes FIO. Jej organizacji udało się już uratować ponad 400 wiejskich szkółek, najmniejsza z nich – położona w Uściu Gorlickim w Małopolsce – liczy zaledwie kilkoro uczniów.

Jak zaznacza Alina Kozińska-Bałdyga obecnie w Polsce zagrożonych likwidacją jest blisko pięć tysięcy szkół. Te, które uratuje SPSK będą musiały zmienić swój dotychczasowy charakter na katolicki i przyjąć kontrowersyjny statut.

Kiedy taka sytuacja ma miejsce w większym mieście, na przykład w Krakowie, gdzie jest duży wybór szkół, to problem jest o wiele mniejszy – komentuje Artur Pasek z małopolskiego kuratorium oświaty. I przyznaje, że osoby prywatne oraz różne stowarzyszenia przejmują najczęściej szkoły na wsiach i w mniejszych miejscowościach, gdzie oferta edukacyjna jest znacznie uboższa i rodzice praktycznie nie mają wyboru, muszą posyłać dziecko do takiej szkoły. – _Dlatego samorządy powinny być ostrożne przy __przekazywaniu szkół – _zaleca Artur Pasek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski