Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Winna dróżniczka?

Redakcja
50-letnia Michalina K., dróżniczka z Rzezawy, która nie opuściła w piątek szlabanów na przejeździe kolejowym, spędzi w tymczasowym areszcie co najmniej 3 miesiące. Tak zdecydował wczoraj sąd po wstępnym przesłuchaniu podejrzanej o doprowadzenie do wypadku, w którym zginął Janusz Kulig - jeden z najlepszych polskich rajdowców.

Śmierć mistrza

   Kobiecie przedstawiono dwa zarzuty: spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w którym zginął człowiek oraz spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu ludzi. Pierwszy z nich zagrożony jest karą od 2 do 12 lat więzienia, drugi przewiduje karę do 10 lat pozbawienia wolności.
   Nadal jednak nie wiadomo, co było przyczyną niewypełnienia obowiązków przez 50-letnią Michalinę K. W sobotę nie było możliwe jej przesłuchanie. Od chwili wypadku znajdowała się ona w stanie szoku i po zasłabnięciu przewieziono ją do szpitala. Przesłuchiwano ją dopiero wczoraj.
   - Podczas przesłuchania w bocheńskiej komendzie kobieta stwierdziła, że zdaje sobie sprawę, że ponosi odpowiedzialność za tę tragedię, ale nie umiała powiedzieć, dlaczego nie opuściła rogatek. Później rozmawiała jeszcze przez dwie godziny z prokuratorem i też stwierdziła, że nie jest w stanie tego wyjaśnić - mówi podkom. Krzysztof Dymura z zespołu prasowego małopolskiej policji.
   Jeszcze w piątek na miejscu tragedii policja sprawdzała, czy do tragedii nie przyczyniła się awaria rogatek. Mechanizm był jednak sprawny. Ustalono też, że dróżniczka wiedziała o zbliżaniu się do Rzezawy pociągu relacji Zielona Góra - Zamość. Otrzymała bowiem telefoniczną wiadomość ze stacji w odległej o kilka kilometrów Bochni. Przesłuchany zaraz po wypadku maszynista powiedział, że dostrzegł wjeżdżający na tory samochód i dawał ostrzegawcze sygnały świetlne oraz dźwiękowe. Nie spowodowało to jednak zatrzymania się auta. Rozpędzony pociąg wyhamował dopiero około 300 m za przejazdem. Analizując tę sytuację na miejscu zdarzenia, prokurator stwierdziła, że jadący w kierunku centrum Rzezawy Janusz Kulig miał ograniczoną widoczność z lewej strony, z której właśnie nadjeżdżał pociąg. Osobom zbliżającym się tam do torów widok w lewo przesłania budynek dróżników. Feralnego dnia sytuację pogarszał jeszcze gęsto padający śnieg.
   Uderzony przez pociąg fiat stilo Kuliga rozpadł się na części. Silnik znaleziono kilkadziesiąt metrów dalej. Świadkowie zdarzenia, nie byli w stanie wydobyć z pogiętych blach nieprzytomnego kierowcy auta. Pojazd rozcięli bocheńscy strażacy, którzy przyjechali wozem ratownictwa technicznego już po około 20 minutach od wypadku. O 18.40 lekarz stwierdził zgon rannego. Na miejscu tragedii kibice mistrza kierownicy palą znicze.
   Pogrzeb 34-letniego Janusza Kuliga, trzykrotnego mistrza Polski w rajdach samochodowych (1997, 2000 i 2001) i wicemistrza Europy (2002), który zostawił żonę i córkę, odbędzie się w najbliższą środę o godz. 12 w rodzinnym Łapanowie (powiat bocheński). (PK, EK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski