Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigilia w fabryce śmierci

Martyna Grądzka
Władysław Siwek, Wigilia 1940 r.
Władysław Siwek, Wigilia 1940 r. za zbiorów Muzeum Auschwitz - Birkenau
24 grudnia 1940-45 * Boże Narodzenie było szczególnie trudnym przeżyciem dla więźniów niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau * Radosne święto w gehennę starali się zamienić obozowi strażnicy

Święta Bożego Narodzenia powszechnie kojarzone są ze spokojem, czasem szczególnej refleksji i modlitwy, a także rodzinną atmosferą. Bliscy spotykają się przy suto zastawionym stole, modlą się, łamią opłatkiem, składają życzenia i spożywają posiłki. Świąteczny nastrój uświetniają piękne kolędy oraz blask lampek choinki. Ten radosny obraz niezwykle mocno kontrastuje z doświadczeniami, jakie ponad siedemdziesiąt lat temu odczuwali więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. Szczególne miejsce zajmują wspomnienia świąt, opisywane przez ocalonych z „fabryki śmierci”, jaką był KL Auschwitz-Birkenau.

Obozowa samotność
Dla więźniów najtrudniejsze były pierwsze święta Bożego Narodzenia, które przyszło im spędzić w niemieckich obozach. Pamięć o rodzinie, tęsknota za wolnością były jeszcze bardzo silne, a nie każdy zdążył już przyzwyczaić się do warunków i zasad panujących w kacecie.

Artur Krzetuski, jeden z pierwszych więźniów KL Ausch-witz-Birkenau wspominał po wojnie: „największe wrażenie to pierwsze Boże Narodzenie, święto rodzinne, w którym człowiek czuł się sam”. Podobne odczucia miał inny więzień, Leon Mateja: „specjalnie żadnego jedzenia, które by przypominało polską Wigilię, nigdy nie było. Tylko wspomnienia, płacz, tęsknota za domem, za wieczorem wigilijnym. Jedyne życzenie to było przeżyć i wyjść stamtąd. Nic innego.

Zobaczyć się jak najprędzej ze swoimi bliskimi, to były jedyne życzenia, które wędrowały po całym obozie”. Tadeusz Sobolewicz, także więzień KL Auschwitz-Birkenau, przebył w obozie tyfus. Z jego perspektywy cudem było to, że po tygodniach walki z gorączką i innymi dolegliwościami ocknął się właśnie w Wigilię Bożego Narodzenia: „zbudziła mnie kolęda Wśród nocnej ciszy. Śpiewało ją trzech starszych więźniów, a dwóch innych obok stojących płakało. Gdy skończyli śpiewać, z rozmowy wywnioskowałem, że to święta – pierwsze święta Bożego Narodzenia w obozie. Załkało coś we mnie”.

Wieczór wigilijny w sposób szczególny przypominał więźniom o rodzicach, dzieciach, współmałżonkach, którzy przebywali daleko, poza światem ograniczonym zasiekami z drutu kolczastego, wieżami strażniczymi i brutalną załogą. Każdy zaś element kojarzony z domem, jak np. gałązki jedliny przy pryczach, zasłyszana w baraku kolęda, ozdoba wykonana z kawałka papieru lub materiału, potęgował u więźniów emocje, wywoływał wzruszenie i tęsknotę.

Samotność, pomimo obecności współwięźniów, doskwierała niezwykle mocno, ponieważ każdy miał w pamięci obraz minionych świąt, spędzonych w domu. I choć podczas okupacji nie zawsze można było dostać żywność i ozdoby na choinkę, to najważniejsza była atmosfera religijnego uniesienia, spotkania z rodziną i przyjaciółmi, dodawanie sobie otuchy i nadzieja na odmianę w kolejnym roku.

Choinka z ciałami
Członkowie załogi obozowej oficjalnie nie pozwalali na dekorowanie baraków, wydawanie przez kuchnię lepszych posiłków, czy odpoczynek w czasie świąt. Stąd też ważnym elementem okresu Bożego Narodzeniem w obozie było składanie sobie życzeń, a także wspominanie o tradycjach i obrzędach z nim związanych. Prócz życzeń odnoszących się do szybkiego zakończenia wojny, a także opuszczenia obozu i dołączenia do rodziny, więźniowie marzyli o spokoju. Wspominała o tym Seweryna Szmaglewska, więźniarka KL Auschwitz-Birkenau: „jest popołudnie wigilijne, takie samo jak każdy inny dzień w obozie. I tego najbardziej życzyły sobie od dawna kobiety, żeby dzień ten przeszedł zwyczajnie, niepostrzeżenie, żeby nie stał się torturą żalu i tęsknoty.

Są tak samo jak każdego innego dnia głodne, a jednak dziś głód ten dokuczał im z większą niż dotychczas ostrością. Najzupełniej niepotrzebnie przypomina im się, że o tej porze ludzie robią przygotowania do wieczerzy wigilijnej”. Jednak wymodlony przez wiele więźniarskich ust spokój często nie gościł w kacetach w trakcie ważniejszych świąt. Dla wielu członków załogi obozowej był to czas, w którym jeszcze bardziej mogli więźniom dokuczyć i uprzykrzyć im życie.

