Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiktoria Zwolińska z "The Voice Kids" jest tegoroczną maturzystką. "To w Krakowie rodzą się wszystkie moje pomysły na piosenki"

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Wiktoria Zwolińska zdaje właśnie maturę w XIII liceum w Krakowie - i prezentuje płytę "... na podstawie zazdrości"
Wiktoria Zwolińska zdaje właśnie maturę w XIII liceum w Krakowie - i prezentuje płytę "... na podstawie zazdrości" Materiały prasowe
Wiktoria Zwolińska to młoda wokalistka z Krakowa. Poznaliśmy ją za sprawą udziału w telewizyjnym talent-show "The Voice Kids". Teraz ukazała się jej pierwsza "dorosła" płyta - „... na podstawie zazdrości”. Nam piosenkarka zdradziła, że właśnie zdaje maturę i już tęskni za swymi koleżankami i kolegami z XIII liceum ogólnokształcącego w Krakowie.

Jak chronić dziecko w sieci? Posłuchaj rad eksperta w programie 3 sposoby NA

od 16 lat

- Właśnie ukazuje się twoja debiutancka EP-ka „... na podstawie zazdrości”. Dlaczego to tylko pięć nagrań, a nie cały album?
- To wyszło spontanicznie. Ja ciągle piszę nowe piosenki i mam ich naprawdę sporo. Kiedy spojrzałam na nie ostatnio, zauważyłam, że kilka łączy wspólny temat: zazdrość. Dlatego postanowiłam je wydać razem. Poza tym moja twórczość ciągle się zmienia, a nie chciałabym, aby na moim debiutanckim albumie znajdowały się nazbyt zróżnicowane utwory. Dlatego chcę dać sobie czas, aby znaleźć swój styl i żeby ta płyta mogła być spójna.

- Skąd u ciebie tyle piosenek o zazdrości?
- Kiedy pisałam te utwory, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że one są o zazdrości. Dopiero kiedy pojawił się pomysł na zrobienie reworku piosenki „Zazdrość” grupy Hey, zorientowałam się, że tamte nagrania właśnie opowiadają o tym uczuciu. Nie uważam się za zazdrosną osobę, ale okazało się trochę chyba nią jestem.

- Lubisz sama pisać teksty i komponować muzykę?
- Oczywiście. Od zawsze ceniłam w muzyce autentyczność i szczerość. Dlatego sama tworzę lub współtworzę piosenki dla siebie.

- To skąd pomysł na nową wersję „Zazdrości” Heya?
- Chciałabym pokazać mojemu pokoleniu wartościową muzykę starszej generacji. Dlatego sięgnęłam po wspomnianą „Zazdrość”, a wcześniej po „Długość dźwięku samotności” Myslovitz. Darzę te zespoły dużym szacunkiem. To rodzice pokazali mi ich twórczość, bo za młodu je lubili i chodzili na ich koncerty. Prezentuję jednak te covery w nowoczesnych wersjach, które odbiegają od oryginałów.

- Nagrania z „... na podstawie zazdrości” są bardzo różnorodne: jest tu dużo elektroniki, są jednak też ballady i popowe melodie. Z czego to wynika?
- To wychodzi spontanicznie. Kiedy tworzę muzykę, nie myślę, w jakim stylu zrobić utwór. Robię tak, jak czuję. I wychodzi, jak wychodzi, bo słucham różnorodnej muzyki. To otwiera głowę. Lubię elektronikę i ambient, ale sięgam też po akustyczny folk, kiedyś miałam etap grunge’u i uwielbiałam Nirvanę czy Soundgarden. Z każdej muzyki można wyciągnąć piękne rzeczy.

- Jak ci się podoba praca w studiu?
- To jest niesamowita sprawa. Kocham pracować z moimi producentami. Wtedy dzieje się prawdziwa magia. Uwielbiam te momenty, kiedy odlatujemy w inną rzeczywistość i wiemy, że to, co robimy, nie ma żadnych granic i możemy stworzyć wszystko, co tylko chcemy. Zaczynamy od zera – i nagle powstają piękne rzeczy.

- Gdzie nagrywałaś piosenki na „... na podstawie zazdrości”?
- W Warszawie. Trzy utwory nagrałam z Kubą Krupskim i Zuzą Ossowską. To skład, w którym powstają elektroniczne brzmienia – dużo syntezatorowych przesterów i niskie basy. Natomiast z sedguyem i Leonem Krześniakiem robię bardziej nastrojowe piosenki.

- A jak je komponujesz?
- Zazwyczaj u siebie w pokoju w Krakowie przy pianinie lub z gitarą czy z ukulele. Melodie nagrywam na dyktafon, a teksty spisuję na notatniku w telefonie. To bardzo praktyczne – bo, gdy nagle w pociągu czy na mieście mam pomysł na jakiś super wers, mogą to od razu zapisać.

- Ukulele to mało popularny instrument.
- Ale bardzo prosty – ma tylko cztery struny. I to właśnie na nim zaczęłam komponować swe pierwsze utwory. A pomysł pojawił się stąd, że kiedyś amerykańskiego „Idola” wygrała czternastoletnia Grace VanderWall, która grała na ukulele. Wtedy wiele osób zaczęło kupować ten instrument.

- Poznaliśmy cię trzy lata temu za sprawą „The Voice Kids”. Jak trafiłaś do tego programu?
- Pierwsze utwory zaczęłam tworzyć, kiedy miałam dwanaście lat. Z biegiem czasu pojawił się więc pomysł, aby pokazać się szerszej publice i zobaczyć jak ludzie na mnie zareagują. Potraktowałam to trochę jako test.

- I chyba „The Voice” pomógł ci wypłynąć na szersze wody.
- Myślę, że tak. Gdyby nie ten program, to nie poznałabym wielu wspaniałych ludzi, którzy uwierzyli we mnie i pomagali mi w karierze. Otwarło się przede mną wiele drzwi. Myślę jednak, że jest wiele różnych dróg dotarcia do słuchaczy. Dlatego czy z programem czy bez - i tak bym robiła muzykę.

- Dzięki programowi podpisałaś kontrakt z Magic Records?
- Myślę, że do pewnego stopnia tak. Po „The Voice” wysłałam swoje demo do różnych wytwórni. Ludzie z Magic Records odezwali się do mnie i zaproponowali próbną sesję w studiu. Tak się wszystko zaczęło.

- Po podpisaniu kontraktu co kilka tygodni pojawiała się twoja nowa piosenka.
- Żyjemy w świecie serwisów streamingowych. A ponieważ playlisty ciągle się tam zmieniają, żeby na nie trafić i przebić się, trzeba często i dużo wydawać. Chcę też w ten sposób zaspokoić swoich odbiorców, aby nie brakowało im mojej muzyki i żeby mieli szansę poznać jej wielobarwność.

- Masz już duży repertuar. Prezentujesz go już na żywo?
- Pierwszy koncert miałam na festiwalu Ars Latrans w Hype Parku w Krakowie jesienią zeszłego roku. To było wspaniałe uczucie móc zaprezentować ludziom swoje piosenki. Towarzyszyły mi takie emocje, że kiedy zeszłam ze sceny, nie wiedziałam gdzie jestem i długo musiałam dochodzić do siebie. W lecie mam zaplanowane występy na kilku innych festiwalach. O wszystkim będę informować na social mediach, więc zapraszam do ich obserwowania.

- Uczysz się jeszcze w liceum. Jak godzisz to z muzyką?
- Jest ciężko. Tym bardziej, że właśnie piszę maturę. Poza przedmiotami podstawowymi, to rozszerzony polski, historia i języki. Uczę się w XIII liceum w Krakowie – i to najlepsza szkoła na świecie. Kocham ją całym sercem, bo są tam świetni ludzie i nauczyciele. Bardzo mi kibicują i aż łezka mi się w oku kręci, że już za chwilę będę się musiała z nimi rozstać.

- Jakie planujesz studia?
- Kiedyś myślałam o psychologii, żeby mieć taki plan B, jakby muzyka nie wypaliła. Ale pomyślałam, że w ten sposób z góry się poddaję. Dlatego wybrałam wokalistykę jazzową na Akademii Muzycznej w Katowicach. Chcę się dokształcić i poznać ludzi, których kręci to samo, co mnie.

- Kraków jest ważny dla twojej twórczości?
- Bardzo. Tutaj wszystko się zaczęło. W takim wielkim mieście, jak Warszawa, nie do końca się odnajduję. Kraków ma niepowtarzalny klimat. To mój dom. Tu jest cała moja rodzina i przyjaciele. W Krakowie rodzą się wszystkie moje pomysły na piosenki. W Warszawie tak nie mam. Tam tylko nagrywam. Ale to w Krakowie bije moje serce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski