Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wishbone Ash "New England”

Redakcja
W 1974 r. z zespołu Wish­bone Ash zdecydował się odejść jeden z dwóch jego gitarzystów – Ted Turner. W tej sytuacji pozostała trójka (Martin Turner – bas i śpiew, Andy Powell – gitara i śpiew oraz Steve Upton – perkusja) zaczęła szukać kogoś mogącego wejść w powstałą lukę. Koniec końców wakat wypełnił eksgitarzysta brytyjskiej grupy Home – Laurie Wisefield.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (64)

Czas szybko pokazał, że był to trafny wybór, bo Laurie umiał nie tylko świetnie grać solo, jak i (co w Wishbone Ash było szalenie ważne) w duetach z Powellem, ale także był bardzo zdolnym kompozytorem. Zaraz potem kwartet nagrał płytę "There’s The Rub”, która poza porcją solidnego rocka, przyniosła jedną z najwspanialszych ballad w całej jego historii – "Persephone” i... by wymigać się od bardzo wysokich brytyjskich podatków, przeniósł się do USA. Tu najpierw zarejestrował album "Locked In”, a pół roku później kolejny – "New England”. Tytuł był oczywiście związany z miejscem jego nagrania (miasteczko Westport w stanie Connecticut).

Jak to zwykle bywa, album zaczyna znacząca dawka nielichego rocka. "Mother Of Pearl” – to dość twardy i mocny utwór, grany bardziej hard niż romantycznie. Ale, jak się już 4 i pół minuty później okazuje, jest to tylko przygrywka, bo temat nr 2 – "(In All Of My Dreams) You Rescue Me” jest wręcz kwintesencją muzyki Wishbone Ash. Jest zatem nastrojowo, pięknie i... dwugitarowo. Co istotne dla odbioru całego krążka, ten temat kończy się długim wyciszeniem, które powoli wtapia się w szelest milionów cykad. I gdy już niemal usypiamy, nagle, bez żadnego uprzedzenie, daje nam w łeb potężny cios gitarą. To właśnie zaczyna się bardzo rockowe i zadziorne "Runaway”. Co tu wiele pisać, łatwo się domyśleć, że po czymś tak jednoznacznym, następna kompozycja musi być choć trochę spokojniejszy. I jest, bowiem "Lorelie” to pieśń utrzymana w tempie mieszczącym się pomiędzy czymś do przytulania a czymś do podrygiwania przy latynoamerykańskich rytmach. Bardzo dobre! Kolejny numer ("Outward Bound”) to efektowny popis instrumentalny, który poprzez zaledwie minutowe "Prelude” wprowadza w solidną siódemkę – "When You Know Love”. Spora radość! A ponieważ na okładce wymienionych jest dziewięć tytułów, to "Kiedy już poznamy miłość” dostajemy się na bajkowo urodziwą "Samotną wyspę” ("Lonely Island”). Na niej oczarowują nas melodia, śpiew i hipnotyczne solo gitar. A potem zostaje nam jeszcze chwila (1:50), którą spędzimy w blasku dogasającej świecy. To rozmarzone instrumentalne nagranie "Candlelight”.

Jerzy Skarżyński,Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski