Skuteczna interwencja andrychowskiego bramkarza Kurzyńca. Fot. Grzegorz Sroka
WOJEWÓDZKA LIGA JUNIORÓW. Beskid Andrychów odprawił Okocimskiego Brzesko 2-1 (0-1)
- Powiedziałem już kiedyś, że wiosną meczu nie przegramy - śmieje się Jan Witkowski, kierownik drużyny Beskidu. - Skład mamy mocniejszy niż w pierwszej rundzie, a i doświadczenia chłopcy trochę nabrali. Jeszcze przecież jesienią, kiedy awansem rozgrywane były wiosenne mecze, pierwszy oddaliśmy walkowerem, nie jadąc do Nowego Sącza, bo atmosfera w naszym klubie była gorąca, ale potem zremisowaliśmy w Bochni, w marcu w Dobczycach i teraz mamy wreszcie wygraną, na którą na boisku zasłużyliśmy, choć rozstrzygnięcie padło w końcówce.
Andrychowianie zaczęli niefortunnie, bo od straty gola z karnego, a zwycięstwo także przypieczętowali karnym. - Obie "jedenastki" były słuszne, a wynikały z błędów bramkarzy - uważa andrychowski kierownik. - Gra toczyła się głównie w środku pola, więc wiele czystych pozycji bramkowych nie było. O ile tydzień wcześniej w Dobczycach mieliśmy w zespole liderów ciągnących grę, tak tym razem takich postaci zabrakło. Na pewno można było się spodziewać, że więcej dadzą z siebie chłopcy ograni już trochę jesienią w seniorskiej III lidze. Jednak to właśnie Adamus rozstrzygnął o losach spotkania. Trzeba przyznać, że potrafił się odnaleźć w polu karnym i choć jego strzał głową był niecelny, to jednak bramkarz rywali dopuścił się na nim faulu, więc wykorzystał "wapno", zapewniając nam pełną pulę. Trzeba się cieszyć, że chłopcy starają się wykorzystując czas, jaki dostali na naukę w lidze wojewódzkiej - dodaje andrychowski kierownik.
- Dla mnie karny był dość dziwny - ocenił Marek Małysa, trener Okocimskiego. - Był on jednak konsekwencją tego, że zespół był zmęczony wcześniejszymi meczami. Najpierw w niedzielę mieliśmy jedno spotkanie, trzy dni potem zaliczyliśmy wyprawę do Oświęcimia na zwycięski dla nas mecz rozegrany awansem 1-0, gdy inni odpoczywali, a teraz znowu potyczka w Andrychowie. Trudno się gra ze zdegradowanymi ekipami, walczącymi bez obciążeń i mogliśmy tego doświadczyć na własnej skórze. Po szybkim objęciu prowadzenia trzeba było je podwyższyć, a okazję ku temu miał Kacper Kania, trafiając w poprzeczkę. Po zmianie stron mieliśmy jeszcze dwie pozycje, ale zabrakło nam szczęścia. Szkoda, bo wyniki kolejki ułożyły się pod nas i była okazja zgubienia goniącej nas Wieliczki. Jednak punktów będziemy musieli szukać w kolejnych potyczkach.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?