Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wietnam poezji

Redakcja
Błyskawica rozdziera noc - rozlega się huk

Józef Baran

Wiersze chińskie, wietnamskie czy koreańskie wyrażają podobną prawdę. Zajmują się tematami ostatecznymi, ignorują teraźniejszość, aktualność, ba, powiedziałbym nawet, że nie potrafią nawiązać poetyckiego dyskursu z medialną aktualnością, bohaterką gazet i telewizji, za to utrzymują wciąż łączność z Kosmosem.

Przepędza z____pokoju całe zimno
Zapach kadzidlanego dymu przywołuje dzieciństwo
Pulsujący ogień przywołuje słowo: "Mamo!"...

To jeden z wierszy wyjęty ze zbioru "Echo" Lam Ouang My, wietnamskiego poety od lat zamieszkałego w Polsce.

Z "Jasiem", bo tak kazał siebie nazywać, poznaliśmy się jesienią ubiegłego roku podczas Krynickich Spotkań Literackich, organizowanych przez krakowski oddział SPP. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać w holu hotelowym, potem "Jaś" uczył nas wietnamskich ćwiczeń kontemplacyjno-gimnastycznych, opowiadał o swojej religii i częstował zieloną herbatą oraz polskim piwem. Zadziwiał swoją "aksamitnością" i jakimś szlachetnym rodzajem usłużności wobec bliźniego. Rzucało się w oczy, że kocha robić dobrze innym, a to podsuwając krzesło, a to podstawiając szklankę, a to udzielając rad wschodniej medycyny. Gdy dowiedział się o moich dolegliwościach nadciśnieniowych, obiecał, że przywiezie mi kiedyś lecznicze zioła z Hanoi, co rzeczywiście później zrobił. Pisarce Eli Wojnarowskiej przywiózł do Krakowa wietnamskie cukierki "na energię", poecie Bogusiowi Żurakowskiemu - zioła serdeczne. Od początku miało się wrażenie obcowania z uprzedzająco dobrym i łagodnym, pozbawionym agresji, a nawet jakby się jej obawiającym i usuwającym w skromny cień, człowiekiem niezwykłej kultury.
Dodajmy, że od samego początku ujął mnie swoją liryką. Wystarczyło przeczytać kilka wierszy z dwujęzycznego zbiorku "Echo", by nie mieć wątpliwości, że ma się do czynienia z lirykiem czystej wody.
To wrażenie z pierwszej lektury spotęgowało się w miarę poznawania "Dinha Dunga" (wietnamski odpowiednik "Jana") podczas jego występów na spotkaniach autorskich w Krakowie. W odróżnieniu od poetów polskich, którzy wiersze czytają, on zna je na pamięć i wykonywał śpiewająco, co już samo w sobie było egzotyczne i wzmacniało atrakcyjność występu. Jeśli dodać, że podczas śpiewania jednego z wierszy - "Dinh Dung" gasi światło i wykonuje jakieś czarodziejskie manipulacje przy elektrycznej latarce, można sobie wyobrazić, że przez tę godzinę staje się prawdziwym magiem słowa. Wyciszenie, ukojenie, harmonia - te trzy słowa oddają najlepiej nastrój czy wrażenie, w jakim rozpływają się i jakiemu ulegają słuchacze w trakcie słuchania wykonywanych przez niego wierszy. Mówiąc górnolotnie i poetycznie, jest tak, jakby anioł pokoju przefrunął nad salą i zmiótł z powierzchni wszelkie stresy, niepokoje i lęki cywilizacji. Tak jak to odbija się w jego wierszu "bezcelowy":

Opada wieczór na____fale
Fale na____brzeg opadają

Moja dusza na____dno morza opada
Morze opada na____bezkres

Coś spada na____moje serce
Jak skarga żal i____nostalgia

Miłość opada na____przestrzeń
Aco namiłość opada?

Efekty świetlne, śpiewanie wierszy? Czy to aby nie kuglarstwo - mógłby zapytać europejski filolog "kostyczny" i wzruszyć ramionami. Odpowiedź jest następująca: wiersz przełożony na polski, choćby najlepiej, nie jest w stanie sprostać oryginałowi, oddać śpiewność wietnamskiego, specyficznego rytmu wynikającemu z krótkości sylab:

Chieu roi tren tung cong song
Song roi tren bai cat mem
Hon ta roi vao day bien
Bien roi vao coi vo bien...