W relacjach osób, które przeżyły pobyt w KL Auschwitz-Birkenau, pojawia się makabryczny obraz choinki przygotowanej 24 grudnia 1941 r. dla więźniów na placu apelowym. Karol Świętorzecki wspominał: „ogromną choinkę ustawiono przed placem apelowym, obok obozowej kuchni. Parę dni wcześniej jeden z kapów stojąc na podwyższeniu, przeprowadzał naukę śpiewu niemieckiej kolędy »Stille Nacht, heilige Nacht«. W pierwszy dzień świąt więźniowie z karnej kompanii ustawili się jak zwykle tuż obok budynku kuchni obozowej, lecz frontem do pozostałych więźniów. Na lewym skrzydle ułożono ciała zmarłych, które znalazły się akurat w pobliżu oświetlonej choinki. Następnie na podaną komendę wszyscy więźniowie musieli śpiewać kolędę »Stille Nacht, heilige Nacht«”.

Widok martwych ciał złożonych pod oświetloną choinką działał niezwykle przygnębiająco, a członkowie załogi dodatkowo zorganizowali specjalny apel, by każdy z więźniów mógł się im przyjrzeć. Lagerführer Karl Fritzsch zabronił w tamte święta śpiewania w barakach polskich kolęd, zaś w trakcie przemówienia określił leżące pod choinką zwłoki mianem prezentu dla żyjących. W Wigilię i Boże Narodzenie 1941 r. w wyniku ciężkiej pracy i zimna zmarło kilkudziesięciu jeńców radzieckich i więźniów politycznych.
Zaś w szpitalu na bloku nr 20 przeprowadzono selekcję, w której wybrano 37 więźniów i zabito ich dosercowymi zastrzykami fenolu. Jednak mimo zakazów, po zakończonym apelu śpiewano kolędy w ukryciu, w małych grupach, by nie narazić się na kary, a może nawet i utratę życia.

Nie było miejsca
Pomimo różnych działań załogi obozowej, więźniowie starali się, by Wigilia i Boże Narodzenie różniły się choć odrobinę od pozostałych dni spędzonych w obozie. W barakach, w których znajdowali się księża, modlono się, spowiadano, a nawet udzielana była komunia – za opłatek służył obozowy chleb. Członkowie komand wychodzących poza obóz przemycali małe drzewka lub gałązki, by ozdobić nimi baraki. Spotykano się w małych grupach, by złożyć sobie życzenia i odśpiewać kilka kolęd. Oczekiwano także na paczki.

Nie wszyscy więźniowie byli ludźmi wierzącymi, Tadeusz So-bolewicz wspominał: „zbliżały się kolejne święta Bożego Narodzenia. Nam więźniom niczego te dni nie wnosiły do egzystencji poza roztkliwieniem się i wspominaniem. Ale bardziej religijni więźniowie przeżywali bardzo te rodzinne i miłe święta – związane z wieloletnią tradycją”. Jednak nawet ci więźniowie, dla których element religijny nie był istotny, starali się, by te świąteczne dni miały w sobie coś wyjątkowego: „W dniu świątecznym nie gotowaliśmy kartofli.

Był swego rodzaju gulasz. Mięsa nie było wiele, ale jakieś ochłapy wzbogaciły trochę potrawę, tak że i więźniowie w obozie mówili, że kucharzom udała się zupa” – wspominał Sobolewicz. Tylko dla nielicznych więźniów był to czas wolny od zajęć. Osoby skierowane do karnej kompanii, a także członkowie komand, jak choćby obsługa obozowej kuchni nadal pracowały.

Seweryna Szmaglewska wspominała: „jest dziwnie cicho w obozie, jakby wzruszenie, silniejsze niż wszystko dotychczas, ścisnęło gardła i nakazało milczenie. W tej jasności i ciszy słychać wyraźniej niż kiedykolwiek mowę tęsknoty. […] Jest wczesne popołudnie, w obozie trwa apel. Szeregi piątek, ciasno zbite bryły geometryczne szarzyzny, trwają w bezruchu. Przeraża i odejmuje mowę myśl, że oto nadeszła Wigilia Bożego Narodzenia, a nie ma żadnych zmian”.

Co roku więźniowie mieli nadzieję, że zbliżające się święta i Nowy Rok przyniosą zmiany na frontach, a w konsekwencji nadejdzie upragniona wolność. Dla wielu święta stanowiły symbol odrodzenia i powrotu wolnej od okupantów Polski.

Rotmistrz Witold Pilecki, organizator ruchu oporu w obozie i autor raportów o warunkach tam panujących, w trakcie jednych ze świąt Bożego Narodzenia wyrzeźbił z brukwi orła i powiesił go na małej choince w baraku. To marzenie o wolności stopniowo ziściło się po świętach 1944 r., jednak nie wszyscy więźniowie przeżyli tzw. marsze śmierci oraz chaos ostatnich wojennych dni. I choć w niemieckich obozach koncentracyjnych nie było miejsca na świętowanie Bożego Narodzenia, nie było miejsca dla wiary i tradycji religijnych, to wspomnienia ocalonych więźniów ukazują, że za wszelką cenę starali się ocalić atmosferę tych szczególnych dni.

***

historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski