Wirus wścieklizny pochodzi z Rumunii

W sierpniu ubiegłego roku po raz pierwszy od siedmiu lat stwierdzono wściekliznę u lisa. Do końca roku potwierdzono 108 przypadków tej choroby w Małopolsce, także u kotów i psów, a nawet u sarny. Najwięcej chorych zwierząt znaleziono w powiatach gorlickim (44) i nowosądeckim (42), ale pojedyncze przypadki odnotowano w 9 innych powiatach.

Na tych terenach należy zachować szczególną ostrożność przy wchodzeniu do lasów. Jeśli dziko żyjące zwierzęta nie uciekają przed ludźmi, to nie wolno do nich podchodzić, bo mogą być zarażone wścieklizną.

- Jeśli chcemy przygarnąć bezdomne psy czy koty, zwierzęta powinny zostać najpierw zbadane przez weterynarza, a na obszarach, gdzie występowała wścieklizna, poddane kwarantannie - przestrzega Krzysztof Ankiewicz, wojewódzki lekarz weterynarii. Z kolei wojewoda małopolski Stanisław Kracik apeluje do samorządów, mieszkańców i turystów, by nadal zachowali ostrożność i przestrzegali zaleceń wojewódzkiego lekarza weterynarii oraz wojewódzkiego inspektora sanitarnego. - Chcemy uniknąć przypadków zarażeń tą niebezpieczną chorobą podczas nadchodzących ferii zimowych - podkreśla wojewoda.

Od lat dwa razy do roku prowadzona jest akcja szczepienia lisów przeciwko wściekliźnie. Zrzut szczepionki przeprowadzony był w dniach 6-19 maja ubiegłego roku. Mimo to w sierpniu pojawiła się wścieklizna. Jedną z przyczyn może być powódź, która zmyła przynęty.

Badania Państwowego Instytutu Weterynarii wykazały jednak, że u padłych zwierząt stwierdzono wirusa pochodzącego z Rumunii. Być może przy następnej akcji zostanie wykorzystana inna szczepionka przeciwko wściekliźnie, choć ta zastosowana podczas dodatkowego zrzutu w listopadzie ubiegłego roku mogła być skuteczna, skoro nowych przypadków choroby nie ma od blisko dwóch tygodni. (GEG)