- Tak brzmi pierwsza zwrotka wiersza "bezcelowy". Język wietnamski jest śpiewny i ma aż 6 stopni intonacyjnych. Jeden i ten sam wyraz wypowiadany na różnych stopniach gamy może mieć 6 różnych znaczeń. Np. słowo "la" znaczy "krzyk, ale "la" z kreseczką poziomą nad "a" oznacza "prasować, być", zaś "la" z kreseczką pionową nad "a" - "dziwnie, cudzy", a "la" z kropką nad "a" - to "liść". Jak to oddać, jak wyrazić ducha śpiewności tej liryki przy pomocy "najeżonej" spółgłoskami polszczyzny? Stąd konieczność wywołania nastroju za pośrednictwem śpiewu. Samo śpiewanie poezji ma zresztą w kraju "Dinha Dunga" długą tradycję. Śpiewanie z towarzyszeniem fletu to także rodzaj medytacji. A oto co sam Lam Ouang My (taki ma psudonim literacki, bo naprawdę nazywa się Nguyen Dinh Dung) mówi na spotkaniach autorskich o swoim pisaniu:
"Moja poezja bywa moją czasem ostatnią kryjówką. Kiedy czuję się beznadziejnie i jestem bezradny, kryję się przed polityką i złem całego świata w poezji...".
Słowem - poezja jest ucieczką, a nie pogonią, azylem, a nie krzykliwością.
Z pisania wierszy przychodzi mu się dość często tłumaczyć, choćby dlatego, że sam jest z wykształcenia doktorem fizyki. W 1971 r. ukończył elektrotechnikę w Politechnice Gdańskiej, a potem pracował w Instytucie Fizyki w Hanoi i od 1989 w PAN w Warszawie.
Oprócz pisania zajmuje się też tłumaczeniem poetów polskich na wietnamski. Po polsku wierszy nie pisze, co jest zrozumiałe, choć mówi nim w miarę dobrze, bo w przeciągu prawie 20 lat pobytu w kraju nad Wisłą udało mu się przeskoczyć tę przepaść dzielącą obydwa języki, co jest naprawdę nie lada wyczynem.

\*

Dlaczego lubię wiersze "Jasia" - Wietnamczyka i dlaczego czuję - jako liryk z krwi i kości sam operujący najchętniej obrazem - pokrewieństwo z tą atawistyczną poezją przyrody i spraw ostatecznych? Wielki polski reportażysta Ryszard Kapuściński, sam zresztą pisujący wiersze, powiedział kiedyś, że choć świat zmienił się przez ostatnie sto lat technicznie i cywilizacyjnie, tak że jest już innym światem, to w sferze ludzkich emocji i namiętności wszystko pozostało mniej więcej po staremu. Dlatego wielkie tragedie greckie i sztuki Szekspira nie tracą na aktualności.
Wiersze chińskie, wietnamskie czy koreańskie, z którymi sporadycznie stykałem się w antologiach, wyrażają podobną prawdę. Zajmują się tematami ostatecznymi, ignorują teraźniejszość, aktualność, ba, powiedziałbym nawet, że nie potrafią nawiązać poetyckiego dyskursu z medialną aktualnością, bohaterką gazet i telewizji, za to utrzymują wciąż łączność z Kosmosem. Takie są i wiersze bohatera tego tekstu. Gdyby ktoś, nie wiedząc nic o ich autorze, chciał coś powiedzieć o czasie, w którym powstawały, byłby bezradny. To są wiersze dziejące się "zawsze i wszędzie", a nie "tu i teraz", choć oczywiście możemy odgadnąć, że ich tłem jest Wietnam. Ale mogły powstać pod piórem poety wietnamskiego np. z początku wieku. Co nie oznacza - o paradoksie! - że wiersze te nie są prawdziwszym studium chwili niż artykuły z gazet. Ale jest to chwila oczyszczona, wyselekcjonowana, istnieje "tu i teraz" i "zawsze i wszędzie". Uczucia miłosne czy uczucia związane z przyrodą, z wtopieniem się w nią i to tak, by zatracić poczucie indywidualnej tożsamości - zdarzają się przecież i teraz, choć może rzadziej niż przed wiekami.
Wiersze poetów chińskich czy wietnamskich trafiają bezpośrednio - raczej do naszych serc niż do umysłu, raczej - do sfery podświadomości niż świadomości... A przemawiają niezmiennie swoją pierwotną głębią przeżycia i techniką, którą najkrócej można by określić: e p i f a n i a. O epifanii pisał kiedyś Miłosz, skądinąd również zafascynowany poezją Dalekiego Wschodu, taoizmem i buddyzmem: "Epifania przerywa codzienny upływ czasu i wkracza jako jedna chwila uprzywilejowana, w której następuje intuicyjny uchwyt głębszej, bardziej esencjalnej rzeczywistości zawartej w rzeczach czy osobach". A w książce "Wypisy z ksiąg ostatecznych" czytamy jego słowa: "Sztuka wyzwala i oczyszcza, a jej zapowiedzią są te krótkie chwile, kiedy patrzymy na krajobraz, zapominając o sobie, kiedy znika, roztapia się wszystko, co nas dotyczy, i nie ma znaczenia czy oko, które patrzy, jest okiem żebraka czy króla".
W poezji europejskiej, także polskiej, często króluje egoistycznie "ja". "Ja" oddziela świat natury od świata kultury. Wokół "ja" krąży cała Ziemia. Na tym polega antropocentryzm europejskiej sztuki, czyniący z człowieka centrum świata, Alfę i Omegę. Bo też sztuka (poezja) jest u nas - co podkreślali już w swoich manifestach twórcy romantyzmu - odbiciem spotęgowanego indywidualizmu.
W wierszach Jana - jak pewnie w wierszach większości poetów z jego kraju - "ja" jest wtopione w świat przyrody, najczęściej rozpływa się w nim, niekiedy ekstatycznie, jak choćby w wierszu "Wiosna":

W____jedną jedyną noc cała przyroda
Niebo iziemia ztobą wybucha zielenią

Trudno się też dziwić, że najważniejszym wymiarem tej liryki jest miłość - "czwarty wymiar bez dna".
Gdy czytamy te wiersze, oddalamy się od moralizującej, przeintelektualizowanej, bo operującej gotowymi pojęciami i komentującej świat "tu i teraz" poezji europejskiej. Wkraczamy w świat obrazów, uczuć pierwotnych, fundamentalnych, gdy istniała jeszcze przed-ustanowiona rajska harmonia. W tych wierszach - pisze Paweł Kubiak - "jest swoista (wschodnia?) filozofia pokory i dobra (...) męska czułość, żar pragnień i pożądań".
Pytania o życie, miłość, przemijanie okazują się najwdzięczniejszym materiałem wierszy Lama Ouanga My.

\*

Na koniec owych bardzo impresyjnych uwag kilka pięknych drobiazgów poetyckich wyłowionych z tej liryki czystej wody, pisanej niczym w śnie, techniką trochę zbliżoną do techniki Józefa Czechowicza. W wierszu "przęsła mostku" czytamy o dziewczynie przechodzącej przez chybotliwy mostek, którego bambusowe łyki "chciałyby podjąć lekkość twoich stóp". Czyż to nie piękne? Albo "Idziesz do domu, osierocasz mostek". Wspaniałe jest to: "osierocasz mostek" - jakby wiersz był pisany z punktu widzenia mostka, a nie dziewczyny...
No i jeszcze dwa mistrzowskie, krótkie wiersze, który są same w sobie wykwintem epifanii:

PUSTY PERON

Jestem pustym peronem
Ty jesteś pociągiem
Kiedy nadjeżdżasz -ja lśnię wtwoich światłach
Pociąg odchodzi -peron wpustce tonie...

WEDRÓWKI MATKI

Wychodzi z____blaskiem porannej gwiazdy
Wraca zciężarem mgły nabarkach
Przeszedłem pół kuli ziemskiej
Ito jest niczym przyJej zabieganiu

Lam Ouang My, "Echo", Polska Oficyna**Wydawnicza, Warszawa 2004. Tom dwujęzyczny. Tłumaczenia: Paweł Kubiak, Jan Marszałek, Barbara i**Aleksander Nawroccy, Edward Osiecki, Agnieszka Żuławska-Umeda i**autor.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski