Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH
Dom studencki "Żaczek” wieczorową porą uprawiał (od czasu do czasu) zbiorowe hałasy. Wystarczyło, żeby jeden mieszkaniec akademika otworzył oko wychodzące na "studnię” i ryknął: "Wodzu, prowadź!”, a już po krótkiej chwili z szybko otwieranych okien na jednej ścianie rozlegała się zbiorowa powtórka, zaś druga ściana dopowiadała: "Na Kowno!”. Skandowanie przez kilkaset zdrowych gardeł niosło się poza "żaczkowe” mury.
– Młoda inteligencja... Co z tego wyrośnie? – zastanawiał się głośno ktoś z czekających na tramwaj nieopodal akademika. Co wyrosło? To co zawsze: paru rektorów, kierownicy instytutów naukowych, profesorowie, działacze, dziennikarze, a nawet emigranci.
Wśród "żaczkowych” opowieści z przeszłości jest i taka, której Leszek Mazan jeszcze nie zapisał, a była absolutnie prawdziwa. Otóż pokój dzielili (w latach wczesnosześćdziesiątych) dwaj studenci, prawie magistranci z tego samego kierunku i roku. Jeden z nich złożył oficjalną skargę, że współmieszkaniec naraża na szwank jego polityczne morale, śpiewając o świcie "Kiedy ranne wstają zorze”, a wieczorem "Wszystkie nasze dzienne sprawy”.
Tenże współmieszkaniec, wezwany do złożenia wyjaśnień, poinformował, że pracuje nad poszerzeniem skąpego i bardzo dętego słownika kolegi o słowa i pojęcia proste, a piękne. Ponieważ kolega jest inteligentny inaczej, zachodzi potrzeba utrwalania. I co? Nic specjalnego. "Śpiewak” pozostał na uczelni, stał się profesorem zwyczajnym, potem dyrektorem instytutu, a jego adwersarz – zgodnie ze specjalizacją – pedagogiem więziennym. Więźniom też się coś należy.
e-mail: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?