Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więzienie dla winnych kolejowej katastrofy [WIDEO]

(AIP)
Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Prawo. Koniec procesu w sprawie katastrofy pod Szczekocinami. Sąd skazał na kary więzienia dyżurnych ruchu: Andrzeja N. na 4 lata więzienia i Jolantę S. - na 2,5 roku.

61-letni Andrzej N. był dyżurnym ruchu w Starzynach, Jolanta S. (młodsza o 15 lat) pracowała na takim samym stanowisku w Sprowie. N. ma odbyć karę w systemie terapeutycznym, na oddziale psychiatrycznym zakładu karnego. Na kolei pracował od 1983 roku, Jolanta S. od 1989 r.

WIDEO: Dyżurni ruchu skazani. Wyrok w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami

Źródło: TVN24/x-news

W katastrofie zginęło 16 osób, wśród nich obywatele USA i Rosji, ponad 160 zostało rannych, w tym 7 bardzo ciężko. To była druga największa katastrofa kolejowa w Polsce po II wojnie światowej.

Sędzia Jarosław Poch w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że do tragedii przyczyniła się seria błędów ludzkich. Nie można mówić o awarii infrastruktury kolejowej.

Serię błędów zapoczątkowało wydarzenie z 2 marca 2012, dzień przed tragedią. Wtedy Andrzej N. skierował na niewłaściwy tor pociąg do Koniecpola zamiast do Psar. Ale ten fakt pozostał bez konsekwencji.

Z kolei Jolanta S. skierowała pociąg na właściwy tor, jednak nie upewniła się, dlaczego system kontroli ruchu sygnalizował, że tor jest zajęty. Jak zauważył sędzia, Andrzej N. zachowywał się dziwnie w dniu tragedii. Po sygnale, że zablokowana jest zwrotnica, poszedł, aby ją prawidłowo ustawić, ale nie zabrał potrzebnych do tego narzędzi.

Po wypadku Andrzej N. - jak to określił sędzia - „wyłączył się”. Do dzisiaj nie ma z nim kontaktu. Był w szpitalu psychiatrycznym. Jest pod opieką rodziny. - Andrzej N. sam sobie wymierzył karę - powiedział sędzia Jarosław Poch. - To świadczy o jego wrażliwości. Psychika nie wytrzymała. Andrzej N. nie udaje. Może nigdy nie wróci do normalnego życia.

Jolanta S. dwa razy otrzymała fałszywą informację od Andrzeja N. o sytuacji na torach. Dopiero od trzech miesięcy pracowała na skomputeryzowanym posterunku. Jej „autoryzacja”, czyli dopuszczenie do pracy była problematyczna. W dniu, kiedy miała przejść autoryzację, nie było jej w pracy, miała urlop. Na posterunku nie było kompletu instrukcji. Ale, jak podkreślił sędzia, nie można - tak jak chce obrona - uznać, że nie przeszła szkolenia, bo takie możliwości były i Jolanta S. brała w nich udział. Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski