Więzienna wspólnota

Korespondencja "Dziennika" z Paryża

   Znani politycy i dyrektorzy przedsiębiorstw, którzy popadli w konflikt z prawem i trafili za kraty, postanowili wykorzystać swą popularność w mediach do walki o poprawę warunków we francuskich więzieniach.
   Celem grupy jest wykorzystanie możliwości, jakie daje im dostęp do mediów, dla ujawniania nadużyć, jakie - ich zdaniem - mają miejsce we francuskim więziennictwie.
   Nie jest tajemnicą, że warunki w areszcie dla VIP-ów są lepsze niż w zwykłych zakładach karnych, gdzie nie ma mowy o jednoosobowych celach, a na jednego strażnika przypada od 110 do 120 więźniów (w La Sante - 15). Nie zmienia to faktu, że w opinii VIP-ów, wymiar sprawiedliwości stawia zatrzymanego poza prawem i zanim jego wina zostanie udowodniona, traktuje go tak jak obchodzono się z aresztantami w XIX wieku.
   Jedna z najsłynniejszych postaci głośnej afery, dotyczącej korupcji w firmie Elf, Loik Le Floch Prigent (dyrektor generalny francuskich kolei SNCF, a następnie szef grupy Elf), który spędził w La Sante pięć miesięcy, skarży się na trudności w uzyskaniu podstawowej pomocy lekarskiej. - Jeśli tak jest w zakładzie dla uprzywilejowanych, to jak jest tam, gdzie są zwykli przestępcy? - pyta retorycznie.
   Zdaniem członków grupy, z których większość to osoby zamieszane w wielkie skandale łapówkarskie, za pieniądze można w więzieniu kupić wszystko: od narkotyków po dobre traktowanie przez strażników, co uniemożliwia skuteczną resocjalizację.
   To, iż 60 proc. skazanych powraca na drogę przestępstwa, jest winą systemu, będącego szkołą bandytyzmu, zwłaszcza dla młodych, którzy po raz pierwszy weszli w konflikt z prawem - uważają byli więźniowie.
    PAULINA RADZINSKA