Według wcześniejszych zapowiedzi polityków, w połowie października epidemia miała słabnąć. Od tego czasu mamy jednak 3-krotny wzrost zakażeń.
Byłam przekonana, że nie spadnie liczba nowych przypadków. Nic nie wskazywało na to, żeby w połowie października było mniej zakażeń. Dzieci wróciły do szkół, studenci na uczelnie, odbywały się wesela do 100 osób, do tego dochodzi jeszcze słabsza odporność. Obecnie mamy około 7-8 tys. nowych przypadków dziennie. Ten wzrost spowodowany jest kilkoma czynnikami. W Polsce nie mamy dużych ognisk tak, jak wcześniej np. w kopalniach, gdy testowano rodziny i najbliższych. To była dobra polityka, bo chodziło o ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa. Natomiast w tej chwili, ogniska są rozproszone i dalej roznoszone przez osoby bezobjawowe, więc trudniej jest to kontrolować.
W tym momencie testowane są tylko osoby objawowe. Nie da się nad tym zapanować inaczej niż poprzez wprowadzenie i egzekwowanie restrykcji, co może spowodować przerwanie łańcucha transmisji.
Co nas czeka?
Według amerykańskich prognoz, grudzień ma być dramatyczny. Amerykańskie wyliczenia, które biorą pod uwagę aktualne rozprzestrzenianie się wirusa w Polsce oraz sprawność naszego systemu opieki zdrowotnej, wskazują, że w grudniu może być nawet do 500 zgonów dziennie.
Jestem przerażoną tą prognozą, ale widząc przykład Włoch, Hiszpanii, Francji, to niestety jest to prawdopodobne. W grudniu liczba nowych przypadków ma sięgać ponad 10 tys. dziennie.
Obecnie wskaźnik rozprzestrzenia się wirusa jest w Polsce na poziomie 1,77. To oznacza, że 100 zakażonych zakaża kolejnych 177 osób. Dlatego te dobowe statystyki na poziomie 7-8 tys. nowych zakażeń, można śmiało pomnożyć przez 5-7, ponieważ nie są testowane osoby z kontaktu.
Co pani sądzi o nowych restrykcjach, które ogłosił premier w czerwonych i żółtych strefach?
Ogólnie mówiąc, to są dobre obostrzenia, tylko trochę za późno wprowadzone. Jednak po okresie poluzowania w wakacje, z psychologicznego punktu widzenia trudno będzie wejść w te same buty. Te zasady mogły obowiązywać wcześniej, mieliśmy czas, żeby przygotować się na jesienną fale, bo na Zachodzie Europy te przyrosty obserwowano już prędzej. Nauka zdalna dla starszych uczniów obowiązuje od dawna np. w Szwecji i Niemczech. A trzeba zaznaczyć, że szkoły są poważnym roznosicielem wirusa. Natomiast wesela od początku były pod lupą lekarzy i epidemiologów. Wcześniejsze ograniczenia do 100-120 osób tak olbrzymia liczba wystarczy, aby jeden superroznosiciel zdążył zakazić większość weselników.
Kiedy można spodziewać się pierwszych efektów obostrzeń?
Zakładając, że będą surowo przestrzegane przez społeczeństwo, to myślę, że pierwszych efektów będzie można spodziewać się nie wcześniej niż po upływie 2-3 tygodni. Jest jednak jeden warunek: obostrzenia muszą być przestrzegane.
- Lublin z lat 60. na archiwalnych zdjęciach „Kuriera". To trzeba zobaczyć!
- 500 plus w 2021 roku: na wszystkie dzieci? jakie terminy ponownego składania wniosków
- Manifestacja antycovidowców w Lublinie. Tłum bez maseczek przeszedł przez miasto
- Lublin, Kraśnik, Świdnik. Internauci śmieją się z naszego regionu. Zobacz memy!
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?